Spadek z ligi – dla jednych to wyrok ostateczny, oznaczający co najmniej kilka lat banicji, a dla innych droga przez czyściec, czyli szansa na przewietrzenie szatni i ponowne wyłożenie fundamentów. Najgorzej mają ci, którzy żyją biednie i na szybką odbudowę ich nie stać. Najlepszy przykład? Blackpool. Klub, który sześć lat temu debiutował w Premier League, do utrzymania na tym poziomie zabrakło mu punktu, a dziś zalicza kolejną relegację. Tym razem już do League Two, na czwarty poziom rozgrywek.
Blackpool to klub, jakich w Anglii setki. Poza Pucharem Anglii z 1953 roku, nie wygrał w historii żadnego znaczącego trofeum, zazwyczaj pałętał się po niższych ligach. W 2010 roku, wchodząc do 20-osobowej elity, rozpoczynał swój najważniejszy sezon. “The Tangerines” przystępowali wtedy do rozgrywek jako chłopcy do bicia.
Walczyli dzielnie, ale ulegli. Brakło niewiele, sprawa utrzymania rozbiła się o jeden, skromny punkcik. Złudne były jednak nadzieje tych, którzy wierzyli, że z tej lekcji zostaną wyciągnięte właściwe wnioski, że doświadczenie zaprocentuje. Początek nie był taki zły, bo zespół skończył pierwszy sezon po spadku na piąty miejscu i wysypał się dopiero w finale play-off.
Ale im dalej w las, tym ciemniej. “Mandarynki” z czasem zaczęły wywracać się spektakularnie.
Sezon 2012/13 był pierwszym poważnym sygnałem ostrzegawczym. 15. miejsce w Championship, pięć punktów zapasu przed strefą spadkową – to był znak, że nadchodzą gorsze czasy. Rok później – lokata numer 20 (na 24 zespoły) i już tylko dwa punkty luzu. W kolejnym sezonie, a więc w rozgrywkach 2014/15 – spadek z ostatniej pozycji z gigantyczną stratą do lokaty, która dawałaby utrzymanie.
No i 2015/16 – trzeci spadek w ciągu sześciu lat. Dramat.
“The Tangerines” po relegacji z Premier League stopniowo odwlekali egzekucję, ale gdy ta w końcu przyszła – zadziałała nie przez uśpienie, tylko krzesło elektryczne i gilotynę jednocześnie. W poprzednim sezonie w Championship udało się wygrać 4 z 46 spotkań, w tym – na trzecim szczeblu piłkarskim w Anglii – dwanaście z 46.
Paskudny, bolesny zjazd.