Mecz Charltonu z Coventry City, League One. Dziesiąta sekunda meczu, a wtedy zaczyna padać deszcz – deszcz latających świń. O co tu chodzi? O wspólny protest kibiców obu drużyn, który mają dość działaczy-szkodników.
Plastikowymi świniami została zarzucona cała murawa. Ich zbieranie zajęło piłkarzom, arbitrom i służbom porządkowym ładnych kilka minut.
Pomysłodawcami akcji są kibice Charltonu, którzy mają dość właściciela Rolanda Duchateleta. Facet przejął klub w 2014, obiecywał złote góry, a rozkłada klub na łopatki. Pierwsze co zrobił, to sprzedał najlepszych graczy. Wkrótce zwolnił szanowanego trenera Chrisa Powella, który zdradził później, że Duchatelet próbował ustalać mu skład i taktykę.
Przed tym sezonem Duchatelet wywalczył sobie kredyt zaufania – solidne transfery, a także kultowe „wyciągniemy wnioski” przekonało fanów. Ale sezon trwa raptem dwa miesiące i znów trybuny mają temperaturę wrzenia.
Wreszcie dochodzimy do najistotniejszego: dlaczego akurat świnie?
– Mówisz, że wyciągnąłeś wnioski? Jasne, a świnie umieją latać!
W Coventry historia jest podobna, ale znacznie dłuższa. Tamtejsze władze, firma SISU, rządzą od 2007 i póki co jedyne, czego udało im się dokonać, to narobić monstrualnych długów. Nic dziwnego, że dołączyli do protestu.
I pomyśleć, że były czasy, gdy Coventry i Charlton mierzyły się ze sobą w Premier League…