To jest ten dzień. Wielkie zwieńczenie jednego z najbardziej niesamowitych sezonów Premier League w historii. Opowieść o walce, determinacji, nieustępliwości i… pięknie, jakim bez wątpienia jest nieprzewidywalność futbolu. Podstawowe informacje na temat tego wysokiego lotu opisywano tak często, że litery „L” na klawiaturach dziennikarzy z całego kontynentu są już bardzo mocno wytarte. „Lisy”. Leicester City. Liga na wyciągnięcie rudej kity klubowej maskotki. Zespół, który do końca ubiegłego sezonu bił się o utrzymanie, dziś jest o krok od wygrania jednej z najsilniejszych klas rozgrywkowych świata. Jest o krok od spełnienia najbardziej śmiałych i pozornie nierealnych przedsezonowych marzeń.
A gdzie je spełniać, jeśli nie na Old Trafford, jeśli nie w tym słynnym „Teatrze Marzeń”.
Nie ma sensu jeszcze raz opisywać, jak z gromadki wykolejeńców trenerski przegraniec zbudował nagle zespół na miarę mistrzostwa jednej z trzech najsilniejszych lig świata. Wszyscy już znają te historie na pamięć. Vardy, który biegał po klepiskach niższych lig z bransoletką policyjną na nodze, Ranieri, który doprowadził Grecję do historycznych wyników, między innymi historycznego 0:1 z Wyspami Owczymi. Jasne, nie rozpędzajmy się, że „Lisy” zbierały chłopaków po poprawczakach, na transfery wydali więcej, niż niejeden potentat z silnych europejskich lig. Ale mimo wszystko, rywalizują z takimi klubami jak Manchester City, jak Chelsea, jak od lat mocny Arsenal, jak Liverpool z Jurgenem Kloppem, nawet jak Manchester United, za którym stoi wielka fortuna i jeszcze większe tradycje. I właśnie w tym szacownym towarzystwie, wśród tych krezusów od lat rozstrzygających losy mistrzostwa we własnym gronie, wystrzeliło Leicester.
UNITED PSUJĄ KORONACJĘ? KURS BEZ MARŻY 1,98 W BETANO!
Najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją – znacie ciąg dalszy. Leicester też było tak traktowane, kursy na mistrzostwo „Lisów” spadały powoli, eksperci zastanawiali się raczej, kiedy Arsenal i Tottenham zepchną z pozycji lidera rewelację jesieni. Liście jednak spadły z drzew, potem minęła zima, a Leicester zamiast lecieć w dół – umacniało się na pozycji najlepszego angielskiego klubu.
MISTRZEM JEDNAK TOTTENHAM? KURS 11,00 U NASZYCH PARTNERÓW Z BETANO!
Dziś tylko kataklizm może im odebrać tytuł – bo kataklizmem trzeba nazwać trzy potknięcia w trzech ostatnich meczach, przy jednoczesnych trzech zwycięstwach Tottenhamu. Siedem punktów przewagi, trzy okazje, by przypieczętować fantastyczny sezon. Pierwsza z nich – już za moment, w Manchesterze. Od razu zresztą „Lisy” mogą bardzo poważnie skomplikować sytuację gospodarzy, którzy już nie tylko nie marzą o pierwszej czwórce, ale mogą utracić piątą lokatę na rzecz West Ham United. Biorąc pod uwagę „sympatię”, jaką cieszy się van Gaal po ostatnich wyczynach – dziś za Leicester będzie stał prawdopodobnie cały świat, poza czerwoną częścią robotniczego miasta.
Mimo to faworytem u bukmacherów pozostają „Czerwone Diabły”, ale… Pamiętajmy, że u bukmacherów bardziej prawdopodobne niż mistrzostwo Leicester City było zajęcie fotela prezydenta USA przez Kim Kardashian. Z jednej strony „Lisy” grają bez Vardy’ego, ale przecież zastępujący go Ulloa w meczu ze Swansea włożył dwa sztychy. No i jest jeszcze Mahrez, świeżo koronowany piłkarz sezonu według PFA. Zresztą, na tym etapie nie ma już sensu przybliżać jak zagra Leicester – Ranieri trzyma się swoich żelaznych założeń, dzięki którym jest w tym miejscu, z którego został tylko krok do świętowania.
ULLOA Z GOLEM? KURS 3,70 W BETANO!
Na muralu ze zdjęcia tytułowego trzeba już tylko dokończyć okulary i dorysować koronę. Czy Leicester jest w stanie to zrobić już dziś w Manchesterze? Prawidłowa odpowiedź brzmi: Leicester City w tym sezonie jest w stanie zrobić wszystko i wszędzie. Właśnie dlatego wszyscy ich pokochaliśmy.