Reklama

Wielkie zmiany w Schalke. Cel? Zerwać z łatką nieudaczników

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 marca 2016, 14:13 • 6 min czytania 0 komentarzy

Uczucia takie jak upokorzenie, rezygnacja czy gniew nie są obce kibicom Schalke. Na przestrzeni ostatnich lat gorycz porażki fani z niebiesko-białej części Zagłębia Ruhry odczuwali tak wiele razy, nierzadko w tak – wydawałoby się – niewiarygodnych okolicznościach, że jeśli identyfikują się z powiedzeniem według którego co cię nie zabije, to cię wzmocni, to prawdopodobnie blisko im już do nieśmiertelności. Od kilku tygodni w Gelsenkirchen panuje jednak wielka euforia. Drużyna spisuje się wciąż przeciętnie, w kompromitującym stylu odpadła z Ligi Europy, ale to nie jest teraz ważne. Latem w klubie zmienia się bowiem bardzo wiele, przede wszystkim na górze, czyli w miejscu, które w ostatnim czasie generowało szereg fatalnych decyzji i jeszcze więcej problemów. Nikt tego jeszcze głośno nie chce powiedzieć, ale droga, którą podążyła tak bardzo znienawidzona Borussia jest w marzeniach kibiców całkowicie realna.

Wielkie zmiany w Schalke. Cel? Zerwać z łatką nieudaczników

Horst Heldt to człowiek, który jeszcze kilka lat temu uchodził za naszą zachodnią granicą za cudotwórcę. Jako dyrektor sportowy – do spółki z trenerem Arminem Vehem – doprowadził w 2007 roku do mistrzostwa VfB Stuttgart, co przyjęto w kraju z ogromnym zaskoczeniem. Ten sam Heldt dziś jest uosobieniem nieudolności, totalnej nieporadności w roli menedżera klubu, jest synonimem podejmowania błędnych decyzji w konsekwencji rzutujących na postawę drużyny. W Gelsenkirchen pracuje od 2010 roku, a żeby wyliczyć fatalne decyzje kadrowe, które zostały przez niego podjęte, zabrakłoby palców zarówno u dłoni, jak i u stóp.

Ściąganie ligowych przeciętniaków, zawodników szklanych i zupełnie niepasujących pod kątem tak piłkarskim, jak i mentalnym do drużyny. Bo wiedzieć trzeba, że Schalke przede wszystkim dla lokalnej społeczności jest nagrodą za ciężką pracę. Miasto górnicze, które w swoim DNA wpisane ma katorżniczą harówkę. Mieszkańcy, którzy cały tydzień spędzają setki metrów pod ziemią, by w weekend zapłacić za bilet i móc choć przez to jedno popołudnie zapomnieć o codziennym znoju. Nie dla Schalke gwiazdorzy pokroju Boatenga czy totalne obiboki, jakich nawet w aktualnej kadrze nietrudno się doszukać. Na utożsamianie się z regionem przez klub wskazuje wszystko – od kart z autografami zawodników, na których ci twarze mają umorusane tak, jakby dopiero co opuścili kopalniany szyb, aż do tunelu prowadzącego na stadion, który pozwala odnieść wrażenie, że za chwilę zjedziemy kilka pięter niżej.

MlSKbVy

Na rynku transferowym Heldt porusza się mniej więcej z takim rozsądkiem, jak dziecko wpuszczone do sklepu z zabawkami. Wow, jak to fajnie świeci – bierzemy! Ooo, jakie sympatyczne, na reklamach tak fajnie jeździło – dawać! Krótko: robi transfery na pozycje, które tego nie wymagają i osłabia formacje, które w danej chwili są newralgiczne. Pierwszy lepszy przykład sprzed dwóch miesięcy, ze stycznia. W zespole kilku niezłych stoperów, sytuacja dość stabilna. Odchodzi jeden, odchodzi drugi, trzeci łapie kontuzje. Trener zostaje do dyspozycji z czwartym, który latem na zasadzie wolnego transferu odejdzie do Liverpoolu (Joel Matip) i piątym, który jest nominalnym defensywnym pomocnikiem, a którego nieporadność aż razi w oczy (Roman Neustädter). Zamiast wzmocnień w kluczowej dla gry z tyłu formacji, do klubu trafia za to dwóch skrzydłowych. Gdzie sens? Gdzie logika?

Reklama

To tylko przykład, ale w Schalke tak absurdalnych ruchów było więcej. Dużo, dużo więcej. Jasne, Heldtowi trzeba oddać, że na przestrzeni lat zmniejszył zadłużenie będące jeszcze pokłosiem budowy pięknego stadionu, ale poza tym – trafnych decyzji było przerażająco niewiele. Do listy zarzutów trzeba też dopisać rotację trenerami. Jensa Kellera, radzącego sobie dobrze, bo przecież stale utrzymującego klub w pierwszej czwórce, a w Lidze Mistrzów potrafiącego wyjść z grupy, zmienił Roberto Di Matteo. Pomysł z Włochem od początku wydawał się podejrzany i sam zainteresowany dość szybko potwierdził, że trenerski fach jest zdecydowanie nie dla niego. Za długo w Niemczech nie popracował, więc Heldt postawił na Andre Breitenreitera, który właśnie przed chwilą… spadł z ligi. Nie, drodzy czytelnicy, to nie jest żart. To tak jakby Arsenal szykował teraz ofertę dla sztabu szkoleniowego Aston Villi, a Inter uparcie polował na opiekuna Hellas Verona. Jak mówił Mariusz Max Kolonko – to nie ma sensu, to się nie dodaje. Wspomniany Breitenreiter, choć chłop sympatyczny, dbający o atmosferę w zespole, został rzucony na głęboką wodę bez ochronnych motylków, podczas gdy dopiero co po raz pierwszy zanurzył tyłek w wodzie.

Jwo6YKQHeldta krytykowali nie tylko kibice. O jego indolencji pisali też eks-zawodnicy

Od kilku tygodni wszystko jest już jasne: trwający do końca czerwca tego roku kontrakt z Heldtem nie zostanie przedłużony, a jego miejsce zajmie Christian Heidel, o którym szeroko pisaliśmy tutaj. W Niemczech to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy dyrektor sportowy. W skrócie: z niczego zbudował drużynę, która – bez większego budżetu – regularnie kręci się wokół europejskich pucharów, a i o nie czasem zaczepia. W tak silnej lidze jaką jest Bundesliga – to budzi ogromny podziw. Od lipca Heidel zmienia jednak meldunek. Praca, którą wykonywał w Moguncji nijak nie ma się jednak do zadań, jakie rodzi przed nim działalność w Zagłębiu Ruhry. Będzie miał do czynienia z diametralnie innym budżetem, skrajnie innym zapleczem kibicowskim i presją, które będzie nieporównywalnie większa.

Niemiec oprócz samego klubu, w FSV stworzył także szereg trenerów. Najpierw z piłkarskiego emeryta Jürgena Kloppa zrobił czołowego szkoleniowca na Starym Kontynencie. Potem wziął pod swoje skrzydła opiekuna grup juniorskich Thomasa Tuchela i przeszedł z nim tę samą drogę. Teraz szlifuje światu kolejny diament – Martina Schmidta. Pierwsze informacje mówią, że niezależnie od finiszu tego sezonu w wykonaniu Schalke, Andre Breitenreiter i tak straci pracę. Póki co wśród kandydatów przewija się przede wszystkim Lucien Favre, który jest twórcą tej Borussii Mönchengladbach, którą znamy dzisiaj. Drużyny grającej ofensywnie, z polotem, takiej która nie boi się wyjazdu ani do Monachium, ani do Dortmundu, a i w Lidze Mistrzów zaprezentuje się godnie. To wszystko jednak na razie mgliste plany – Heidel słynie bowiem z tego, że potrafi, czy to wśród trenerów, czy zawodników, wyciągnąć królika z kapelusza i zupełnie nieznanego gościa wciągnąć na piedestał.

HmWT9FMNie Raul, nie Huntelaar. Heidel to najważniejszy transfer S04 w ostatnich latach

Projekt, który rozpocznie się latem w Gelsenkirchen jest na pewno najciekawszym tego lata. Heidel stawi czoła wielu problemom, z którymi na co dzień zmaga się Schalke, ale chyba największym będzie dla niego zerwanie z łatką klubu, który po prostu jest stanem umysłu. Jeśli gdzieś może dojść do tak surrealistycznych rozwiązań, jak utrata pewnego mistrzostwa Niemiec w ostatniej sekundzie (2001), przegranie na finiszu przez głupie błędy w meczu derbowym (2007), czy zwyczajne wyrzucanie pieniędzy w błoto i robienie kibiców w balona – to właśnie tam. Nie bez kozery S04 jest mentalnym bratem-bliźniakiem Bayeru Leverkusen, który z racji na swoje zamiłowanie do potykania się w najmniej oczywistym momencie nazywany jest Bayerem Neverkusen.

Reklama

Heidel będzie miał do dyspozycji wszystko – od sporych pieniędzy, przez fanatycznych kibiców, aż po fantastyczną akademię piłkarską. Nie każdy jednak potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Niemiec jeśli nie jest jeszcze świadomy tego jak wielkie nadzieje wiążą z nim fani klubu, z pewnością odczuje to już w pierwszych dniach swojej nowej pracy. Euforia bowiem związana z jego przyjściem jest ogromna. Rozsądne zarządzanie, trener z wizją i przemyślane transfery przed paroma laty wzniosły już na wyżyny jeden z klubów Zagłębia Ruhry. Ten sam, którzy jeszcze chwilę wcześniej chylił się ku bankructwu i walczył w lidze o utrzymanie. W Gelsenkirchen nieśmiało marzą o takim właśnie scenariuszu, choć syf, którzy ma do uprzątnięcia 52-latek jest niemały i z pewnością rewolucja w klubie nie potrwa ani rok, ani dwa. W końcu jednak powinno się udać zerwać z łatką nieudaczników, którzy przez cały wyścig mogą spisywać się znakomicie, ale spektakularnie wyrżną na ostatnich metrach.

No bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Niemcy

Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...