7 kwietnia 2014 – wtedy Michał Probierz został ponownie trenerem Jagiellonii. Nie minęły nawet dwa lata, a patrząc na to, jak drużyna zmieniła się przez ten okres – wydaje się, jakby to była wieczność. Miejsce w jedenastce utrzymał jedynie Rafał Grzyb, a praktycznie cała reszta została wymieniona (Martin i Krzysztof Baran to rezerwowi, a Modelskiego odsunięto). Quintana, Gajos, Dźwigała, Piątkowski, Pazdan, Ukah, Dzalamidze, Tuszyński. Z dzisiejszej perspektywy to ekipa, która spokojnie biłaby się o puchary, ale w Białymstoku nie ma już żadnego z nich. Probierz jesienią reagował nerwowo, jednak zadyszka musiała przyjść. Nie ma siły, żeby po takim remoncie drużyna z miejsca grała tak jak wcześniej.
Cezary Kulesza przetrzymał trudny okres. Nie zważał na „oddanie się do dyspozycji zarządu” – zawsze nas bawił ten termin – przez Probierza, tylko pozwolił mu dalej pracować. Od czasu tej pamiętnej konferencji Jagiellonia w miarę się podniosła – zaliczyła 3 zwycięstwa, 2 remisy i 3 porażki. W dalszym ciągu nie jest to ekipa, która okazała się rewelacją poprzedniego sezonu, ale chyba nikt nie oczekiwał, że Tarasovs od razu zostanie nowym Pazdanem, Grzelczak Tuszyńskim, a Cernych nowym Dzalamidze. Potencjał jest jednak spory – póki co udało się zatrzymać Drągowskiego, a to gość, który nawet przy średniej formie ratuje punkty. Góralski i Vassiljev pokazali natomiast, że na swojej pozycji w Ekstraklasie są w ścisłej czołówce. Najważniejsze, żeby posklejać całą resztę, czyli…
– stworzyć sensowne boki obrony
– wkomponować Gutiego
– odbudować Cernycha
– przekonać Grzelczaka i Frankowskiego do większej stabilizacji niż jeden wystrzał na cztery mecze.
A na koniec – jeśli się powiedzie – to tradycyjnie: pięć transferów z klubu, paręnaście milionów do kasy klubowej i uzupełnianie kadry anonimami, z których Probierz będzie tworzył piłkarzy. Może jednak w końcu uda się wybudować jakieś rozsądne boisko, by nie trzeba było przed każdym zimowym treningiem latać z łopatami.
Bez niego ani rusz
Jacek Góralski. Kto tylko oglądał pierwszą ligę w ostatnich latach, ten miał stuprocentowe przekonanie: facet musiał trafić do Ekstraklasy. Trafił i odnalazł się znakomicie. To nie tylko nasze odczucie na nos. Według liczb InStata „Góral” jest trzeci w lidze pod względem liczby wygranych pojedynków (przy skuteczności 58%). Patrząc na nasze noty z jesieni – szósty zawodnik całej ligi. To też klasyczny przykład zawodnika, którego najbardziej się docenia dopiero, gdy go brakuje. Podoba nam się u Góralskiego, że przy całej jego agresywności i nieustępliwości rzadko łapie kartki (3 w 18 meczach), natomiast do poprawy gra w ofensywie. Bo jeżeli planuje zostać klasowym piłkarzem – a potencjał ku temu z pewnością posiada – to powinien notować lepsze liczby niż zero goli i dwie asysty jesienią.
Piąta kolumna
Jagiellonia nie jest klubem, w którym roiłoby się od tzw. „ulubieńców Weszło”. Brakuje tam klasycznych generatorów beki, przy których aż chce się tworzyć memy bądź szukając synonimów sięgać do nazwiska „Rymaniak”. Jeżeli już jednak trzeba kogoś wskazać, to niech będzie Alvarinho. Chłopak błyszczał w Zawiszy, potrafił strzelić z wolnego – czyli z góry był ewenementem – wypłacono za niego 200 tysięcy euro, po czym okazał się leniem, który grał piasek nawet w III-ligowych rezerwach. Przy takim przemiale transferowym wtopy muszą się zdarzać, ale największą okazał się Portugalczyk.
Naczelny ananas
Bartłomiej Drągowski. Znacie nasze zdanie na jego temat – świetny bramkarz. Gdyby wyłączyć głowę – materiał na golkipera klasy światowej. Obniżył loty jesienią? Oczywiście, ale – choć to banał, taka jest prawda – w tym wieku to musiało się zdarzyć. Przydarzały mu się też pomyłki, ale w wielu innych momentach wspinał się na poziom nieosiągalny dla wielu bardziej regularnych bramkarzy Ekstraklasy. Tylko ta jego głowa… Co tu dużo mówić – „Drążkowi” wyjątkowo często pali się pod kopułą. A to łapał za dupę Skrzypczaka, a to obsztorcował Strausa. Plusy? Wejdzie do szatni mocnego klubu i nikomu nie będzie się kłaniał. Z drugiej strony samo nasuwa się pytanie, czy wytrzyma ciśnienie, gdy będzie oglądała go Europa, a nie tylko Podlasie.
Ręce na kołdrę
Karol Świderski. Probierz przy kilku okazjach przekonywał, że to materiał na piłkarza wielkiej klasy. Jesień jednak tego nie potwierdza. „Świder” to młodziutki zawodnik, ale jesień zakończył ledwie z dwoma golami i brakiem asysty w 18 ligowych meczach. Ostatnio jednak, zwłaszcza na zgrupowaniach reprezentacji, Karol zaczął delikatnie odlatywać i szybko doczekał się riposty ze strony trenera. – Świderski musi wyprostować głowę i uświadomić, że piłka to nie zabawa, bo na razie tak ją traktuje – to słowa Probierza na łamach „PS”. „Świder” musiał więc naprawdę podpaść, że trener przywalił mu prosto w nos.
A ostatnio przywalili też koledzy…
Trener (+przewidywana data zwolnienia)
Prędzej Madera strzeli nożycami z dwudziestu metrów niż Probierz zostanie zwolniony w tym sezonie.
Wyjściowa jedenastka
InStat
Jagiellonia kiepsko wygląda, jeśli chodzi o…
– pojedynki w powietrzu – ósme miejsce w lidze – 50% wygranych
– pojedynki na ziemi – dwunaste miejsce w lidze – 49% wygranych
– pojedynki w obronie – dziesiąte miejsce w lidze – 51% wygranych
– pojedynki w ataku – dwunaste miejsce w lidze – 47% wygranych.
Liczby nie kłamią – w tych klasyfikacjach najlepiej stoją Legia, Piast, Cracovia, Lech, ewentualnie Lechia. Jeżeli ekipa Probierza chce zaliczyć wkrótce skok jakościowy, to właśnie m.in. nad pojedynkami musi mocno popracować.
I jeszcze jedna uwaga do Karola Mackiewicza – 16% udanych dośrodkowań to dość wstydliwy wynik, prawda Karol?
Optymistyczny scenariusz
Jagiellonia rozpoczyna ligę od niespodziewanego zwycięstwa nad Legią, a przy Łazienkowskiej MVP zostaje Drągowski uciszając wymownie po końcowym gwizdku Żyletę. Potem Jaga ogrywa u siebie Śląsk, a w 24. kolejce leje na wyjeździe Lecha. Cała Polska znów jest w szoku, a Bogusław Leśnodorski przyznaje na Twitterze, że „ciekawy ten Góralski” dodając minkę uśmiechniętego diabła. Lech wypytuje o Szymonowicza, Świderski dostaje pierwsze powołanie, stadion w Białymstoku pęka w szwach, a Cezary Kulesza ogłasza, że jeżeli uda się sprzedać Drągowskiego za cztery miliony euro, to jako pierwszy wbije łopatę pod budowę ośrodka treningowego. Probierz nie nadąża z odwiedzaniem Cafe Futbol i Ligi+ Extra. Na ostatnią konferencję wnosi 20-letniego Chivasa i sam wychyla szklankę za udany sezon.
Pesymistyczny scenariusz
Guti okazuje się spektakularną wtopą. Zawala mecz za meczem, a kibice przebąkują, że to zimowa kontuzja wpłynęła na jego – nomen omen – „chujową” grę. Grzelczak zalicza 400 minut bez gola, Vassiljev zostaje przesunięty do rezerw za brak pracy w defensywie, a Tarasovs rozbija auto o płot pod blokiem Modelskiego. Jagiellonia nie łapie się do strefy mistrzowskiej, a Probierz na jednej z konferencji przyznaje, że od czasów Arisu nie pracował przy takim bajzlu. Ponownie oddaje się do dyspozycji zarządu, ale Kulesza jest nieprzejednany – odrzuca tę możliwość, delegując przy okazji czterech piłkarzy do Klubu Kokosa. Jaga zajmuje trzynaste miejsce i dochodzi do kolejnej wyprzedaży. Cernych odchodzi do Rizesporu, skąd wraca Dzalamidze, Vassiljev wyrusza do Amkara Perm, a Drągowski decyduje się na Stuttgart po tym, jak jego ojciec ogłasza, że Bartek więcej w Jagiellonii nie osiągnie.
Fot. FotoPyK