– Lepiej mądrze stać niż głupio biegać – kiedy Piotr Świerczewski wypowiedział te słowa, stało się jasne, że będą one przypominane przy każdym produkcie janotopodobnym, któremu nie chce się na boisku ruszyć dupy. Hasło typowo prześmiewcze – co tu dużo ukrywać. Jest jednak pewien piłkarz, któremu wybacza się brak biegania, walki czy stosowania pressingu w każdej sytuacji. O kim mowa? Oczywiście o Leo Messim, któremu kataloński „Sport” poświęcił dzisiejszą okładkę z bardzo wymownym tytułem. „Spacerowanie jest dla geniuszy”.
Argentyńczyk przez większość meczu z Arsenalem grał wyjątkowo dyskretnie nawet jak na siebie. Dyskretnie, czyli nie rzucał się w oczy, raczej spokojnie człapał wyczekując na odpowiedni moment. Niespecjalnie kwapił się do wychodzenia na pozycję. Bardziej czekał, aż przeciwnicy się wyszumią, by załatwić sprawę wyniku. Najpierw skorzystał z perfekcyjnej kontry wyprowadzonej przez Suareza i Neymara, by w kluczowym momencie zatrzymać piłkę, poczekać, aż Cech się rzuci i skierować ją do siatki. Dziesięć minut później wywalczył karnego, którego sam – już bez wydziwiania – zamienił na gola. Bohater meczu? Świetnie grali Ter Stegen z Busquetsem, tradycyjnie czarował Neymar, ale znów najlepszy był Messi. Ten sam Messi, któremu niespecjalnie chciało się na Emirates biegać.
Tylko bramkarze z podstawowych zawodników pokonali w tym meczu mniejszy dystans niż Argentyńczyk. Messi wykręcił ledwie 8,4 kilometra. Dla porównania – Iniesta, Rakitić i Busquets przebiegli niemal trzy kilometry więcej. Kto ogląda mecze Barcelony, tego te statystyki nie mają prawa zaskakiwać. Messi średnio w tym sezonie zalicza 7,9 kilometra. Po meczu z Arsenalem – co wyłapały czujne kamery – rzucił nawet do Suareza: „Dziś zagrałem jako rezerwowy”. Bo rzeczywiście Messi cieszy się zwyczajnie większymi względami niż pozostali. Jemu wolno więcej. On ma pozwolenie, by przestać pół meczu, by w kluczowym momencie zagrać dwie-trzy piłki, które zabiją wynik.
Trafnie określił to ostatnio Jorge Valdano: – Drużyna Barcelony jest w stanie wywrócić całą akcję tak, by Messi wziął w niej udział (…). Leo sprzed lat grał na zawrotnej prędkości. Potrafił grać tylko wykorzystując maksymalną szybkość. Aktualny Messi lepiej zarządza rytmem meczu. Sprawia, że każda strefa boiska staje się ważna. To może tylko przedłużyć jego karierę, bo potrafi grać nawet spacerując. Nie ma dziś lepszego stratega niż on – stwierdził były dyrektor Realu, a Lorenzo Buenaventura, ex-trener przygotowania fizycznego Barcelony jeszcze przed rokiem dodał: – Dlaczego Messi rozgrywa 55-60 meczów rocznie? Bo na tyle pozwala jego ciało. Spaceruje, obserwuje, nagle staje i mówi: „wydarzy się to i to”. Pozostali nie widzą tego przez następnych 30 sekund, ale on to dostrzega szybciej. A potem pojawiają się ludzie, którzy chcą, by biegał ponad 8 kilometrów na mecz. Chyba oszaleliśmy!
W Hiszpanii obowiązuje powiedzenie correr es de cobardes, co można przetłumaczyć jako: bieganie jest dla tchórzy. Messi doprowadził swoją boiskową wizję do takiego poziomu, że zwyczajnie nie musi dziś biegać. Posiada taką umiejętność dozowania wysiłku i wybierania odpowiedniego momentu, w którym może wysilić się bardziej, że żaden trener nie stanie nad nim z batem. Ze zwyczajnej obawy, że jeżeli chłopak się zaharuje, to zgubi koncentrację i nie będzie mógł tak prowadzić gry. I to naprawdę jest ewenement na skalę światową.
Fot. FotoPyK