Reklama

Ręka-widmo, tłok w peletonie, rock’n’roll Kloppa. Sędziowie skradli Super Sunday

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 lutego 2016, 20:20 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli nie zapoznawaliście się jeszcze z obsadą sędziowską nadchodzących mistrzostw Europy, warto było dziś przełączyć na Premier League. Martin Atkinson postanowił zostać najjaśniej świecącą gwiazdą meczu Arsenalu z Leicester, ale przyćmił go Danny Welbeck. Dużo lepiej poszło za to drugiemu reprezentantowi Anglii na Euro, Markowi Clattenburgowi.

Ręka-widmo, tłok w peletonie, rock’n’roll Kloppa. Sędziowie skradli Super Sunday

Reklama

To tylko niektóre komentarze po tym, jak wrzutkę zakończoną uderzeniem piłki w plecy Sterlinga, Clattenburg zinterpretował jako ewidentną jedenastkę. Do momentu feralnej sytuacji z 53. minuty, Tottenham grał przeciętnie. Jedno celne uderzenie przez 53 minuty grania, ledwo 2 celne podania w pole karne The Citizens. Statystyka nie kłamie, Koguty nie zrobiły właściwie nic co sugerowałoby, że chcą wyciągnąć z tego spotkania coś więcej niż remis.

Ale skoro już Kane dostał od sędziego w prezencie piłkę ustawioną na jedenastym metrze i tylko bramkarza do pokonania – cóż, on w takich sytuacjach zwyczajnie się nie myli.

Żeby była jasność – City również nie rzuciło wszelkich sił do ataku, gospodarze nie próbowali ręką, brzuchem i kolanem wepchnąć piłki do siatki. Nie będziemy wam wmawiać, że do gola Kane’a pachniało bramką. Jeśli już, to były to raczej tanie perfumy z kiosku za rogiem, które już po chwili wietrzeją. Tottenham nie przeżywał oblężenia jakkolwiek porównywalnego z tym, co kilka godzin wcześniej ich sąsiedzi z północnego Londynu zgotowali liderowi z Leicester. Momentami wyglądało to jak podchody psa pod jeża i The Citizens za ten minimalizm zostali, niesłusznie bo niesłusznie, ale jednak skarceni.

Wydawało się, że po stracie gola nastąpi przebudzenie i gospodarze wreszcie ruszą ze zdwojoną siłą. Pozwolili przynajmniej odnieść takie wrażenie, bo już chwilę później Yaya Toure mało nie połamał poprzeczki z rzutu wolnego. Z dużej chmury spadł jednak mały deszcz. Defensywa Tottenhamu czasami sprawiała wrażenie zagubionej, zdecydowanie za często pałowała piłki byle wyżej i byle dalej. Ale ostatecznie poza jedną sytuacją, w której na czystej pozycji znalazł się – i wyrównał – Iheanacho, jakoś dawała sobie radę. Niech świadczy o tym fakt, że zawodnicy City oddali tylko 4 celne strzały przez cały mecz, z czego 2 z ponad 20 metrów.

Reklama

Gol Nigeryjczyka tym razem nie dał jednak nawet punktu, bo drugą bramkę dla Tottenhamu – tym razem w stu procentach prawidłową – zdobył Christian Eriksen, pieczętując zwyżkującą w ostatnim czasie formę. No i sprawiając sobie najlepszy możliwy prezent urodzinowy. Tak jak pod koniec roku Duńczyk kompletnie zawodził, ocierając się nawet o ławkę rezerwowych, tak teraz chyba nikt nie wątpi, że jest kluczową postacią w wyścigu po tytuł.

Swoją drogą, asysta Lameli – ciasteczko.

W meczu rozegranym pomiędzy dwoma dzisiejszymi pojedynkami wagi ciężkiej, emocje skończyły się w zasadzie po dwóch kwadransach. Liverpool wsadził Aston Villę na karuzelę, po której schodzi się wymiotując. Jeśli chcecie definicję spotkania, w którym jednej z drużyn wychodzi absolutnie wszystko, a druga może się tylko nadstawić na kolejne baty, odpalcie sobie obszerne skróty z tego spotkania. Bramki strzelali nawet ci, którzy pewnie sami nie pamiętają, kiedy ostatnio im się to udało. Emre Can trafił w lidze pierwszy raz od listopada 2014 i meczu z Chelsea, Nathaniel Clyne podobnie, z tym że on ukłuł wtedy przeciwko… Aston Villi, jeszcze w barwach Southampton. Ba, nawet Kolo Toure, który na gola czekał od pięciu lat, wreszcie się dziś doczekał!

Chyba trzeba się spodziewać, że trener gospodarzy Remi Garde za moment uda się do pośredniaka. Francuz, który miał odmienić oblicze The Villans, przegrał 3 z 4 ostatnich meczów, ale co gorsza jego zespół stracił w nich aż 12 bramek. Tylko czy wymiana kapitana na okręcie, który szoruje po dnie i którego załoga wyglądała dziś na pozbawioną jakiejkolwiek nadziei, może jeszcze cokolwiek dać?

Zresztą – pomyślcie, jak poniżeni musieli się czuć piłkarze Aston Villi, gdy ich rywale pozwalali sobie na takie rzeczy:

A Liverpool? Podopieczni Kloppa dali prawdziwy koncert i zadbali o to, by peleton za plecami najlepszej czwórki jeszcze bardziej zwarł szyki. Na ten moment różnica między 5. a 11. miejscem wynosi zaledwie 6 oczek.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
7
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...