Reklama

Samobójcze arcydzieło i mecz na wagę pucharu. Pamiętne boje Arki z Wisłą

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 lipca 2016, 11:32 • 5 min czytania 0 komentarzy

Po pięciu latach do Gdyni wróci dziś upragniona Ekstraklasa. Już na starcie gdynianom postanowiono zaserwować danie szefa kuchni, czyli starcie z Wisłą Kraków. W historii spotkań Arkowców z Wiślakami nie brakowało bowiem zjawiskowych goli, skandali, łez szczęścia, zwycięstw na wagę trofeów czy hańbiących pogromów…  Z tej okazji przypomnijmy sobie kilka najbardziej pamiętnych konfrontacji obu zespołów.

Samobójcze arcydzieło i mecz na wagę pucharu. Pamiętne boje Arki z Wisłą

19 listopada 2005, Arka Gdynia – Wisła Kraków 1:0

Rzecz działa się w pierwszym sezonie Arki w Ekstraklasie po wielu latach tułania się nie tylko po zapleczu, lecz także niższych ligach. Życie po – jak miało się potem okazać – kupionym awansie dla gdynian nie było łatwe. Pierwsze zwycięstwo przyszło dopiero w 10. kolejce przeciwko Odrze Wodzisław. W 14. serii gier Wisła przyjeżdżała natomiast nad morze jako ówczesny mistrz kraju i na oczach 12,5 tysiąca widzów sensacyjnie przegrała. A paczkę miała przecież wówczas naprawdę bardzo solidną. Idealna okazja, by zabawić się chwilę w Tomasza Hajtę:

wisłaźródło: 90minut.pl

Bohaterem został Grzegorz Pilch, który najpierw w 71. minucie zmienił obecnego szkoleniowca Arki, Grzegorza Nicińskiego, a chwilę później trafił do siatki. Wynik 1:0 utrzymał się już do końca, a kibice w Gdyni chyba nie do końca wierzyli, w to, co właśnie działo się na ich oczach. Było to jedyne jak dotąd domowe zwycięstwo Arki nad Wisłą w Ekstraklasie w bieżącym tysiącleciu. Oraz tak naprawdę jeden z nielicznych błysków Pilcha na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. O dalszych losach byłego napastnika lepiej jednak nie wspominać.

Reklama

10 maja 2006, Wisła Kraków – Arka Gdynia 3:1

W pamięci miało pełne prawo pozostać także rewanżowe starcie z 29. kolejki w Krakowie. Po 28 seriach gier Wisła wciąż miała teoretyczne szanse na mistrzostwo. “Biała Gwiazda” musiała wygrać z Arką, Legia zgubić punkty w Zabrzu, a w ostatniej potyczce miało dojść do bezpośredniej konfrontacji lidera z wiceliderem.

tabelaźródło: 90minut.pl

Choć Arka objęła prowadzenie po golu Radosława Wróblewskiego, do niespodzianki nie doszło – Wisła wygrała koniec końców 3:1. Wynik jest tutaj jednak kwestią drugorzędną. Bardziej pamiętane będzie to, co działo się w ostatnich minutach potyczki, gdy niecierpliwie wyczekujący wieści z Zabrza Wiślacy zaczęli przeskakiwać ogrodzenia i gromadzić się tłumnie wokół murawy. Po golu Marka Zieńczuka w doliczonym czasie sędzia od razu zakończył mecz, jednak prawdziwa afera dopiero miała się zacząć.

– Marcin Kiczyński został znokautowany przez kibiców Wisły. Grzegorz Jakosz cudem uniknął linczu. Ta sytuacja jest kompromitacją dla organizatorów. Ale jak sędzia mógł pozwolić na to, aby gra była kontynuowana, gdy kibice byli przy murawie. Powinien przerwać mecz i rozpocząć dalszą grę po wyjaśnieniu sytuacji, popełnił błąd. Nie wiem jaka będzie reakcja działaczy Arki, ale na pewno nie zostawimy tej sprawy bez echa – komentował na gorąco całe zajście trener gdynian, Zbigniew Kaczmarek.

Wisły walkowerem jednak nie ukarano, ponieważ Paweł Gil w protokole odnotował, że spotkanie zostało zakończone, a nie przerwane. Klub z Reymonta ostatecznie ukarano czterema meczami bez udziału publiczności.

Reklama

21 sierpnia 2009, Arka Gdynia – Wisła Kraków 0:1

Gdynia, czwarta kolejka sezonu 2009/10, Wisła przyjeżdża nad morze w roli zdecydowanego faworyta i koniec końców wygrywa 1:0. Z pozoru nic nadzwyczajnego – wynik jak wynik, niespodzianek brak, piłkarze nie dali sobie po mordach, zwaśnieni kibice nie wywołali żadnych burd… Dlaczego więc o tym meczu w ogóle wspominamy? Powód jest prosty: padł w nim jeden z najbardziej malowniczych samobójów, jakie pamiętamy z boisk Ekstraklasy. Jego autorem – Adrian Mrowiec.

Cóż za siła, cóż za precyzja, idealna rotacja… Strzał absolutnie nie do obrony. Stadiony świata. Kogo jak kogo, ale Mrowca akurat nigdy byśmy o popełnienie podobnego arcydzieła nie podejrzewali. A że do własnej bramki? Niewiele znaczący szczegół. Co tu dużo gadać – przeżyjmy to jeszcze raz:

9 maja 1979, Arka Gdynia – Wisła Kraków 2:1

Mecz owiany w Gdyni legendą. Choć mało kto ma dziś prawo pamiętać jego przebieg, w świadomość kibiców Arki, nawet tych najmłodszych, jest on głęboko wpisany po dziś dzień. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro wygrana przed 37 laty potyczka z Wisłą zapewniła gdynianom jedyne zdobyte w całej historii istnienia klubu trofeum – Puchar Polski. “Żółto-niebiescy” zwyciężyli po bramkach Kupcewicza i Krystyniaka z rzutu karnego, choć to Wiślacy za sprawą Kazimierza Kmiecika jako pierwsi objęli prowadzenie. Sami nie wiemy, jak to możliwe, ale na Youtubie można nawet znaleźć krótkie filmiki z bramkami z tamtej potyczki. Decydujące trafienie wyglądało tak:

Gdyby interesowało was, jak Arce poszło później w europejskich pucharach – tak, był eurowpierdol. Gdynianie w dwumeczu okazali się bowiem nieznacznie gorsi od Beroe Stara Zagora (wygrana 3:2 w pierwszym meczu i porażka na wyjeździe 0:2). Czasy te nad morzem wspomina się jednak praktycznie do dziś z nieskrywanym sentymentem. Do tego stopnia, że Bułgarów postanowiono po ponad 40 latach zaprosić jako sparingpartnera na mecz otwarcia nowego stadionu w Gdyni.

31 maja 1995, Wisła Kraków – Arka Gdynia 9:0

Nie będziemy wam ściemniać, że pamiętamy tamten dzień jak dziś i do teraz na samo wspomnienie o nim w ustach czujemy smak waty cukrowej, na którą ojciec z wujem zabierali nas po każdym meczu drugoligowej wówczas Wisły. Internet o tamtym pogromie też zresztą praktycznie milczy – w sieci trafiliśmy jedynie na składy i strzelców bramek oraz zdjęcia pradawnych zapisków prasowych opisujących tamto spotkanie.

Wyszliśmy jednak z założenia, że niewspomnienie w żaden sposób o dziwięciobramkowym oklepie, który przed ponad dwudziestoma laty Wiślacy sprawili gdynianom, gdy jeszcze oba zespoły występowały na zapleczu, byłoby w momencie przytaczania najbardziej przyciągających uwagę bojów między obiema drużynami zwyczajnie niesprawiedliwe. Jeśli czytają nas naoczni świadkowie tamtych wydarzeń, proszeni są o natychmiastowe ujawnienie się.

Dziennik_Polski_1995-06-01źródło: historiawisly.pl

89A0WqU

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...