We Włoszech nie uznają świętości – wczoraj klopsa zaliczył Buffon w meczu z Udinese, dziś wpadkę zanotował Handanović, też przecież bramkarz co się zowie. Różnica między oboma panami jest jednak taka, że Juventus swój mecz wygrał, a Inter wtopił u siebie z Cagliari.
Niemal równo miesiąc temu mediolańczycy byli w zgoła odmiennych humorach, po tym jak pokonali Juventus, jednak od tamtego meczu zaliczył dość stromy zjazd. Po zwycięstwie ze Starą Damą udało się jeszcze walnąć Empoli, ale potem już bryndza – remis z Bologną, porażka z Romą i teraz bęcki z Cagliari. I to bęcki bolesne, Inter zagrał po prostu przeciwko sobie, tak trzeba nazwać pudło z rzutu karnego Icardiego i wspomnianą wpadkę Handanovicia. Szkoda nam Słoweńca, do tego momentu bronił świetnie, a tutaj w jednej akcji zgłupiał i popełnił tak naprawdę dwa błędy, źle wyszedł do dośrodkowania, potem poprawkę sam wrzucił sobie do bramki.
Można powiedzieć, że w Interze nie jest różowo na boisku, ani poza nim. Bardzo głośno jest bowiem o Icardim, który w swojej niedawno wydanej książce poświęcił rozdział kibicom Interu – nie przedstawił ich tam w zbyt jasnym świetle, ci oskarżyli go o kłamstwa i żądają, by stracił opaskę kapitana. Wiceprezydent Interu, Javier Zanetti już zapowiedział, że podejmie odpowiednie kroki: – Czy podejmiemy jakieś akcje? Niestety tak. Fani są dla nas najważniejsi, są z nami zawsze i powinniśmy ich szanować. Nie możemy zaakceptować takiego zachowania od osoby, który pracuje dla naszego klubu. Po tym meczu odbędziemy rozmowę i zobaczymy co się wydarzy.
Cóż, tym karnym Icardi swojej sytuacji na pewno nie poprawił.
*
Nie wiemy, kto i w jaki sposób zaczarował stadion w Weronie, ale faktem jest, że nie padła tam żadna bramka, o której powiedzielibyśmy, że nie jest piękna bądź kuriozalna. A z racji, że bramki padły aż cztery – kibice nie mogli narzekać na jakość widowiska. Piękne strzelanie rozpoczął Kucka – kółeczko w środku pola i petarda z lewej nogi. „Tak dalej być nie będzie” – pomyślał sobie Niang, który najpierw przełożył sobie piłkę podeszwą na lewą nogę (zupełnie jak na futsalu) a następnie walnął po długim, Gol kontaktowy Birsy to za to perfekcyjnie wykonany rzut wolny, po którym bramkarz mógł co najwyżej pierdnąć. Dawno nie zdarzyło się spotkanie, w którym trzy gole to murowany pewniak do kandydowania na bramkę kolejki.
Kapitalnych bramek mogło być więcej, bo przecież po strzale daleka bliski celu był Suso czy Niang, Lapadula z kolei omal nie trafił do siatki po najdziwniejszym zwodzie weekendu, czyli… wejściu pomiędzy dwóch piłkarzy na czworaka. Na koniec meczu – dla rozluźnienia po tym festiwalu kapitalnych bramek – obejrzeliśmy, jak Bacca strzela gola Dainellim. Oddał strzał, który prawdopodobnie byłby niecelny, ale po kontakcie z piłkarzem Chievo kompletnie zmylił bramkarza i wpadł do siatki.
Kto zdecydował się spędzić niedzielny wieczór z meczem w Weronie, z pewnością nie narzekał.
*
Prawdziwie w kratkę gra natomiast rewelacja poprzedniego sezonu, czyli Sassuolo. Spójrzcie tylko na ostatnie pięć spotkań, zaczynając od najdawniejszego: wygrana – bęcki – wygrana – bęcki – wygrana. Dziś udało im się odwrócić wynik z Crotone i mają uroczy bilans, cztery zwycięstwa i tyle samo porażek. Nie chcemy natomiast przesądzać, że te męki to zwiastun dużo trudniejszego sezonu – siła ognia zespołu jest teraz ograniczona, wszyscy wyczekują tam powrotu Berardiego. Chyba dopiero gdy wróci, przekonamy się, na co tym razem stać ekipę z północy Włoch.
*
Komplet wyników: