Reklama

Jak marnować setki? Na wykład zaprasza profesor Merebaszwili

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 października 2016, 17:23 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wyobraźcie sobie taką sytuację: w końcu udaje wam się zaprosić na randkę dziewczynę z waszych mokrych snów. Idziecie do fajnej knajpki, świetnie razem się bawicie, lecz co ważniejsze – czujesz, że też wpadłeś jej w oko. No więc odprowadzasz ją pod same drzwi i w momencie, w którym już paść ma kluczowe pytanie, robisz coś kompletnie kompromitującego. Dajmy na to – puszczasz brzydkiego bąka, tym samym kończąc świetnie zapowiadający się wieczór. 

Jak marnować setki? Na wykład zaprasza profesor Merebaszwili

Historyjka ta tylko z pozoru jest z tzw. dupy. Ma związek z meczem Wisły Płock z Górnikiem Łęczna, wydaje nam się bowiem, że właśnie tak jak jej bohater musiał się dziś czuć Giorgi Merebaszwili. Mógł być postacią numer jeden tego spotkania, mógł strzelić hat-tricka. Wszystko robił bardzo dobrze, ale do kluczowego momentu, w którym trzeba było wepchnąć piłkę do siatki. Wtedy widzieliśmy strzały, które uznać można właśnie za takie brzydkie bąki. Na przykład ten.

Poza tym jeszcze jedno pudło i strzał w Prusaka. I tak przez Gruzina zamiast prowadzenia 3-0 mieliśmy bezbramkowy remis po pierwszej połowie. Generalnie prosta jest historia tego spotkania. Wisła Płock była lepsza, ale trzy punkty jadą do Łęcznej (pierwsze zwycięstwo na wyjeździe w tym sezonie), bo Górnik był skuteczniejszy.

Reklama

85 minut meczu upłynęło nam pod znakiem pomyłek i długich fragmentów nudy. Mylił się nie tylko Merebaszwili, ale też np. Kante czy Bonin. Co gorsza mylił się również sędzia Tomasz Kwiatkowski, który najprawdopodobniej:

– powinien podyktować karnego dla Górnika za uderzenie łokciem Bozicia na linii pola karnego (skończyło się na wolnym),
– nie powinien odgwizdywać spalonego Kante, w sytuacji w której Hiszpan po podaniu Recy wyszedł sam na sam z Prusakiem.

I tak nam się to średnio ciekawie spotkanie powoli zbliżało ku końcowi, aż nagle piłkarze obu drużyn przypomnieli sobie, że w tej zabawie chodzi jednak o strzelanie bramek. I tak najpierw Piesio wykorzystał piękne, przytomne podanie Danielewicza. Dwie minuty później Kante za drugim razem wykończył wrzutkę Stępińskiego. A na koniec, gdy sędzia miał już odesłać piłkarzy do szatni, piłkę do bramki po dośrodkowaniu Drewniaka z rożnego wbił sobie Kiełpin.

Równie piękna, co niespodziewana przejażdżka karuzelą. Panowie (no może poza tobą, Seweryn), nie można było tak z godzinę wcześniej?

Wisła przegrywa trzeci mecz z rzędu, lecz znów więcej w tym pecha niż braku piłkarskiej jakości czy słabej gry. Co nie zmienia faktu, że będzie tych punktów na koniec trochę brakować. Na przyszłość radzimy zaopatrzyć się w podkowy też inne amulety.

MdGPnZh

Reklama

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
26
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...