Tak niejednoznacznej kolejki w Ekstraklasie to nie mieliśmy dawno. Po pierwsze, tylko dwanaście goli w ośmiu spotkaniach, czyli średnio półtorej bramki na 90 minut. Po drugie, sześć remisów, z czego trzy bezbramkowe, a w trzech pozostałych jeden z zespołów prowadził maksymalnie przez siedem minut. Po trzecie, jak już ktoś wygrał, to nie więcej niż różnicą jednego trafienia. Nic więc dziwnego, że w zestawieniu kozaków i badziewiaków mamy aż taki przynależnościowy miszmasz.
Wystarczy spojrzeć na najlepszą jedenastkę 10. kolejki i fakt, że osiem zespołów ma przynajmniej po jednym przedstawicielu, po dwóch – Cracovia, Zagłębia oraz Lechia.
Nieczęsto się zdarza, by tak niewielu piłkarzy otrzymało od nas notę 7. Nigdy się natomiast nie zdarzyło, by zawodnikiem z najwyższą oceną w całej kolejce (8) okazał się Piotr Tomasik. Żeby zmieścić w ekipie kozaków i lewego obrońcy Jagiellonii, i lewego obrońcę Lechii z ustawieniem musieliśmy trochę pomieszać. Ale dla nich było warto: z tych dwunastu goli w całej kolejce aż cztery padły po ich podaniach.
Zresztą, Tomasik już po raz trzeci w jedenastce najlepszych? No, tego się nie spodziewaliśmy. Widać po nim, że robi spore postępy pod wodzą Michała Probierza, że nie popełnia już prostych błędów w defensywie, że sporo daje drużynie z przodu (trzecia i czwarta asysta w sezonie).
Wawrzyniak też rozegrał najlepszy mecz w obecnym sezonie, do spółki ze Sławomirem Peszką – stworzył nieźle funkcjonującą lewą stronę w Lechii. „Peszkin” dopiero co wrócił po urazie, ale coraz mocniej się rozpędza.
Najgorsi w tej kolejce? Tu znów mamy niemałą różnorodność. Trzech gości z Ruchu, na czele z bardzo słabą w tym sezonie defensywą, oraz duży rozrzut po pozostałych zespołach:
– nieporadnie broniący Henger z Pogoni
– objeżdżany i prokurujący rzut karny Hlousek z Legii
– marnujący jedenastkę Popović z Wisły
– będący poza grą Masłowski z Piasta
– podejmujący same złe wybory Mackiewicz z Jagiellonii
– kompletnie bezproduktywny Dankowski ze Śląska
– potwierdzający kiepską formę Wolski z Lechii
– przypominający sobie zabrzańskie czasy Kante z Wisły Płock
I tu też ciężko wskazać kogoś, kto ewidentnie dał ciała. Odpowiedzialność za to, że ta seria spotkań była tak nudna i bezjajeczna, rozkłada się na barki kilku piłkarzy.
Fot. FotoPyk