Reklama

Od Tallina aż po Skopje. Dekada wielkich eurowpierdoli

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2016, 17:09 • 5 min czytania 0 komentarzy

Co definiuje dobry, pełnowartościowy eurowpierdol? Fajnie, jeśli w zespole rywala jest co najmniej kilku fryzjerów i tapicerów. Rewelacja, jeśli przy okazji jego największą gwiazdą jest podstarzały Brazylijczyk z dziesięciokilogramową nadwagą. A jeśli już w ataku hasa sobie jak gdyby nigdy nic napastnik, którego przeżuła i wypluła polska Ekstraklasa – no po prostu miodzio.

Od Tallina aż po Skopje. Dekada wielkich eurowpierdoli

Tak, takich meczów w ostatniej dekadzie było zastraszająco dużo. Powoli zaczyna w Europie brakować krajów, w których nasze zespoły nigdy nie doznały porażki, na szczęście regularnie do UEFA wpada ktoś nowy i statystyka się poprawia. A to Gibraltar, a to znów Kosowo…

To od jakich piłkarskich tłuków w ostatnich dziesięciu latach zbieraliśmy te bęcki? Jedno zastrzeżenie – żeby nie psuć i tak już niezbyt dobrych po wczorajszych wyczynach Cracovii i Zagłębia humorów, ograniczyliśmy się tylko do przegranych dwumeczów. W innym wypadku trzeba by było dodatkowo wspominać te wszystkie Nomme Kalju i parę innych, Tych-Których-Nazwy-Aż-Strach-Wymawiać…

LM 2009/2010 – Wisła – Levadia 1:2 w dwumeczu

Tomasz Hajto powiedziałby: „truskawka na torcie”. Nie pierwsza i nie ostatnia eurokompromitacja, ale taka, która stała się swego rodzaju symbolem rozpalonych nadziei i szybkiego topienia ich w kuble z lodowatą wodą. Dopiero gdy przy 0:1 w Sosnowcu wydaje się, że można już gasić światła na stadionie, gola ratującego honor (zdeptany dopiero parę dni później) zdobywa Piotr Ćwielong.

Reklama

OptaWeszło podaje, że w drugim meczu w Tallinie Wisła oddała około miliona strzałów. Mimo to – jedno wielkie nic. Wszystko w trybuny. A Levadia? Broniła się dzielnie, mając cały czas z tyłu głowy, kto stoi w bramce „Białej Gwiazdy”. Jeden rzut wolny, Pawełek robi Pawełka, Wisła wraca do Polski na tarczy.

LE 2010/2011 – Wisła – Karabach 2:4 w dwumeczu

Bach, bach, bach, Karabach! – po raz pierwszy.

Wiedzieli, że nie wolno ich zlekceważyć. Że trzeba w pierwszym meczu zrobić z nich jajecznicę, bo granie w Azerbejdżanie latem jest bardziej upierdliwe niż DJ-e bez słuchawek w komunikacji miejskiej. 0:1 w Krakowie już zwiastowało smutne zakończenie tego dwumeczu, ale 0:3 do przerwy w meczu wyjazdowym chyba nikt się nie spodziewał. Siedem minut, trzy gole, w dwumeczu już 0:4.

Bach, bach, bach, Karabach!

Reklama

Wstyd pisać, że ta sama Wisła, w tym samym sezonie wygrała ligę z siedmioma punktami przewagi nad Śląskiem i Legią.

LE 2011/2012 – Jagiellonia – Irtysz Pawłodar 1:2 w dwumeczu

Po 0:2 w Pawłodarze, kibice Jagiellonii zaprezentowali jedną z najbardziej pamiętnych opraw, jeśli chodzi o polskie zespoły w pucharach. Słowa wstyd i hańba przedstawili na płótnach w kilku językach, a na dole trybuny zawiesili okolicznościowy transparent: „FC Irtysh – true men, true players, true winners. Congratulations”. Trudno o mocniejsze zaakcentowanie rozczarowania.

A, Irtysz w kolejnej rundzie odpadł po 1:3 z gruzińskim Metalurgi Rustawi. Strach pomyśleć, co oni zrobiliby z „Jagą”…

LE 2013/2014 – Lech – Żalgiris 2:2 w dwumeczu

Media pisały o koszmarze, znacznie mniej parlamentarnie o piłkarzach wypowiadali się kibice. Na forum fanów „Kolejorza” pojawiła się wtedy choćby taką wypowiedź:

„Największa porażka tego klubu to jest Drewniak, Trałka, Arboleda i Możdżeń (kolejność przypadkowo, bo i kopacze przypadkowi). Pierwszy powinien kolejne treningi przeprowadzić z gołą dupą i co kilka minut stawać w murze przy rzutach wolnych, drugi klęczeć na grochu do momentu aż Injać nie wytłumaczy co to jest ambicja i oddanie za barwy, trzeci otrzymać przelew w wysokości tylu milionów ile się należy za hańbienie niebiesko-białych barw do końca kontraktu i odwieziony na lotnisko na pierwszy z brzegu samolot do Kolumbii, a czwarty – no k…. – nie mam pomysłu.”

W kwestii skali upokorzenia ta opinia chyba wyczerpuje temat.

LE 2013/2014 – Piast – Karabach 3:4 w dwumeczu

Bach, bach, bach, Karabach! – po raz drugi.

Nieznośny upał, ciężkie powietrze, do tego – jakkolwiek by to nie brzmiało – rywal znacznie bardziej otrzaskany w europejskich bojach, mający na rozkładzie Wisłę czy Rosenborg. Piast nie wylatywał do Azerbejdżanu jako wielki faworyt, ale umówmy się – mówić, że zmierzał tam na ścięcie byłoby jednak mimo wszystko podejściem mocno przesiąkniętym pesymizmem. W końcu rywalem miał być klub, którego największa gwiazda, Chumbinho, w wieku 26 lat miała na koncie już dwucyfrową liczbę klubów i dziwnym trafem w żadnym nie zagrzała miejsca na dłużej…

Skończyło się po 210 minutach i dramatycznej dogrywce. Oraz na dużym zgryzie dla nas, bo z jednej strony gliwiczanie walczyli jak lwy i aż szkoda było patrzeć na ledwo trzymającego się na nogach Matrasa, ale z drugiej… cholera, z Karabachem?! Trzecią drużyną ligi azerskiej?!

LE 2014/2015 – Lech – Stjarnan 0:1 w dwumeczu

Mariusz Rumak – ten gość to jednak miał patent na takie historie. Rok wcześniej wypad z Europy po 2:2 z Żalgirisem, latem 2014 – powtórka w Islandii. 0:1 przywiezione z kraju gejzerów miało być spokojnie do odrobienia, ale jak się okazało, 180 minut nie wystarczyło, by pasterzom wsadzić choćby gola. Piłkarzy Lecha postanowił jeszcze po meczu dobić na konferencji trener Runar Pall Sigmundsson. – W moim zespole grają niemal wyłącznie amatorzy, tylko czterech Duńczyków ma kontrakty półprofesjonalne.

I podobnie jak Wisła cztery lata wcześniej, kolejny upokorzony w pucharach zespół zostaje na koniec sezonu mistrzem Polski. Jak to świadczy o reszcie ekstraklasowej stawki? Może lepiej pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi…

***

I dwa całkiem nowe, choć tutaj wciąż tli się jeszcze szansa na opuszczenie zestawienia:

LE 2016/2017 – Slavia Sofia – Zagłębie 1:0

Roman Kołtoń powiedziałby w takim momencie: – Najmniej winiłbym Todorovskiego. No nie. No nie można go nie winić za przegranie meczu, który patrząc na jego przebieg powinien być wygrany. To jego obcinka sprawiła, że Zagłębie zagrało nieźle, to wraca z wynikiem fatalnym. Porażką na wyjeździe, bez strzelonego gola. Było też widać w tym zespole brak lidera, jakiego mieli na wiosnę, a jaki w momencie rozgrywania meczu przemierzał autokarem ulice Marsylii.

LE 2016/2017 – Shkendija Tetovo – Cracovia 2:0

– Przed pucharami chcemy ściągnąć łącznie siedmiu zawodników, a to wymaga podwyższenia budżetu – zapowiadał niedawno rozochocony Janusz Filipiak. Na nieszczęście Jacka Zielińskiego i jego planów transferowych, prezes poleciał do Skopje i na własne oczy zobaczył najświeższy z żenujących eurowpierdoli. Jedyna nadzieja Zielińskiego w tym, że przy Kałuży odrobi dwie bramki straty.

Albo że Filipiak wczoraj, jak się domyślamy po wyniku, wzorem piłkarzy odpalił sobie Polska – Portugalia na telefonie.

***

I tak bardzo, jak chcielibyśmy z całego serca wraz z Marylą Rodowicz zaśpiewać: „ale to już było” i że „nie wróci więcej”, tak doskonale wiemy, że wróci. Już wraca. Odpowiadając innym, tym razem już nie muzycznym, a filmowym klasykiem: „przyjaciela oszukasz, mamusię oszukasz, ale życia nie oszukasz”.

Najnowsze

1/4

Znamy komplet par ćwierćfinałowych Euro 2024

Piotr Rzepecki
0
Znamy komplet par ćwierćfinałowych Euro 2024
1/8

Janczyk z Niemiec: W krainie złotego dziecka. Letnia baśń Turków trwa

Szymon Janczyk
7
Janczyk z Niemiec: W krainie złotego dziecka. Letnia baśń Turków trwa
1/8

Latający Demiral daje Turkom ćwierćfinał

Piotr Rzepecki
27
Latający Demiral daje Turkom ćwierćfinał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...