Za nami kolejny cholernie ciekawy dzień w Lidze Europy. Jako że jak zwykle meczów było milion osiemset, postanowiliśmy w kilku prostych punktach wynotować wam to, co sami zaobserwowaliśmy. Tekst o porażce Manchesteru United znajdziecie TUTAJ, z kolei W TYM MIEJSCU mamy opis kolejnej masakry z udziałem goli Teodorczyka. A co poza tym?
Zanim zaczęły się jakiekolwiek inne mecze – o tym, że w Kazachstanie nigdy nie jest lekko przekonał się Olympiakos Pireus. 1:1 z Astaną to utrzymanie trendu remisów w tym mieście pośród pustyni – wcześniej pokonać Kazachów na własnym terenie nie potrafili Szwajcarzy z Young Boys i naturalnie reprezentacja Polski, do której nawiązujemy tym wpisem. Grekom jednak na razie zbyt wiele nie grozi – nadal są trzy punkty przed trzecimi w tabeli Szwajcarami w grupie, która – swoją drogą – wygląda tak, że nawet Piast Gliwice mógłby tu powalczyć.
Ale to była ledwie rozgrzewka. Prawdziwe dania główne wjechały o 19.00, między innymi w Bilbao, gdzie Athletic przyjął Genk. Na papierze nie wyglądało to może specjalnie efektownie, ale od czego Baskowie mają Aritza Aduriza. 35-latek, który mógłby już spokojnie komentować mecze Bilbao w przedmeczowym studiu, w ubiegłym sezonie w 55 meczach ukłuł 36 razy. Dziś – wrzucił piąty bieg. Piątkę. Trzy z rzutów karnych (!), do tego po jednym z prawej i lewej nogi po akcjach gospodarzy. Genk nie robiło za tło, ale odpowiedziało tylko trzema trafieniami.
Równie radosny mecz zagrały AS Roma w Austrii – wygrywając z wiedeńczykami 4:2 – oraz Sassuolo z drugim tamtejszym klubem, Rapidem, z którym zremisowało 2:2.
Kogo jeszcze wzięliśmy pod lupę? Oczywiście Pawła Gila, który dostąpił zaszczytu poprowadzenia jednego z najmocniej obsadzonych dzisiejszych meczów. Perisić, Icardi, Tadić, Rodriguez i wiele innych gwiazd – do Anglii, na stadion Southamptonu wpadł Inter Mediolan. Jak poradził sobie Polak? Średnio.
Kontrowersje? Przede wszystkim faul na szarżującym Banedze w polu karnym Southamptonu. Naszym zdaniem – raczej do gwizdnięcia, ale chyba nikt Gila za jego decyzję nie ukrzyżuje, argentyński zawodnik ewidentnie szukał kontaktu. Do tego ciągnięcie w polu karnym Interu – faulował Ranocchia, ale w sposób, który do niedawna pewnie nawet nie wymusiłby na realizatorach odtworzenia sytuacji w powtórce. Dalej: karny dla Southampton za zagranie łokciem Perisicia, naszym zdaniem mimo wszystko niezbyt intencjonalne. Mało? No to jeszcze Candreva, który walnął w łeb jednego z przeciwników za co dostał zaledwie żółtą kartkę.
Nie były to może jakieś tragiczne błędy, ale im dalej w mecz, tym Gilowi ciężej było to wszystko kontrolować. Po przerwie jeszcze kilka bardzo wyrozumiałych decyzji po faulach mediolańczyków, ale i w drugą stronę. Ogółem: niepewny. Zbyt łagodny. Zbyt wyrozumiały. Bazując na stereotypach, może trochę przeterminowanych, ale wciąż mocno zakorzenionych w świadomości fanów z całego świata: pozwalał Włochom na włoskie zagrywki, pozwalał Anglikom na zagrywki z Anglii. Inna sprawa, że mecz był też zwyczajnie trudny do sędziowania, od pierwszego spornego niby-faulu na Banedze aż po przepychanki w końcówce.
A sama gra? Bardzo, bardzo przyjemna. Pierwsza połowa delikatnie na korzyść gości – kilka niezłych, składnych akcji oraz gol, nieco przypadkowy, ale mimo wszystko wieńczący składny rajd prawą stroną pola karnego. Druga, a właściwie okres od 45. minuty – bo już w doliczonym czasie przed przerwą “Święci” wywalczyli “jedenastkę” – na korzyść gospodarzy. Różnica? Przyjezdni mieli Handanovicia. Bramkarz najpierw, chciałoby się napisać jak zwykle, obronił rzut karny, a po przerwie wyjął kilka naprawdę mocnych bomb. Druga różnica? Przyjezdni mieli w defensywie kabaret otto, i to taki świeży, już po przygodzie Ryszarda Makowskiego ze Studiem Yayo. Handanović skapitulował dopiero, gdy van Dijk po raz osiemnasty urwał się Ranocchi i dobił uderzenie w poprzeczkę. Po raz drugi – gdy asystę przy samobójczym golu Nagatomo zaliczył Miranda (a kluczowe podanie na upartego D’Ambrosio).
Słoweniec był bezradny przy tak zmasowanym ataku obrońców Interu. Wynik: 2:1 dla gospodarzy.
***
Przeciętnie zaprezentował się dziś również inny z Polaków, Artur Jędrzejczyk. Reprezentacyjny obrońca w wyjazdowym meczu z Schalke rozegrał 75 minut w czasie których miał sporo kłopotów z tym, by uporać się z ruchliwą ofensywą gospodarzy. W pierwszym kwadransie było jeszcze nieźle, bo to Rosjanie mieli inicjatywę i starali się wcisnąć gola, ale gdy już do głosu doszli podopieczni Markusa Weinzierla, to kontrowali bezlitośnie. Najpierw znakomicie wrzutkę z lewego skrzydła zamknął Junior Caicara, a po chwili strzał Konoplianki dobił Bentaleb.
Mimo wszystko zawodnicy z Krasnodaru mieli szczęście w nieszczęściu – choć z Gelsenkirchen wracają bez punktów, to ich szanse na awans do fazy pucharowej nadal są spore. Niespodziewanie u siebie przegrała bowiem Nicea, dzięki czemu ekipa Jędrzejczyka ma nad Francuzami trzy punkty przewagi na dwie kolejki przed końcem.
A jak już jesteśmy w temacie awansów – od dziś, już oficjalnie, rundę wiosenną pod kątem występów w europejskich pucharach planować mogą: Schalke 04, Ajax Amsterdam, Szachtar Donieck i Zenit Petersburg.
***
Komplet wyników za flashscore.com:
Fot.FotoPyK