Reklama

Młoty w Europie, czyli Anglicy rozpoczęli sezon na eurowpierdole

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 lipca 2016, 11:29 • 2 min czytania 0 komentarzy

Angielskie kluby swoimi występami w europejskich pucharach dostarczyły nam w ostatnich latach mnóstwo pretekstów do szydery. Można nawet powiedzieć, że było ich tak wiele, że stało się to już trochę nudne jak, powiedzmy, prostowanie bzdur, które w wywiadach wygaduje Franek Smuda. Ale jednak jest różnica pomiędzy zbieraniem eurowpierdolu późną jesienią lub wczesną wiosną, a upokorzeniami w środku lata. A w tych powoli zaczyna się specjalizować West Ham United. 

Młoty w Europie, czyli Anglicy rozpoczęli sezon na eurowpierdole

To dopiero absurdalna historia. Może w momencie, w którym Leicester City potrafiło wygrać całą Premier League z trochę większym trudem przychodzi docenianie rozwoju angielskich ekip z drugiego szeregu, ale chyba nie ryzykujemy zbytnio pisząc, że West Ham pod wodzą Slavena Bilicia awansował do grona drużyn, na które zerka się z przyjemnością. Czarodziej Payet i spółka odwalili kawał dobrej roboty w poprzednim sezonie ligowym, koniec kropka.

A gdy trzeba wyściubić nos poza Wyspy – kaplica.

W poprzednim sezonie w eliminacjach do Ligi Europy udało się prosto z wakacji załatwić  FC Lusitanos z Andory, a później zaczęły się ciężary:

– o rozstrzygnięciu w dwumeczu z maltańską Birkirkarą FC zadecydowały dopiero rzuty karne, a w trakcie gry kilka lat za stary i kilkanaście kilogramów za ciężki Fabricio Miccoli i jego anonimowi koledzy potrafili ośmieszyć angielskich grajków,
– rumuńska Astra Giurgiu potrafiła wywieźć z Boleyn Ground remis 2-2, pomimo tego, że West Ham zagrał już niemalże na galowo, z rewanżu dopełnić dzieła zniszczenia, wygrywając 2-1.

Reklama

No i do tej listy musimy dopisać wczorajszy oklep od słoweńskiej ekipy NK Domżale. 1-2 na terenie przeciwnika.

Oczywiście to jest ten moment, w którym możecie powiedzieć: „eee, pewnie położyli na to laskę”. Ale patrzymy na skład i wychodzi nam na to, że „nie do końca” łamane na „nic z tych rzeczy”.

Adrian – Michail Antonio, Havard Nordtveit, Winston Reid, Sam Byram – Pedro Obiang, Cheikhou Kouyate – Sofiane Feghouli, Mark Noble, Enner Valencia – Andy Carroll.

To zdecydowanie nie są leszcze, Stefan. To jedenastka warta kilkadziesiąt milionów funtów. Rzecz jasna dalej można utrzymywać, że „eee, pewnie położyli na to laskę”, można nawet podbijać teorię, że wszystko poszło zgodnie z planem Bilicia, który domaga się dalszych wzmocnień, ale czasami mamy wrażenie, że to wykazujemy się większym zrozumieniem dla angielskich wpadek niż sami Anglicy. Nawet jeśli w rewanżu przeciwnik zostanie zmiażdżony tak, że rodzice będą zasłaniać oczy swoimi dzieciom, to niesmak pozostanie.

Choć naprawdę nie postawilibyśmy złamanego grosza na to, że tak się to skończy.

Reklama

Najnowsze

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...