„Rywale go nienawidzą! Dzięki jednemu prostemu trikowi zdobywa trofea rok po roku.” Znaną pewnie większości z was i atakującą z każdej strony w różnych swych odmianach reklamę mógłby swoją twarzą firmować Kingsley Coman. Na liczniku – dziewiętnaście lat i dziesięć tytułów. W tym momencie prawdopodobnie najbardziej utytułowany nastolatek w światowym futbolu.
W juniorach PSG wypatrzył go Carlo Ancelotti, gdzieś po drodze zachwycił Massimiliano Allegriego, by później wpaść w oko Pepowi Guardioli, gotowemu wyłożyć pięć i pół miliona euro na jego wypożyczenie. Za zaufanie odwdzięczył się wydatną pomocą w wyeliminowaniu Juventusu Allegriego z Ligi Mistrzów, przyczyniając się do jednego z najbardziej spektakularnych comebacków w historii tych rozgrywek.
Tak, to wszystko przed dwudziestymi urodzinami.
W międzyczasie Coman kolekcjonował trofea z niebywałą łatwością. Jak zmieniał klub, to tylko z najlepszego w jednym kraju, na najlepszy w innym. Od czterech sezonów jego kolekcja powiększa się w regularnych odstępach:
2012/2013: Ligue 1
2013/2014: Ligue 1, Trophée des Champions (superpuchar Francji), Coupe de la Ligue (puchar ligi francuskiej)
2014/2015: Serie A, Coppa Italia
2015/2016: Serie A, Bundesliga, DFB-Pokal (puchar Niemiec)
Dziesięć tytułów. O sześć więcej niż najdroższy piłkarz świata Gareth Bale. Tyle samo, co znacznie bardziej doświadczony kolega, Robert Lewandowski. O jeden mniej niż legenda Liverpoolu, powoli zmierzający do końca kariery Steven Gerrard. Wyliczankę można ciągnąć niemal bez końca.
Jasne, choćby w zdobyciu tytułów we Francji udział miał jedynie symboliczny, do pierwszego mistrzostwa PSG przysłużył się trzema minutami w meczu z Sochaux. Ale już z każdym kolejnym sukcesem i jego wkład znacząco rósł. Zanim jeszcze przestał być nastolatkiem, już zwiedził trzy europejskie superpotęgi, sięgające seryjnie po krajowe trofea i zasługiwał sobie na zaufanie wielkich postaci trenerki. Ciesząc się jednocześnie coraz lepszą pozycją w światowej piłce, na ten moment będąc ocenianym jako jeden z największych brylantów, jakie biegają po europejskich boiskach.
Można oczywiście mówić, że tak usłana mistrzostwami i pucharami już na wczesnym etapie kariera to przypadek, można też pójść w drugą stronę i traktować Comana jako amulet. Dobrą przepowiednię dla klubu, który zdecyduje się go zatrudnić – w końcu w żadnej lidze, w której grał nigdy nie był nawet drugi.
Ale można również, ucinając te dywagacje, zadać jedno proste pytanie: a ty? Co takiego osiągnąłeś jako 19-latek?