Reklama

Nenad wyzwoliciel. Chorwat spuszcza Lecha ze smyczy

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2016, 11:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

140 strzałów, trzecie najwyższe posiadanie piłki w całej lidze, najwięcej wybijanych co mecz rzutów rożnych. Długo można wymieniać statystyki, według których Lech Poznań dysponuje w tym momencie poważną siłą ognia, popartą w dodatku niezwykle kreatywną drugą linią, a jednocześnie wszystkie można przekreślić patrząc na tę najważniejszą, bo dającą punkty. 8 bramek strzelonych w 8 meczach, 2. najgorszy bilans, lepszy jedynie od Piasta Gliwice.

Nenad wyzwoliciel. Chorwat spuszcza Lecha ze smyczy

– We Włoszech patrzono na mnie jak na szaleńca ze względu na ofensywny futbol grany przez mój poprzedni klub, Spezię – mówił na swojej pierwszej konferencji prasowej Nenad Bjelica. Rozbudzając (słusznie, jak się potem okazało) nadzieje na usadzenie kogoś z duetu Trałka-Tetteh i przywracając wiarę w to, że Lech może wreszcie być skuteczniejszy. No bo co z tego, że za kadencji Jana Urbana Lech oddawał średnio 17 uderzeń na spotkanie, skoro był jednocześnie najmniej celnie trafiającą ekipą ligi? Co z tego, że raz za razem miał okazję do wykorzystania stałego fragmentu gry, skoro w jednym meczu za Bjelicy zdobył więcej goli ze stojącej piłki (2) niż przez siedem pierwszych kolejek (1)?

We Włoszech patrzono na niego jak na szaleńca i Lech w jego pierwszym meczu zdecydowanie miał w sobie ten pierwiastek szaleństwa. Wskaźnik xG (expected goals) obliczany na podstawie ilości i jakości sytuacji do strzelenia gola, jaki przeciwko Kolejorzowi w debiucie Bjelicy osiągnęła Pogoń (2,87, za EkstraStats) był najwyższy na przestrzeni całych obecnych rozgrywek. Nawet Śląsk pakując pięć goli Wiśle nie wykreował tylu klarownych okazji bramkowych, co Pogoń przy Bułgarskiej.

Ale to, co dla kibiców znacznie ważniejsze, to że Bjelica wreszcie spuścił ze smyczy potencjał ofensywny zespołu. Znalazł szybki i skuteczny sposób na zdjęcie blokady, którą na Lechu za Urbana można było dostrzec gołym okiem. Nie krytykuje się go więc za to, że Zwoliński gdyby miał dzień, to mógłby zrobić Lechowi taką krzywdę, jak swego czasu w Szczecinie Marcin Robak, a chwali za to, że poznaniacy wreszcie wyszli piątką zawodników o inklinacjach typowo ofensywnych, predysponujących ich do załatwienia kwestii wyniku:

Radosław Majewski – 24 strzały i 25 kluczowych podań (najwięcej KP w lidze, o 1 więcej od Vassiljeva)*
Marcin Robak – 22 strzały i 11 kluczowych podań
Darko Jevtić – 10 strzałów i 9 kluczowych podań
Szymon Pawłowski – 9 strzałów i 9 kluczowych podań
Maciej Gajos – 10 strzałów i 11 kluczowych podań

Reklama

* statystyki z obecnego sezonu, stan przed 9. kolejką ekstraklasy

Z taką paką z przodu, z uwielbiającym się podłączyć Kędziorą, który jako strzelec i podający wcale nie odstaje od wyżej wymienionej piątki (14 strzałów, 9 kluczowych podań), na którą od pierwszego dnia postawił Bjelica, Kolejorzowi zwyczajnie nie przystoi dawać pretekstu do pisania o ataku jako o głównej bolączce. I gdy teraz raz jeszcze czytamy te słowa: patrzono na mnie jak na szaleńca ze względu na ofensywny futbol”, chyba zaczynamy rozumieć argumenty stojące za zatrudnieniem tego, a nie innego człowieka.

Zrobił pan dobre pierwsze wrażenie, panie Bjelica, proszę teraz tego nie spartaczyć.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...