Reklama

Dankowski o Górnik – Real: Mogliśmy postawić Królewskich pod ścianą

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2016, 13:44 • 5 min czytania 0 komentarzy

– Udało im się w trzynaście minut strzelić nam dwa gole, ale nie zawsze to może tak wyglądać. Że nastawienie z minuty na minutę się zmieni i pozwoli przechylić szalę zwycięstwa. Bo jak tak sobie przypominam, to oprócz tego, że prowadziliśmy 2:1, to jeszcze Krzysiek Baran miał drugą swoją sytuację bramkową. Wtedy naprawdę postawilibyśmy Real pod ścianą – wspomina w rozmowie z Weszło dwumecz Górnika Zabrze z Realem Madryt w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych obrońca tamtej ekipy ze Śląska, Józef Dankowski.

Dankowski o Górnik – Real: Mogliśmy postawić Królewskich pod ścianą

Pamięta pan, co czuł, gdy w 1988 wychodziliście na Bernabeu?

Po pierwsze – dumę. Po drugie, nie będę ukrywał, duże podniecenie. W końcu to stadion-legenda, na którym grało kilka wspaniałych drużyn, lepszych niż wtedy Górnik Zabrze i masa światowej klasy zawodników. Dlatego i ta duma, i wielkie podniecenie towarzyszyło wyjściu na ten stadion.

Prowadząc 2:1 na terenie Realu, pojawiła się myśl, że to też ludzie, że wielki Real jest do ogrania?

To, co tam się działo w czasie meczu było chyba pokłosiem tego, że Real podszedł do spotkania luźno. Nie będę ukrywał, że nas trochę zlekceważyli. Dobry wynik z Chorzowa dawał przewagę, która pozwalała im na zagranie tego meczu na luzie. Dopiero w czasie meczu, gdy przez 23 minuty, to my byliśmy w ćwierćfinale, oni momentalnie zaczęli zmieniać podejście. Udało im się w trzynaście minut strzelić nam dwa gole, ale nie zawsze to może tak wyglądać. Że nastawienie z minuty na minutę się zmieni i pozwoli przechylić szalę zwycięstwa. Bo jak tak sobie przypominam, to oprócz tego, że prowadziliśmy 2:1, to jeszcze Krzysiek Baran miał drugą swoją sytuację bramkową. Mogło być naprawdę ciekawie, gdyby udało nam się jeszcze jednego gola zdobyć. Wtedy naprawdę postawilibyśmy Real pod ścianą.

Reklama

Coś z tego dwumeczu szczególnie zapadło w pamięć? Te salta Hugo Sancheza po golu na 0:1, po waszym błędzie siedziały pewnie później w głowie?

Nie, właśnie że nie. Ta pierwsza bramka strzelona przez niego faktycznie była pechowa, bo piłka zaplątała się między nogami Markowi Piotrowiczowi. To było chyba zresztą przyczynkiem do tego, że Real podszedł do nas inaczej. Nie powiem, że kompletnie nas zlekceważył, ale dało się odczuć takie rozluźnienie. A co faktycznie zapadło w pamięć? Wspaniałe podania Michela do napastników, no i zmiana Vazqueza, który wszedł na zmianę i napędził atak „Królewskich”. Rozklepali nas w końcówce tego spotkania, nie ma co mówić.

Tamten Real to był najtrudniejszy przeciwnik, przeciwko któremu przyszło panu grać w całej karierze?

Nie, zdecydowanie nie. Najtrudniejszy do gry był jednak Bayern. W Monachium też wyszliśmy na prowadzienie, zresztą również po przegranym spotkaniu na Stadionie Śląskim, ale mimo wszystko to oni byli drużyną, która od początku do końca podeszła do nas poważniej. Z perspektywy czasu to właśnie Bayern postrzegam jako najsolidniejszego przeciwnika spośród tych, z którymi przyszło nam w tamtych czasach grać, ponad Juventusem, Realem czy Glasgow Rangers. Szczególnie, jeśli mówimy o wykonaniu swojej roboty na boisku.

Za spotkanie z Realem mieliście obiecane jakieś większe premie? 

Ciężko mi sobie przypomnieć. Wydaje mi się, że były rozmowy o takowych, nawet niekoniecznie przy przejściu, ale każdym dobrym wyniku, czyli nawet remisie w jednym ze spotkań. Bo już samo to oznaczało wielki prestiż. Prawdopodobnie były, może nawet podwójne czy potrójne, ale stało się tak, jak się stało, przegraliśmy obydwa mecze, więc premii dostać – nie dostaliśmy. Na dziś zostają tylko wspomnienia.

Reklama

Ale za to jakie.

W sumie tak. Nie do wiary, że to już 28 lat od tego meczu. I tak jak po premiach dziś pewnie by nie było ani śladu, tak te wspomnienia zostają do końca.

Podobno po meczu w Madrycie trenerom Realu bardzo spodobał się strzelec pięknego gola na 1:1 Piotr Jegor. Było coś na rzeczy?

Szczegółów nie znam, ale tak – Real był zainteresowany Piotrkiem. Mówiło się o tym przez dobre dwa tygodnie. Być może zaciągnięte przez klub z Madrytu informacje, prześledzenie kariery Piotrka, bliższe przyjrzenie się mu spowodowało, że zrezygnowano z tamtego ruchu. Detali nie znam, ale mówię to z pełnym przekonaniem: to była prawdziwa informacja.

Jegor mówił w jednej z rozmów, że transfer zablokowano, powołując się na przepis odnośnie jego wieku, bo nie miał skończonych 28 lat.

W każdym takim zdarzeniu jest i prawda, i nieprawda. Wtedy mając na stanowisku prezesa pana Szlachtę, jestem przekonany, że można było ten przepis obejść i uzyskać zgodę na transfer. To chyba nie do końca było związane właśnie z nim.

Patrząc na dzisiejszy Real i porównując go z tym sprzed trzech dekad – to Real tak poszedł do przodu, czy może poziom polskiej piłki tak się obniżył, że marzenia o wynikach jak wasze, porażkach jednym golem i w Polsce, i na Bernabeu, wydają się być marzeniami ściętej głowy?

Niech to nie zabrzmi jakoś filozoficznie, ale światowa piłka nam odjechała. Zespoły europejskie z ich mocno rozbudowanymi bazami, sztabami szkoleniowo-medycznymi, sieciami skautingu, mające możliwość sprowadzania gwiazd światowego formatu powoduje, że ten dystans między piłką światową a Polską, nawet mimo osiągnięcia ostatnio dobrego wyniku na Euro, zwiększa się bardzo szybko. Nasze kluby niestety, ale zostały daleko, daleko w tyle. Nie mają możliwości, by w sposób tak bardzo profesjonalny zbliżać się do poziomu piłki europejskiej. Jestem pewien, że te problemy bazy, sztabów szkoleniowych, skautingu, spowodują, że czy Legia, czy Lech po krótkich przebłyskach i tak nie będą w stanie na dłuższą metę rywalizować z europejskim topem.

Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA

fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...