Gdyby Łukaszowi Fabiańskiemu wkrótce zamarzył się angaż w większym klubie niż Swansea, mamy dla niego doskonałą wiadomość. Nie będzie musiał grzebać w powtórkach z poprzednich sezonów, żeby skleić wideo z najlepszymi interwencjami. Obrona Swansea na dzień dzisiejszy jest bowiem tak gówniana, że mecz w mecz ma gros okazji, by pokazać że fachura z niego nielichy.
Gdyby nie środowy mecz Legii, napisalibyśmy pewnie, że gorszej defensywy niż ta Łabędzi to dawno nie widzieliśmy. Koledzy Fabiana z formacji obronnej urządzili sobie bowiem specyficzny konkurs na najgorszą interwencję sezonu. Najpierw swój akces zgłosił Federico Fernandez, wycinając równo z trawą w polu karnym Shane’a Longa, ale odrzucić go postanowił sędzia Mike Jones, który zamiast w stu procentach słusznie podyktować karnego… wlepił żółtko Longowi.
Nie ma karnego, żółta dla Longa za symulkę 😮 pic.twitter.com/tczy4iMiA9
— Szymon Podstufka (@PodstufkaSzymon) 18 września 2016
I się zaczęło. Święci mocno się rozochocili, a wjeżdżanie pod bramkę Fabiańskiego przychodziło im łatwiej niż gościowi z platynową kartą w portfelu i rolexem na ręku wyrywanie podpitych szesnastek w klubie. Najpierw Nathan Redmond zrobił coś takiego:
Nathan Redmond panie i panowie pic.twitter.com/exo40MbzP3
— Szymon Podstufka (@PodstufkaSzymon) 18 września 2016
A kolejne sytuacje zaczęły sypać się jak z rękawa. A to piłka odbijała się od poprzeczki, pleców Fabiana i wychodziła w pole po uderzeniu Charliego Austina, a to sędzia gwizdał spalonego, który nie miał miejsca Redmondowi, a to strzał Longa z linii wybijał Naughton.
Wtedy coś od siebie postanowił dać duet hiszpańskich sabotażystów. Jordi Amat zamiast wybić dośrodkowanie, przedłużył je w stronę Charliego Austina, natomiast jego kompan z Półwyspu Iberyjskiego Angel Rangel postanowił odpuścić krycie Anglika na piątym metrze przed własną bramką, darując mu spóźniony o jakieś dwa i pół miesiąca prezent urodzinowy. No tego już zmarnować się nie dało. Raz jeszcze Fabiański bez winy, ale i bez szans.
Mimo porażki, która zdecydowanie powinna być znacznie wyższa niż 0:1, to kolejny znakomity występ Fabiańskiego. Już tydzień temu zbierał najwyższe noty mimo dwóch bramek wpuszczonych w meczu z Chelsea. Ba, France Football umieścił go nawet w jedenastce weekendu w Europie. Dziś znów – czystego konta brak, choć akurat Polaka za to winić zwyczajnie nie wypada.
***
Komentatorzy jak mantrę powtarzają przy każdym meczu Sunderlandu, że drużyna Davida Moyesa nie ma potencjału na walkę o górną połówkę tabeli, ale na pewno będzie nieznośnym przeciwnikiem dla każdego. Kopiącym, szarpiącym, gryzącym, byle tylko wyszarpać punkcik, może trzy.
By te słowa zmieniły się w rzeczywistość, Sunderlandowi trzeba jednak dwóch rzeczy, bez których ani rusz:
1) wybiegania każdej zdobyczy (Sunderland pokonuje zdecydowanie najmniej kilometrów w Premier League)
2) unikania takich farfocli:
Kane Goal!!!!!! COYS pic.twitter.com/iYPs55cMxb
— Gibocarrizan (@Gibocarrizan) 18 września 2016
Dziś ciała dał Djilobodji i cały wysiłek wcześniejszych minut poszedł się… kochać. Tottenham do tamtego momentu nie wyglądał aż tak przekonująco, byśmy powiedzieli: a, i tak coś by w końcu wcisnęli. Dopiero po golu Koguty zaczęły wjeżdżać w pole karne Sunderlandu jak w masło. Lamela mógł nawet spokojnie sobie w nim zatańczyć, przemierzając całą szerokość szesnastki praktycznie nie niepokojony.
Skończyło się na jednej, mogło – podobnie jak w przypadku Southampton – na kilku.
***
W ostatnim z dzisiejszych meczów Crystal Palace bez większych problemów ograło Stoke 4:1.