Piotr Ćwielong i Sławomir Peszko. Oto obaj zawodnicy, którzy w mniejszym bądź większym stopniu odcisnęli piętno na polskiej piłce. Jeden mówił, że w niedzielne popołudnie pogoda nie sprzyja do gry, drugi – naprawdę sporo zdążył nawywijać poza boiskiem. A na boisku? Ćwielong odbił się od ściany w drugiej lidze niemieckiej, Peszko – i klubowo, i reprezentacyjnie wszedł poziom wyżej, ale też zazwyczaj był brutalnie weryfikowany.
Obaj do Polski wrócili – tak, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości – z podkulonym ogonem. Ćwielong w pierwszych tygodniach tego sezonu budował formę fizyczną, a jeden z jego kolegów z szatni nie mógł się nadziwić jego świetnym umiejętnościom. Peszko z kolei optymalną dyspozycję budował cały poprzedni sezon, w międzyczasie będąc czołganym po ziemi przez Thomasa von Heesena.
I Ćwielong, i Peszko pokazali, że są w stanie odzyskać dawny gaz. Być może też są kolejnymi zawodnikami, którzy obnażają słabości naszej ligi i to, jak niewiele potrzeba, by w niej błyszczeć, ale to w tej chwili mało istotne. Dla tych, którzy przewidzieli, że po trzynastej kolejce Peszkin czwarty raz będzie wśród kozaków, szacun. Przy obecnej formie pytania, czy należy mu się powołanie do reprezentacji, tracą prawo bytu.
Miniona seria spotkań w ogóle była interesująca pod kątem zawodników ofensywnych. Nie będziemy ukrywali, ledwo ich upchnęliśmy – dwaj boczni, ofensywni pomocnicy, z przodu skrzydłowi Ćwielong, Peszko, Grajciar (choć sporo schodzi do środka) i Flavio Paixao, który wysłał sygnał, że na ławce siedzieć nie zamierza. Do kozaków nie załapali się już Niezgoda, Kante, Woźniak i paru innych.
W jedenastce najgorszych również trafiamy na dobrze znane nam twarze. Jest po raz trzeci Kallaste, jest po raz trzeci Wierchowcow, podczas którego obecności na murawie Korona traci gola średnio co 23,5 minuty (21 bramek w 495 min.). Powinni być też Grzelak czy Cebula – również zaliczają się do tych, którzy zwolnienie trenera Tomasza Wilmana muszą mieć na sumieniu – ale konkurencja była naprawdę niezła.
Wystarczy wspomnieć Heberta, który myślał, że jest w stanie dotrzymać kroku Sławomirowi Peszce, ale szybko się poskładał – był permanentnie objeżdżany i wyprowadzany w pole. Wystarczy wspomnieć fatalnego po raz kolejny Tomasza Jodlowca, który zapewne nie może się doczekać przerwy zimowej, w końcu dłuższego resetu. Arkę w ten weekend załatwili Zjawiński ze Szwochem, a Merebaszwili…
Za to kochamy @_Ekstraklasa_ 😂😂😂 pic.twitter.com/21EzW4kYQE
— Grzeniu (@Grzeniu8) October 22, 2016
Fot. FotoPyk