Jak zatrzymać Leicester? Piłkarscy naukowcy z West Ham United już wiedzą. Potrzeba gry w przewadze, strzału życia jednego z piłkarzy, rzutu karnego i komicznych wyborów sędziego. Tak, wtedy masz szansę. Na remis.
Tym meczem długo będzie żyła Anglia, i nie tylko Anglia. Po pierwsze, ze względu na wysokie tempo, intensywność i emocje. Czyli to, co najbardziej cenimy w Premier League. Kiedy cudowny strzał zza pola karnego, pod poprzeczkę, oddał Cresswell, Claudio Ranieri mógł tylko zaklaskać. I zaklaskał – chciał swoim podopiecznym dodać otuchy, a przede wszystkim zachować pokerową twarz. W tym momencie wyglądał jednak, jakby już nie wierzył w sukces, jakby godził się z porażką, zastanawiając, co dalej. A jednak: w ostatniej minucie doliczonego czasu gry Carroll fauluje w polu karnym Schluppa, a do remisu doprowadza Ulloa. No właśnie, fauluje…
Drugim powodem, dla którego o tym meczu długo będzie głośno, jest właśnie gość z głównego zdjęcia.
Jonathan Moss. Facet, na widok którego kibice Leicester z miłą chęcią zaciągnęliby go w jedną z uliczek. Facet, który w dzisiejszym meczu biegał z gwizdkiem i zamiast spotkanie prowadzić to je wyprowadzał – na złą drogę. Napisać, że nie miał swojego dnia, to nic nie napisać. Po kolei:
– Vardy dostaje drugą żółtą kartkę za symulowanie. Biegł z dużą prędkością, kontakt między nim a rywalem był widoczny, może faktycznie trochę mu się podłożył
– Morgan obejmuje i przytrzymuje rywala wbiegającego w pole karne, mimo że piłka jest poza zasięgiem. Reid pada na murawę, sędzia odgwizduje jedenastkę
– Huth jest ewidentnie przetrzymywany w polu karnym, ma uniemożliwiony dostęp do futbolówki, ale gwizdek sędziego milczy
– Sędzia nagle postanawia wyrównać rachunki i niegroźne starcie bark w bark pomiędzy Carrollem a Schluppem zamienia na jedenastkę
Sorry, ale to jakiś kabaret. Wszelkie dzisiejsze decyzje Mossa tworzą kompletnie niezrozumiałą całość.
Is that ref on drugs
— Peter Schmeichel (@Pschmeichel1) April 17, 2016
Jak łatwo się domyśleć, gra Leicester od momentu, gdy wyleciał Vardy, trochę się posypała. Ale sytuacji nie mieli jeszcze złej – prowadzili, oczywiście po golu Vardy’ego, któremu asystował Kante. West Ham dotychczas próbował odpowiedzieć, tylko że atakował zbyt nieśmiało. Wyluzował się i rozkręcił dopiero w sytuacji, kiedy po stronie przeciwnej biegał jeden zawodnik mniej. Podopieczni Ranieriego byli zamknięci na własnej połowie, ustawieni w obrębie pola karnego, chyba raz zdecydowali się na agresywniejszy pressing. Generalnie, kompletnie stracili jednak kontrolę i panowanie nad sytuacją. Wszystko już zależało od gości: albo gola wbiją, albo nie wbiją. No, albo sprawy w swoje ręce weźmie pan Moss.
Jak się skończyło? Wynikiem 2:2. W ostatnich dziesięciu minutach działo się tyle – padły trzy gole, było wiele sytuacji i kilka niezrozumiałych decyzji sędziego – że sami już zgłupieliśmy, jakie rozwiązanie byłoby sprawiedliwe. Tych błędnych wyborów było już za wiele… Jedno jest pewne: Leicester przez długi czas realizowało swój plan, do 83. minuty mieli swoje wymarzone 1:0. Ile jednak zaprezentowali w ofensywie, potwierdza statystyka: dwa strzelone gole, dwa celne strzały.
W szeregach Tottenhamu zapanowała zapewne konsternacja. Strata do Leicester może jutro stopnieć do pięciu punktów, mogłaby – do czterech. Zostaną cztery kolejki, w kalendarzu Lisów m.in. wyjazd na Old Trafford i Stamford Bridge.
To więc nie musi być jeszcze koniec. Oglądamy świetny finisz!