Reklama

Leicester City, czyli na pohybel stereotypom

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2016, 16:41 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jakkolwiek tego sezonu nie skończy Leicester, ich historia będzie jeszcze przez dekady przekazywana z pokolenia na pokolenie. Przeglądamy archiwalne grafiki i zdumienie w zasadzie odbiera nam mowę. Ta sama drużyna, która teraz z siedmioma punktami przewagi lideruje w lidze angielskiej, równo rok temu te same siedem punktów… traciła do bezpiecznego miejsca w stawce. „Lisy” szorowały dno tabeli i ze święcą było szukać hurraoptymistów, którzy łudzili się jeszcze, że uda się wywalczyć utrzymanie (!), a co dopiero powiedzieć o scenariuszu, który przez te 12 miesięcy napisało życie? Podejrzewamy, że w tak niedorzeczny obrót spraw nie uwierzyłby chyba nawet Wojciech Stawowy.

Leicester City, czyli na pohybel stereotypom

Pochyliliśmy się trochę głębiej nad tym, co wyprawia w tym sezonie Leicester i choć mocno się napociliśmy, to nie potrafiliśmy znaleźć ani jednej logicznej przesłanki wynikającej z przygód Claudio Ranieriego i spółki. Co więcej – wychodzi na to, że „Lisy” łamią każdy kolejny stereotyp piłkarski, który napotkają na swojej drodze. Zebraliśmy te, które naszym zdaniem, kruszą mur najmocniej.

1. Drugi sezon dla beniaminka jako ten najtrudniejszy.

Tak to już dość często bywa, że drużyna która zdobywa awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, siłą rozpędu potrafi jeszcze napsuć krwi rywalom w swoim debiutanckim sezonie. Jest euforia, odwaga, momentami wręcz skrajna brawura, co skutkuje tym, że beniaminkowie potrafią często zakręcić się nawet bliżej miejsc premiowanych grą w europejskich pucharach, niż do ostatniej kolejki drżeć o utrzymanie w elicie. Tak jest w większości normalnych przypadków, ale – jak wiemy – Leicester normalnym przypadkiem nie jest. Tam sytuacja maluje się oczywiście zupełnie odwrotnie. Tak wyglądało to 4 kwietnia 2015 roku…

lei2

Reklama

… a tak wygląda 4 kwietnia 2016 roku:

lei3

Czyli pierwszy sezon kompletnie do bani i tylko cudem uratowana ekstraklasa. Drugi zaś już na pełnej i dziarski marsz po historyczne, bo pierwsze mistrzostwo Anglii. Pierwszy stereotyp można wyrzucić do kosza.

2. Szeroka kadra? Przeżytek.

Piłka idzie do przodu, gra się coraz częściej i coraz szybciej. A w Anglii przecież, jak nigdzie indziej, piłkarze wyciskani są jak cytryny. Od sierpnia do maja grają praktycznie co trzy dni, w błocie ślizgają się nawet w święta, więc dlatego tak ważnym jest by mieć szeroką kadrę. Zmęczenie, kontuzje, zawieszenia za kartki – te prawie 30 osób to optimum by móc poważnie podejść do zbliżającego się sezonu. Przejrzeliśmy jednak kadrę Leicester i Claudio Ranieri ma do dyspozycji wręcz zaskakująco małą liczbę zawodników. W tym sezonie – we wszystkich angielskich rozgrywkach – posłał łącznie do boju 27 graczy, a aż dziesięciu z nich nie uzbierało nawet dwucyfrowej liczby meczów na swoim koncie. Dla porównania: Manchester City wypuścił 32 zawodników, a Manchester United 35. Ok, oni grają (lub grali) też w europejskich pucharach, co nieco wykrzywia obraz. Ale rzuciliśmy też okiem na ekipy, które skupić się mogły przede wszystkim na tym, by jak najlepiej wypaść w lidze. Crystal Palace? 30 zawodników. Bournemouth i Newcastle? Po 32. Czyli mniej więcej na przestrzeni całego sezonu włoski opiekun „Lisów” miał do dyspozycji kadrę uboższą o jakieś pięć nazwisk. A pięć nazwisk (połowa graczy z pola!) to w Premier League cholernie dużo. Leicester non stop tłucze prawie niezmienianą jedenastką, a i tak trzyma się na samym czubku stawki. Niebywałe.

3. Wiecznie drugi.

Reklama

Pamiętacie tę scenę z „Nic śmiesznego”?

 

Zawsze drugi. No zawsze. Taka łatka do tej pory przyklejona była do Claudio Ranieriego. Gdziekolwiek nie poszedł – zawsze musiał oglądać kogoś plecy. Po raz ostatni smak pierwszego miejsca w lidze poczuł – uwaga, bo niektórych z was jeszcze wtedy nie było na świecie – w 1994 roku, kiedy Fiorentinę wprowadzał do Serie A. 22 lata temu! Od tamtego czasu prowadził multum utytułowanych klubów, dyrygował zawodnikami Juventusu, Parmy, Chelsea, Valencii, Interu, Romy czy Monaco. I nic. Teraz, mając 64 lata na karku, a tuż za sobą kompromitujący epizod w roli selekcjonera Grecji – nagle się ocknął i w najbardziej spektakularny z możliwych sposobów może złamać panującą o nim opinię.

4. Aklimatyzacja, wdrażanie swojej filozofii? Zbędna praktyka.

Louis van Gaal doprowadza kibiców Manchesteru do czarnej rozpaczy notorycznie paplając o swojej filozofii. Porażki tłumaczy tym, że nie wszyscy rozumieją filozofię. Brak asyst i goli pomocników usprawiedliwia opowiadając jak to któryś z gagatków nie skumał w pełni jego rewolucyjnej koncepcji. I tak dalej, bla, bla, bla. Ranieri nie pieprzy się w tańcu. Przyszedł do Leicester, przedstawił się w szatni, uścisnął dłoń każdemu z osobna i od razu znalazł z piłkarzami wspólny język. Po co tracić czas na opowiadanie o jakieś wyśnionej ideologii, skoro można prościej? „Poznałem intencje zawodników, zobaczyłem jak lubią grać i po prostu dałem im wolną rękę. Chcą i lubią atakować to niech atakują – po co ich ograniczać?”. Na pierwszy rzut oka – kompletna amatorka rodem z wiejskiej ligi. Można wręcz pomyśleć, że treningi „Lisów” wyglądają tak, że Włoch – jak na lekcjach wf-u w polskich podstawówkach – rzuca piłkę i krzyczy: „Grajcie!”. Można też sobie wyobrazić jak wyglądają odprawy taktyczne, którym bliżej byłoby do wójcikowego „Kiełbasy w górę!” niż mourinhowskiej analizy detali i niuansów. Ale tak po prawdzie to Ranieri swoją postawą i wynikami dyskredytuje tych wszystkich trenerów, którzy swoje słabe wyniki tak uporczywie tłumaczą brakiem czasu potrzebnego na aklimatyzację. Mamy żywy przykład, że można inaczej.

5. Pieniądze szczęścia nie dają…

Tak, tak, wiemy: …ale wszystko bez pieniędzy to nic. Ok, wiemy również, że wydać na transfery 50 milionów też nie każdy może. W skali europejskiej – potężne pieniądze. Ale jeśli za punkt odniesienia przyjmiemy kasę, jaką szastają drużyny na Wyspach – nagle okazuje się, że na wzmocnienia mniej od Leicester wydały tylko cztery drużyny w Premier League. Mniej więcej tyle co „Lisy” na wszystkich zawodników (ok. 50 milionów euro), Manchester United wydał na samego Martiala (nie licząc przyszłych bonusów!), a Liverpool na Benteke. I niech ktoś nam powie, że bez wielkich pieniędzy nie da się zrobić sukcesu.

***

Nie było i już chyba nie będzie w futbolu tak romantycznej historii. Trener-nieudacznik, napastnik, który jeszcze do niedawna harował w fabryce, a w wolnej chwili kopał na jakichś prowincjonalnych klepiskach. No i te wszystkie stereotypy, które „Lisy” bezczelnie łamią. To się po prostu musi udać – dla dobra współczesnej, coraz bardziej skomercjalizowanej piłki.

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Anglia

Anglia

Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Paweł Wojciechowski
4
Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło
Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
1
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

0 komentarzy

Loading...