Trudne jest życie mistrza – wszyscy, włącznie z Ranierim, byli przekonani, że Leicester będzie miało ciężej w tym sezonie, bo taka historia jak rok temu może zdarzyć się pewnie raz na sto lat. Jednak pewien stopień przyzwoitości wypada zachować, a brak zwycięstwa po trzech kolejkach na pewno nie byłby w dobrym guście. Lisy musiały dziś zagryźć Swansea i rzeczywiście to zrobiły, choć do końca drżały o wynik.
Przez długi czas nic nerwowej końcówki nie zapowiadało – widać było, kto rok temu pogodził wszystkich w lidze, a kto skończył sezon w drugiej połowie tabeli. W pewnym momencie Leicester tak przycisnęło, że zdenerwowany Guidolin musiał plastycznym ruchem pokazywać żeby jego ekipa wyszła wyżej w obronie, bo zaraz mogli stratować Fabiańskiego. Nic to nie dało – mistrzowie Anglii skarcili gości dwukrotnie. Raz Vardy, po klasycznej akcji Leicester, czyli podanie z głębi pola do szybkiego napastnika, a raz Morgan, który był najbardziej przytomny po rożnym i pokonał Fabiańskiego.
Dlaczego więc mistrzowie w końcówce drżeli? No, między innymi dlatego, że karnego obronił polski bramkarz – wyczuł uderzenia Mahreza – i dał swoim kolegom szansę. Ci wykorzystać ją chcieli, doszli nawet w kontakt, ale tylko na to było ich stać – pogoni za rywalem na pewno nie ułatwiała też murawa na której momentami piłka po prostu stawała.
Ranieri mógł więc świętować swój jubileusz, wygrał setny mecz w Premier League:
Claudio Ranieri has now won 100 games as a Premier League manager. pic.twitter.com/IOddkwA78j
— Squawka Football (@Squawka) 27 sierpnia 2016
Te trzy punkty na pewno Lisom się przydadzą, bo zaraz wyjazd do Liverpoolu, gdzie łatwiej nie będzie.
***
Skoro mowa o The Reds – Klopp nie mógł być zadowolony z dotychczasowej dyspozycji defensywy. Pięć straconych goli w dwa mecze? Słaby wynik. Można jeszcze zrozumieć straty na rzecz Arsenalu, ale Burnley nie powinno tak dotkliwie kąsać. Doszło więc do roszady – Klavana zmienił Matip i wyglądało to lepiej. Liverpool stracił najmniej goli w tym sezonie, ale jednak dał się znów walnąć, na dodatek w kluczowym momencie. Bramka Danny’ego Rose’a była bowiem wyrównująca.
Trudno w ogóle łączyć pojęcie sprawiedliwości z futbolem, ale ten gol dla Kogutów był średnio zasłużony. To goście długo wyglądali lepiej, szczególnie w pierwszej połowie zdominowali rywala. Wciąż brakowało jednak kropki nad i. Setkę, nie – dwusetkę zmarnował Coutinho, który dostał piłkę na wyrok i zawalił. Piąty metr, czysta pozycja, a gość daje się wykazać Vormowi i daje mu strzał, który bramkarz może obronić z przewiązanymi oczami.
Liverpool potrafił strzelić tylko z karnego (głupi faul Lameli), więc paradoksalnie – poprawili obronę, zapomnieli o ataku. A Tottenham? Klasyka, znów nie wygrali z The Reds, czekają na to od 2012 roku.
*
Leicester wygrało dopiero teraz, bo na ich drodze stanęło choćby Hull City. Wtedy uważano to za sporą wpadkę, dziś możemy być bardziej wyrozumiali, bo Tygrysy na początku sezonu naprawdę dają radę. Dziś, w meczu United też długo wyglądali przyzwoicie, parę razy nawet mocno zagrozili bramce de Gei. Raz na przykład przed golem uratował United tylko Shaw ofiarnym wślizgiem, innym razem po strzale Huddlestone’a i rykoszecie piłka minęła bramkę Hiszpana może o pół metra.
Jasne, to United dominowali, atakowali, ale wiele z tego nie było – Jakupović nie musiał uwijać się jak w ukropie. Nawet przy takich petardach:
POGBOOM! https://t.co/dgGcNleO2Y
— #WelcomeMustafi (@GoonerJaga) 27 sierpnia 2016
United dokręcili śrubkę dopiero w końcówce i wtedy już rzeczywiście oglądaliśmy obronę Czestochowy. Wpaść jednak nie chciało, bo w końcu zmuszony do gimnastyki Jakupović bronił dobrze, wyjmując na przykład strzał Rashforda. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze – dwie minuty przed końcem Rooney wystawił mu patelnię i to już młodszy kolega musiał wykorzystać.
*
Naprawdę cieszymy się, że Fabiański obronił karnego, bo zrobił to też wcześniej Boruc i potrafimy sobie wyobrazić setną dyskusję na temat meczu z Portugalią. Co różni obie jedenastki to fakt, że ta wyjęta przez Artura rzeczywiście coś dała – Bournemouth zremisowało z Crystal Palace. Długo, praktycznie do końca wydawało się, że ekipa Polaka sięgnie po komplet punktów, ale w ostatniej minucie Puncheon stwierdził, że ma inne plany i walnął z główki.
Artur Boruc obronił karnego w meczu Crystal Palace – Bournemouth #Polacyzagranicą pic.twitter.com/IR5om8yVFS
— Marcin Trzyna (@MarcinTrzyna) 27 sierpnia 2016
*
Wygrał w końcu Arsenal, bo wygrać w końcu musiał – ten zespół mimo wszystko ma jakość i będzie mniej lub bardziej regularnie sięgać po punkty. Dziś już po pierwszej połowie prowadził 3:0 z Watfordem, a ostatecznie stanęło na 3:1. Jakieś powody do optymizmu dla kibiców Szerszeni? Honorowego gola strzelił debiutujący Roberto Pereyra, mogą być z niego ludzie.
Tak na marginesie – widywaliśmy lepszy dobór koszulek.
*
Komplet wyników:
źródło: flashscore.pl