Pierwotnie plan był taki, że drużynę obejmie, gdy ta utrzyma się w lidze, a on zyska całe lato na to, by przygotować ją do kolejnego sezonu. Życie napisało jednak trochę inny scenariusz – jako kompletny żółtodziób musiał ratować zespół przed spadkiem, a gdy to już z powodzeniem wykonał, to poszedł za ciosem i w ciągu kilku tygodni zbudował jeden z najlepszych zespołów w lidze. Julian Nagelsmann to bez wątpienia trenerskie objawienie ostatnich miesięcy nie tyle w Bundeslidze, co w całej Europie.
O tym, że jest nieprzeciętnie zdolny wiedzieli wszyscy. Osiągał sukcesy z drużynami młodzieżowymi, interesował się nim monachijski Bayern. Zagadką było jednak to, jak poradzi sobie w seniorskim futbolu. Nie chodziło nawet o umiejętności czy wiedzę czysto teoretyczną, bo tę miał bez wątpienia ogromną. Nie wiadomo było po prostu jak przyjmie go szatnia. Jego, 29-latka, który miałby pouczać starszych od siebie facetów i uczyć ich futbolu.
Teraz już wiemy, że młody szkoleniowiec nie miał z tym najmniejszych problemów. „Wieśniaków” przejął 11 lutego tego roku, poprowadził w 23 meczach, a średnią punktów na mecz (1,83) bije wszystkich swoich poprzedników na głowę – łącznie z Ralfem Ragnickiem, który TSG wprowadził do Bundesligi, a z rozpędu wywalczył też mistrzostwo jesieni.
Na tę chwilę Hoffenheim plasuje się w tabeli na czwartym miejscu i – obok Bayernu i RB Lipsk – jest jedyną drużyną, która nie przegrała jeszcze w tym sezonie meczu. Nagelsmann płynnie rotuje systemami – jego zawodnicy czasem grają w ustawieniu z czterema obrońcami, a czasem z trzema. Wyciska maksimum z piłkarzy absolutnie przeciętnych, bo przecież nazwiska kupionych latem Kramarica, Ruppa, Vogta czy Demirbaya na kolana nie rzucają. A pamiętać trzeba przy tym, że Bayer Leverkusen zdążył mu podebrać Kevina Vollanda, a Jonathan Schmid czmychnął do Augsburga.
To, że Nagelsmann ma niezwykłe możliwości widać zresztą nie tylko po miejscu w tabeli czy średniej liczbie punktów na mecz. Sukcesy 29-latka kłują w oczy innych trenerów – Roger Schmidt w wiązance puszczonej pod adresem Juliana w ostatnim meczu krzyczał: „Nie myśl, że wymyśliłeś futbol na nowo!”. A zdaje się właśnie, że opiekun Hoffenheim to właśnie robi – dla swoich piłkarzy wymyśla futbol na nowo, bo w normalnych okolicznościach nie ogrywaliby na wyjeździe „Aptekarzy” 3:0 łapiąc kontakt z ligowym podium.