Przed nowym sezonem wszystkie poważne zespoły robią jedno – wzmacniają się, żeby kolejne rozgrywki wypadły lepiej. W Marsylii? Nie, nie, tam do tematu podchodzą nowatorsko, gdyż sprzedają wszystko co ma dwie nogi i potrafi prosto kopnąć piłkę. Więc może OM nie jest już poważnym klubem? Bo kibice spoglądając na to, co tam się wyrabia, mogą już tylko uczynić znak krzyża nogą i spojrzeć w niebo. Innej nadziei niż pomocy sił wyższych nie widać.
Kolejny kluby przychodzą, mówią – „chcę tego”, biorą gościa i czasem nawet nie wrzucą choćby euro jałmużny. Spójrzcie tylko:
– Steve Mandanda do Crystal Palace, za darmo. Chyba już legenda tamtejszej bramki, wykręcił nieprawdopodobny wynik, bo dopiero na początku tego roku opuścił pierwszy mecz ligowy od lutego w sezonie 09/10
– Nicolas N’Koulou do Lyonu, za darmo. Podstawowy środkowy obrońca
– Michy Batshuayi do Chelsea, za 39 milionów euro. Jeden z największych talentów belgijskiej piłki, 17 bramek dla OM w minionym sezonie
– Benjamin Mendy do Monaco, za 13 baniek. Młody, bo zaledwie 21-letni lewy obrońca, a już od trzech lat pierwszy wybór na tamtej stronie w Marsylii
I tak dalej, bo jeszcze Lucas Ocampos idzie na wypożyczenie do Genoi, a Abdelaziza Barradę biorą szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Bardzo blisko odejścia jest też Lassana Diarra. Naprawdę, ręce opadają, bo o ile za Basthuayia przytulono tam sporą sumkę, to już N’Koulou wyrwano za darmochę. No dobra, to może ruch w drugą stronę też jest tak intensywny i po prostu trwa przebudowa zespołu? Gdzie tam, zatrudnili dopiero trzech – Bedimo, Khaoui’ego i Sakaia. Sorry, nie są to nazwiska przed którymi drży ktokolwiek.
A rywale przecież nie śpią, tylko się wzmacniają. Także zabierając kolejne ogniwa Marsylczykom. Ale nie tylko, bo PSG zakontraktowało jeszcze Ben Arfę i Krychowiaka, Monaco Glika i Veloso, a Lyon Rybusa, przez którego zabrakło miejsca dla Bedimo. Jeśli ktoś liczył, że l’OM nawiąże walkę o na przykład podium, to raczej się rozczaruje.
To o tyle niepokojące, że jeszcze niedawno ten klub daleki był od obrazu nędzy i rozpaczy. Pracował tam Marcelo Bielsa, czyli człowiek o sporym nazwisku, którego uwielbiano, a kibice niejednokrotnie skandowali jego nazwisko. Pożegnał się jednak już po pierwszej kolejce swojego drugiego sezonu, nie miał wsparcia zarządu, który wycofał się z niektórych punktów nowej umowy i zabrał mu kilku czołowych zawodników. Odeszli Andre Ayew, Andre-Pierre Gignac, Giannelli Imbula i Dimitri Payet. Jak widać, nie od dziś trwa tam wyprzedaż.
Klub jest też fatalnie kierowany. Rządzący Margarita Louis-Dreyfus i Vincent Labrune podejmują szereg złych decyzji, na przykład przy doborze trenerów i piłkarzy. Najpierw nie dotrzymali słowa Bielsy, potem wzięli Michela, który owszem – ogarniał w Olympiakosie, ale liga francuska przerosła go kompletnie. Pogoniono go po dziesięciu meczach bez zwycięstwa.
Piłkarze? Za odpowiedź niech posłuży odpowiedź Labruna na ofertę zatrudnienia Riyada Mahreza. – Naprawdę myślisz, że gracze Leicester mają miejsce w takim projekcie jak OM? By zaoszczędzić ci czasu powiem, że jesteśmy profesjonalistami i mamy odpowiednie kwalifikacje w zatrudnianiu piłkarzy. Szansa na zatrudnienie takiego wynosi zero. Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę wyjść na frajera.
Sami widzicie co muszą znosić kibice OM, ale oni dają spory wyraz swojego niezadowolenia. Na jednym z meczów piłkarze byli bezlitośnie wygwizdani, a na trybunach pojawił się taki transparent:
Margarita Louis-Dreyfus – zniszczyłaś nasze sny, Vincent Labrune – sprzedałeś naszą pasję i zabijasz klub.
Wymowne, ale na razie nie wygląda, żeby cokolwiek miało się zmienić. 13. miejsce za poprzedni sezon – oto obecny poziom niegdyś świetnego francuskiego zespołu. A coś nam podpowiada, że może być jeszcze gorzej.