Kolejny z selekcjonerów odkrył karty przed mistrzostwami Europy i jest to dla nas o tyle ważna kwestia, że tym razem chodzi o trenera naszych grupowych rywali, Joachima Loewa. Jest ciekawie. Do turniejowej kadry reprezentacji Niemiec załapali się m.in. Joshua Kimmich i Julian Weigl, którzy po raz pierwszy w narodowych barwach wystąpili dopiero przedwczoraj, a także Leroy Sane, dla którego mecz ze Słowacją był drugim występem. A w gronie skreślonych wylądowali: młody Julian Brandt, Karim Bellarabi (7 meczów w eliminacjach), Sebastian Rudy (od mundialu w Brazylii regularny kadrowicz) i – przede wszystkim – Marco Reus.
Lekki szok. Jeszcze pięć dni temu alarmowano, że gwiazdor Borussii Dortmund narzeka na ból mięśnia przywodziciela, Joachim Loew poinformował dziennikarzy, że piłkarz potrzebuje kilku dni odpoczynku. Nie zagrał w meczu towarzyskim ze Słowacją, lecz mimo wszystko chyba niewielu zakładało, że może dojść do ziszczenia się najczarniejszego ze scenariuszy.
No i bum. Marco Reus stał się jednym z największych pechowców współczesnego futbolu.
Przecież w podobnych okolicznościach uciekł mu sprzed nosa tytuł mistrza świata! Przypomnijmy sobie, jak to wyglądało – zaistniał w fazie pucharowej na Euro 2012, później stał się jedną z czołowych postaci odświeżonej kadry naszych zachodnich sąsiadów. Jego bilans w eliminacjach do mundialu w Brazylii: 6 spotkań, 5 goli i 4 asysty. Już wtedy dokuczały mu kontuzje, generalnie jest to piłkarz podatny na urazy, ale miał za sobą genialny sezon w Borussii (23 gole i 23 asysty we wszystkich rozgrywkach!) i zdążył jeszcze pojawić się na murawie w meczu z Armenią – ostatnim sprawdzianie Niemców, rozegranym ledwie 24 godziny przed wylotem na mistrzostwa. Już był w ogródku, już witał się z gąską…
Kontuzja kostki i do widzenia. Ucieszył się jedynie Shkodran Mustafi, który dzięki jego nieszczęściu ma w domu złoty medal mistrzostw świata.
Reus pozbierał się po traumie i do kadry wrócił, ale nie sposób nie zauważyć, że Joachim Loew w każdej chwili musiał być przygotowany na układanie składu bez skrzydłowego. Od mundialu do dziś reprezentacja mistrzów świata rozegrała osiemnaście spotkań. Reus wystąpił w ośmiu (strzelił dwa gole). Do końca można było się łudzić, że teraz karta się odwróci, za nim znów bardzo dobry sezon w piłce klubowej (43 mecze, 23 gole i 8 asyst) – wszystko to sprawia, że cios jest tym bardziej bolesny. A jeśli jeszcze reprezentacja znów coś wygra…
Podsumujmy. Gość ma już 27 lat (dziś jego urodziny!). Wszyscy wiedzą, że jest kozakiem. W swojej karierze zgarnął całą masę indywidualnych wyróżnień – m.in. był piłkarzem roku w Niemczech, załapał się do drużyny roku według UEFA, najlepszej jedenastki sezonu Ligi Mistrzów czy trzy razy z rzędu lądował w drużynie sezonu Kickera. A jeśli chodzi o osiągnięcia drużynowe ma na swoim koncie… dwa Superpuchary Niemiec. Jakkolwiek patrzeć, dorobek śmieszny jak na piłkarza tej klasy.
Dramat. Najzwyczajniej w świecie nam go szkoda. Na wszelki wypadek zalecalibyśmy wizytę u psychologa.