Legia Warszawa i Zagłębie Lubin, nasi tegoroczni pucharowicze – bo o Piaście i Cracovii, które rozegrały dwa mecze ciężko to napisać – w ostatnich meczach rozczarowują na krajowym podwórku. Jedni i drudzy zdążyli już odpaść z rozgrywek Pucharu Polski, a w dwóch ostatnich kolejkach zdobyli łącznie tylko trzy punkty.
Przede wszystkim Besnikowi Hasiemu niewiele daje rotowanie składem. Legia, nawet jeśli gra co trzy dni i mogłaby tym argumentem się bronić, zazwyczaj co trzy dni… zawodzi. To, że przegrywa na wyjeździe z Górnikiem Łęczna, nie jest może sensacją, po prostu niespodzianką. Ale że porażka 0:1 to zdecydowanie najniższy wymiar kary, przy słupku, poprzeczce, zmarnowanym rzucie karnym i niewykorzystanych kilku sytuacjach rywali? No, szok.
W Lublinie po raz kolejny zawiodła obrona mistrzów Polski – na prawej stronie permanentnie ogrywany był Broź, na lewej niewiele rzadziej Hlousek (jego do jedenastki już nie zmieściliśmy). Do tego gość ze środka obrony, Rzeźniczak, który niemal przy każdej możliwej okazji robi coś źle. Wśród badziewiaków jest jeszcze Michał Kucharczyk, kompletnie bezproduktywny w ofensywie i zbyt poważny pan piłkarz, by pracować w tyłach.
Dla przypomnienia:
@BL_1916 a Kucharczyk w pierwszym składzie będzie? pic.twitter.com/8a4hAJmxho
— TenSkonieczny (@theskonieczny) 13 sierpnia 2016
Zagłębie, które zdążyło w obecnych rozgrywkach zaliczyć sześć spotkań międzynarodowych, też dopadł wirus europucharowicza. I to ten klasyczny, w najgorszej postaci, w stylu Śląska czy Jagiellonii z poprzedniego sezonu: brak sukcesu w Europie, szybkie odpadnięcie w krajowym pucharze i pogubione punkty w lidze.
Lubinianie na razie potknęli się w Ekstraklasie tylko dwukrotnie, jakkolwiek patrzeć są liderem tabeli, ale w ostatnich meczach po prostu widać problem. Za bezbramkowy remis w Gliwicach trzem zawodnikom Piotra Stokowca daliśmy noty „2” – Janoszce, Papadopulosowi i Woźniakowi. Dwaj pierwsi zasłużyli na najgorszą jedenastkę w tej serii spotkań.
Paradoksalnie, spoglądając w zespół kozaków – również znajdziecie legionistę, również odpowiadającego za tyły. Rzecz jednak w tym, że Arkadiusz Malarz co chwila musiał naprawiać błędy biegających przed nim partnerów. A to obronił jedenastkę Bonina, a to sparował główkę Ubiparipa na słupek, a to zaliczył jeszcze co najmniej dwie kapitalne interwencje. Bez owijania w bawełnę: MVP.
Zresztą, że był to nietypowy mecz, potwierdzają porównania zawodników na niektórych pozycjach – Leandro poprzez wykonywaną robotę zjadał na śniadanie Hlouska, a Kucharczyk mógłby podpatrywać na treningach Bonina.
Po raz pierwszy w tym sezonie w ekipie kozaków oglądamy Sławomira Peszkę. To dokładnie tyle razy, ile przez całe poprzednie rozgrywki załapał się do tej jedenastki. Dla porównania, w zespole badziewiaków był… pięciokrotnie. Ale po Peszce widać pozytywną zmianę – pomógł mu choćby ze strony mentalnej wyjazd na Euro i ze strony fizycznej przepracowany okres przygotowawczy z Lechią. Dziś procentuje to na tyle, że musieliśmy zmienić mu w składzie pozycję, bo rezerwowy Ricardo Nunes z golem, asystą i statusem MVP byłby nie do wyjęcia.
Fot. FotoPyK