Reklama

Atlético też na piątkę przed starciem na Camp Nou

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 września 2016, 17:35 • 2 min czytania 0 komentarzy

Po tym jak piątkę w potyczce z Leganésem wcisnęła dziś Barcelona, Atlético w obliczu starcia w następnej kolejce na Camp Nou postanowiło zrobić to samo w spotkaniu ze Sportingiem Gijón. O ile jednak o grze rywala podopiecznych Luisa Enrique dało się powiedzieć naprawdę sporo dobrego, o tyle „Los Colchoneros” na Vicente Calderón przerobili Asturyjczyków na papkę dla niemowląt.

Atlético też na piątkę przed starciem na Camp Nou

Zanim dało się o tym meczu tak na dobrą sprawę cokolwiek powiedzieć było już w zasadzie pozamiatane. Pach, pach, pięć minut, 2:0. Najpierw piłkarski kryminał na dzień dobry odwalił Isma López, dzięki czemu sam na sam z bramkarzem znalazł się Griezmann, a następnie do siatki trafił po świetnym strzale z okolic narożnika pola karnego Kévin Gameiro.

Przy bezpiecznym prowadzeniu Atlético mogło spokojnie zacząć grać to, co lubi najbardziej. Tu przeciąć, tam podejść wyżej, uprzykrzyć rywalowi życie do granic możliwości, a następnie wyczekiwać idealnego momentu do zadania kolejnego ciosu. Trzeciego sztycha udało się w rezultacie zdobyć jeszcze przed przerwą po kapitalnym uderzeniu zza szesnastki – jakżeby inaczej – Antoine’a Griezmanna. Choć w drugiej połowie ekipa Diego Simeone – co nie może zbytnio dziwić – znacznie zwolniła, mimo wszystko i tak zdołała wcisnąć kolejne dwie sztuki – autorem obu był Fernando Torres. Najpierw Hiszpan wykorzystał podanie Ángela Correi, a w samej końcówce ustalił wynik z rzutu karnego.

Sporting od czasu do czasu niby próbował nieco przyspieszyć, niby starał się z rzadka sklecić jakąś składną akcję, jednak w gruncie rzeczy przypominało to bardziej spacer po klatce, w której rywala zamknęło Atlético. Tak naprawdę jedyną dobrą okazję na zdobycie bramki piłkarze Ablelardo stworzyli sobie na kilka minut przed końcem, jednak koncertowo spartolił ją Nacho Cases. Jeśli ktoś zastanawiał się przed tym meczem, czy siedem punktów zdobytych przez ekipę z Asturii w trzech poprzednich spotkaniach było w większym stopniu efektem wysokiej formy Sportingu czy łatwego terminarza, po potyczce na Calderón raczej nikt nie powinien mieć już większych wątpliwości.

Atlético potwierdziło z kolei, że po ligowym falstarcie wszystko jest już chyba w jak najlepszym porządku. Swoje zrobił Griezmann, z naprawdę fajnej strony pokazał się wreszcie Kévin Gameiro, który choć po części rozwiał dziś wątpliwości dotyczące tego, czy pasuje on do specyficznego stylu prezentowanego przez „Los Colchoneros”, a współpraca między formacjami w odróżnieniu do dwóch pierwszych kolejek nie wyglądała, jakby w tryby machiny „Cholo” wsypano dwie tony piachu. Ot, po prostu stare, dobre Atlético.

Reklama

Trzeba przyznać, że po tym, co dziś zobaczyliśmy, przyszłotygodniowe starcie „Los Rojiblancos” z Barceloną zapowiada się jeszcze bardziej kozacko.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
27
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...