Dobry czas przeżywa ostatnio Bournemouth Artura Boruca – Wisienki były przed meczem z Tottenhamem niepokonane od trzech spotkań i potrafiły choćby zlać Hull 6:1, a przecież kogo jak kogo, ale ich o takie wyniki podejrzewamy rzadko. No, chyba że w drugą stronę. W każdym razie, dziś Boruc i koledzy mieli przejść prawdziwy test, bo na ich stadion przyjeżdżały Koguty, również będące w dobrej formie. I gospodarzom udało się ten egzamin zaliczyć bardzo poprawnie.
Jaki to był mecz dla polskiego bramkarza? Wbrew przedmeczowym przypuszczeniom spokojny, Artur nie musiał ratować swojej ekipy rozpaczliwymi interwencjami, ponieważ jego koledzy bronili mądrze, a i Tottenham nie miał większego pomysłu, jak rozbić ten solidnie zbudowany mur. Co Polak miał do obronienia to bronił, zresztą bardzo pewnie, nie wprowadzał niepotrzebnej nerwowości. Szczęście miał raz, kiedy odprowadził piłkę wzrokiem, a ta pocałowała aluminium.
Doszło do tego, że w pierwszej połowie to Lloris musiał wykazać się klasą – jego parada przy strzale Danielsa to naprawdę duża rzecz, Francuz szedł już w drugą stronę, ale zostawił nogi i zbił uderzenie na poprzeczkę.
Osobny akapit należy się też sędziemu Pawsonowi, który do meczu przystąpił nieprzygotowany, zapomniał bowiem wziąć ze sobą czerwonej kartki. Trudno o rozsądniejsze wytłumaczenie tego, dlaczego na przykład tutaj z boiska nie wyleciał Sissoko:
Sissoko’s pure scum. Dish out a ban @FA pic.twitter.com/C8am0p2n8R
— 🌬 (@MajesticMesut) 22 października 2016
Poza tym, pod prysznic przed czasem też mógłby się udać na przykład Lamela za dwie żółte kartki. Oj, słabo gwizdane było to spotkanie.
*
Z kolei na Emirates przyjechało Middlesbrough, które ma naprawdę dość ciekawą paczkę – Negredo, Valdes, Ramirez, Traore i tak dalej, jest kim grać. Nie przekłada się to jednak na wyniki, beniaminek ma ledwie jedno zwycięstwo i wisi ostatkiem sił nad strefą spadkową. Dziś z Arsenalem zagrali za to naprawdę dobrze – bronili się mądrze, czasem szczęśliwie, czasem ratował tyłek Valdes, ale skutecznie. Kariera Hiszpana to też ciekawa sprawa, opuścił na własne życzenie Barcelonę, nie poszło mu w United, potem zakręcił się w Belgii, czyli daleko od najwyższego poziomu, a teraz gra dla beniaminka Premier League. I dziś pokazał się z dobrej strony, czuł ten mecz. Raz popełnił błąd, kiedy niepotrzebnie opuścił posterunek i prawie Arsenal walnął na pustaka, ale poza tym duża klasa i pewność siebie.
Arsenal w końcu wcisnął bramkę, ale sędzia słusznie jej nie uznał, Oezil był na spalonym – cóż, nie zawsze jest niedziela. A właściwie nie zawsze sędziuje Pawson (znowu on!), który wcześniej podarował bramkę Kanonierom, kiedy Kościelny w meczu z Burnley wepchnął piłkę do siatki ręką i ze spalonego.
*
Potraciły punkty dwa kluby z Londynu, toteż swoją szansę wyczuł Liverpool. Długo wydawało się, że WBA nie jest na dziś rywalem dla The Reds i by wywieźć jakieś punkty z Anfield potrzebowaliby pomocy niebios. Jednak nie, przeciętnie grającym gościom wystarczył rzut rożny, żeby narobić prowadzącemu 2:0 Liverpoolowi smrodu – klątwa tego wyniku prawie dosięgła więc Kloppa, ale ostatecznie Niemiec i jego podopieczni się obronili.
Nam najbardziej przypadł do gustu gol Mane, a właściwie wrzutka Firmino – była idealna, wymierzona znakomicie z perfekcyjną parabolą. Pewnie, trafienie Coutinho to też ładna sztuka, ale tamta akcja gospodarzy wyszła perfekcyjnie, nie dało się tego lepiej zagrać. Liverpool wygrywa i wszyscy mogą być tam zadowoleni, no prawie wszyscy.
Daniel Sturridge is not having a great time on the bench https://t.co/KKHEwuvHYI pic.twitter.com/XcbvtHOYIZ
— MailOnline Sport (@MailSport) 22 października 2016
*
Nie wiemy czy to zwycięstwo West Hamu z Sunderlandem zwiastuje lepsze czasy dla Młotów, ale wiemy natomiast jedno i to od dawna – Payet to piłkarz po prostu zajebisty. Zobaczcie to:
Dimitri Payet with his chewing gum before the West Ham game 🔥https://t.co/yJJMEuRaAO
— Uber West Ham (@UberWestHam) 22 października 2016
*
Komplet wyników, łatwo można zauważyć, że piłkarze raczej kibiców nie rozpieszczali, jeśli chodzi o liczbę bramek: