Dobra wiadomość na początku sezonu – wszystko wskazuje na to, że obaj beniaminkowie są w stanie coś pozytywnego do Ekstraklasy wnieść. Może jeszcze za wcześnie, by wyliczać konkrety, ale gdybyśmy mieli zrobić to teraz, wskazalibyśmy chociażby na stałe fragmenty Wisły Płock i pressing, który stara się stosować Arka Gdynia. W przypadku drużyny Grzegorza Nicińskiego w oczy od razu rzuca się jeszcze jedna sprawa, a mianowicie: różnica przepaść pomiędzy postawą zespołu w meczach na własnym boisku i tych wyjazdowych.
Bilans pierwszych: 3 mecze, 3 zwycięstwa, bramki 8-0. Drugich: 2 mecze, 2 porażki, bramki 1-6. I akurat w tym przypadku bardzo mocno zróżnicowane liczby świetnie oddają boiskowe wydarzenia, nie wynikają one z przypadku. Arka raz gra świetnie, a gdy trzeba ruszyć w Polskę, wygląda słabo. O tym, jak dobrze gra u siebie drużyna z Gdyni, niech świadczy jeszcze jedna statystyka – rywale zaczynają mieć problemy, by w ogóle oddać wyjazdowych meczach celny strzał. O ile jeszcze Wisła Kraków zaliczyła cztery takie próby, o tyle Ruch tylko dwie, a Śląsk we wczorajszym meczu – jedną. Przeciwnicy sprowadzani są na glebę i skutecznie pacyfikowani, a nawet zalążek takiej reguły w mocno wyrównanej Ekstraklasie to już coś warte odnotowania.
Stadion Arki już zaczyna być nazywany tu i ówdzie twierdzą. Oczywiście by zabrzmiało to poważnie, muszą iść za tym liczby i to na zdecydowanie dłuższym odcinku czasu, niż tylko pierwsze kolejki nowego sezonu Ekstraklasy. No to sprawdzamy również, jak to wyglądało jeszcze w I lidze:
– 2-0 ze Śląskiem Wrocław,
– 3-0 z Ruchem Chorzów,
– 3-0 z Wisłą Kraków,
– 1-1 z Chrobrym Głogów,
– 0-0 z Chojniczanką Chojnice,
– 1-1 z Bytovią Bytów,
– 0-0 z Olimpią Grudziądz,
– 2-1 z GKS-em Bełchatów,
– 3-0 z Pogonią Siedlce,
– 2-2 z Zagłębiem Sosnowiec,
– 4-2 z Wisłą Płock,
– 3-2 z Dolcanem Ząbki,
– 0-1 ze Stomilem Olsztyn.
By odkopać ostatnią ligową porażkę Arki na własnym stadionie, trzeba cofnąć się aż do października poprzedniego roku! Poza tym: 7 zwycięstw, 5 remisów, bramki 24-9. Jasne, dzielenie się punktami z pierwszoligowymi średniakami żadnej chluby gdynianom nie przynosi, ale pamiętajmy o jeszcze jednym – po meczu z Bytovią Arka zapewniła sobie awans, więc siłą rzeczy w jej poczynania mogło się wkraść jakieś rozluźnienie.
Co ciekawe, mimo wszystko w Gdyni mają prawo być lekko zaskoczeni takim rozwojem wypadków w Ekstraklasie. Jeśli przyjrzymy się dokładnie występom drużyny w poprzednim sezonie, w którym udało się wywalczyć awans, zobaczymy, że więcej punktów piłkarze Nicińskiego zdobyli w meczach… wyjazdowych. Dokładnie 38, przy 31 u siebie.
Czyli jednak można punktować również u innych. Ależ mocny byłby beniaminek, gdyby udało się utrzymać poziom u siebie i jednocześnie podnieść go na wyjazdach. Pierwsza okazja, by to zrobić już w następnej kolejce, w Warszawie w meczu z Legią. Czyli warunki będą sprzyjające.
Fot. FotoPyK