Reklama

Śpieszmy się chwalić piłkarzy, których nie widzimy. Tak szybko się demaskują

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 października 2016, 12:48 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tomasz Cywka przez długie lata uchodził za bardzo przyzwoitego piłkarza. Głośniej lub ciszej mówiło się nawet, że mógłby dostać szansę w pierwszej reprezentacji. No bo skoro utrzymuje się na poziomie Championship, no to musi potrafić więcej niż przeciętny polski ligowiec, który do takiej Anglii pojechałby tylko z bagażem podręcznym, bo przecież wiadomo, że zaraz wróciłby z podkulonym ogonem. Cywka miał bardzo dużą przewagę – nikt w Polsce (poza rodziną) dokładnie nie śledził tydzień w tydzień jego poczynań. Ten czar prysł w zasadzie dopiero, gdy został piłkarzem Wisły Kraków. 

Śpieszmy się chwalić piłkarzy, których nie widzimy. Tak szybko się demaskują

Nagle okazało się, że gość, który przez lata kasował wypłatę w funtach, od przeciętnego ligowca różni się tylko tym, że potrafi oglądać anglojęzyczne filmy bez lektora i napisów.

No bo umówmy się – bardzo przyzwoity, lub po prostu przyzwoity, piłkarz nie miałby problemów z tym, by regularnie grać w dzisiejszej Wiśle Kraków. Halo, gra w niej będący kompletnie bez formy Rafał Boguski! Bardzo przyzwoity piłkarz nie byłby traktowany w Krakowie jako zapchajdziura, którą warto trzymać w składzie tylko dlatego, że “przyjdą kartki, kontuzje, to się przyda”. Coś tu poszło nie tak.

Nie zrozumcie nas źle, nie negujemy tego, że Cywka był wielkim talentem. Na pewno nieprzypadkowo wyjechał jako 18-latek do Wigan Athletic. Nieprzypadkowo również Michał Globisz ściągał go na zgrupowania juniorskich reprezentacji. Ostatnio nawet ukazał się u nas wywiad z Mariuszem Sachą, byłym kolegą Cywki z tych kadr. Kto najbardziej wtedy imponował? Krychowiak, Janczyk, Fojut i właśnie zawodnik Wisły. – Człowiekiem z tej kadry, którego podziwiałem, był Tomek Cywka. Bardzo dużo widział, ciągle biegał, naprawdę nie widziałem nikogo z taką wytrzymałością. Gra na niego do najprzyjemniejszych nie należała – każdego potrafił zabiegać.

Niedługo minie 1,5 roku od momentu, gdy Cywka wrócił do Polski. Jeszcze na początku wiele osób w Krakowie było nim oczarowanych. Człowiek, który widział wszystkie sparingi Wisły przed poprzednim sezonem, mówił nam nawet, że trudno znaleźć w całej Ekstraklasie drugiego piłkarza, który grałby na takiej intensywności i przy tym tak wysokim procencie dobrych decyzji podejmowanych na boisku. Potem zaczęła się liga, na dzień dobry zaliczył nieco przypadkową asystę przy trafieniu Crivellaro i… to by było na tyle.

Reklama

Jego poprzedni sezon ligowy w liczbach wygląda tak:

27 występów, 0 goli, 1 asysta (tak, to ta wspomniana), 0 kluczowych podań, średnia not: 3,69.

W tym jak na razie:

6 występów, 0 goli, 2 asysty, o kluczowych, średnia not: 4,60.

Niby jest postęp, ale to stwierdzenie z naciskiem na “niby”. Najgorszy okres Wisły Cywka przesiedział na ławce, raczej nie dlatego, że był lepszy od tych, którzy dawali ciała. Najlepszym podsumowaniem jego dotychczasowego pobytu w Krakowie jest to, że wystąpił na większej liczbie pozycji, niż zaliczył dobrych występów. I to może nawet dwa razy większej.

Dziś się przyda, bo z powodu kartek przeciwko Zagłębiu nie będzie mógł zagrać Krzysztof Mączyński. Czyli – o ile Wdowczyk nie zdecyduje się jednak na Brleka – występ na ulubionej pozycji piłkarza. Może wygryzienie Mączyńskiego na stałe będzie ciężkie, ale lepszej szansy, by ratować wizerunek przyzwoitego piłkarza, Cywka może szybko nie dostać.

Reklama

tcfCLDV

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...