Dostanie czy nie dostanie? Zasłużył czy nie zasłużył? Trwa ostatnio w sportowych mediach debata, czy Wasilewski dał tyle drużynie, by medal odebrać, czy wreszcie sam klub będzie go chciał nim uhonorować. Trzeba ją skończyć – Marcin krążek musi przytulić, bo zwyczajnie mu się należy.
Sytuacja wygląda tak: Leicester otrzyma od ligi 40 medali i nie do końca może je rozdysponować według własnego widzimisię. Na pewno krążek dostanie 18 zawodników, którzy wypełnili limit pięciu spotkań w sezonie, to oni są naturalnie pierwsi w kolejce – nie ma ich więc zbyt wielu, Ranieri rzadko rotował składem, na boisko incydentalnie dopuszczał kogoś spoza żelaznej ekipy. Dość powiedzieć, że tylko “Wasyl” jest przypadkiem, który grał, a brakuje mu spotkań – pozostali albo wykręcili limit, albo w ogóle nie podnosili się z ławki. Prócz zawodników medal dostanie też sztab szkoleniowy, medyczny i analitycy, w sumie wychodzi też 18 osób. To znaczy, tu obowiązku honorowania nie ma, ale bądźmy poważni.
Łatwa matematyka: 18+18 = 36. Zostaną jeszcze cztery krążki, tak naprawdę nie mamy wątpliwości, że jeden z nich będzie dla Marcina.
Niektórzy mówią – te marne dwie godziny, które uzbierał na boisku to zbyt mało na taki ukłon. Bo przecież gdy pojawiał się na murawie, to nie zachwycał, przypomnijcie sobie tylko mecz z Arsenalem, zrobił bezsensowny wolny gdzieś przed polem karnym, a potem padł zwycięski gol dla Kanonierów. To wszystko prawda, gdyby decydowały kwestie sportowe, można się kłócić – ale na szczęście tak nie jest.
Pamiętacie jak żegnał Real Jerzego Dudka? Gdy grał swój ostatni mecz ustawili mu szpaler – nie dlatego, że wybronił im setkę meczów, był zajebisty i poprowadził do iluś trofeów. Piłkarze docenili to co robił w szatni, jego wsparcie poza boiskiem, doświadczenie, którym się dzielił. Tak samo jest z Wasilewskim, może to głupie i zbyt podniosłe, ale ten człowiek naprawdę jest inspirujący – pokonać wszystkie przeciwności losu, podnieść się po urazie, który złamałby karierę każdemu, tylko nie jemu. Daleko jesteśmy od stwierdzenia, że Polak natchnął Lisy do mistrzostwa, ale na pewno miał duży wkład w zwycięską mentalność zespołu.
Poza tym, tak po ludzku – Wasyla tam lubią. Jak ogląda się filmiki z imprezy, to na co drugim ujęciu jest on. Marcin należy do ekipy i stawiamy spore pieniądze, że gdyby zabrakło medalu, to stanowczo upomnieliby się o niego Vardy z Morganem.