Do przerwy najniższa celność podań w tym sezonie, jeden strzał w kierunku bramki, z czego żaden w jej światło. Zaraz po przerwie oddanie kontroli nad sytuacją na boisku i dwie zmiany, które mają odmienić sytuację… Jeśli Massimiliano Allegri, trener Juventusu, zastanawia się, w jaki sposób zatrzymać Bayern – niech porządnie przeanalizuje grę Bayeru, zwłaszcza pierwszą godzinę.
Rzadko się zdarza, by Bawarczycy dochodzili do sytuacji bramkowych dopiero po 60 minutach. Po zejściu Robbena, na najwyższych obrotach zaskoczyły skrzydła z Comanem i Costą, a bardzo dużo wniosła obecność Muellera. Dwie minuty po wejściu Niemiec niemal zderzył się z Lewandowskim, próbując wykończyć dośrodkowanie, zaraz potem źle uderzył piłkę, a Polakowi w dogodnej sytuacji brakło precyzji. Widzieliśmy jednak, że Bayern znacznie lepiej czuje się z tą dwójką z przodu, że siłę rażenia ma większą, mimo że żadnej okazji podbramkowej nie wykorzystał.
Ważniejsze jest jednak to, co działo się przez wcześniejsze 60 minut. Roger Schmidt narzucił swoim piłkarzom od pierwszego gwizdka niesamowity pressing i agresję. Zawodnicy Bayeru doskakiwali tak blisko i dynamicznie, że Bayern nie wiedział, jak zareagować – podawał niecelnie, gubił piłkę, a przecież im więcej czasu ją posiada, tym jest groźniejszy. Dlatego tak się irytował Pep Guardiola, nawoływał do większego ruchu, wychodzenia na pozycję, szybszej gry.
Raz na skrzydle urwał się Coman, ale nie zdołał już dograć piłki żadnemu z partnerów. Raz Lewandowski do samego końca powalczył przy linii, dzióbnął futbolówkę w pole karne, ale Vidal nawet nie zdołał zareagować… Tak, to dwie najlepsze okazje Bayernu do przerwy, jakie zobaczycie na skrótach. Wierzcie nam: wyglądało to źle. Vidal i Alonso kiepsko wyglądali w środku pola, Robben i Costa nie mogli zrobić sztycha, Lewandowski był kompletnie odcięty od podań.
I kiedy zastanawialiśmy się, jak długo piłkarze Bayeru wytrzymają jeszcze w tym tempie, tuż po przewie sami je podkręcili. Weszli w większe posiadanie piłki, zbliżyli się pod pole karne gości i szukali drogi do bramki. Efekt może nie zwalił z nóg, ale momentami Neuer miał ciepło. A, no i Mueller też: stał facet tuż obok słupka, chyba w wolnych chwilach zagadywał własnego bramkarza, a Chicharito przymierzył w taki sposób jakby chciał zestrzelić jabłko z jego głowy. W międzyczasie sam na sam z bramkarzem wychodził Robben, ale zanim odpowiednio się zbliżył – Wendell w imponującym stylu wygarnął piłkę spod jego nóg.
I laughed way too much on this video of Müller almost getting hit with a shot from Chicarito & I can’t explain whypic.twitter.com/NpLqXE5v1D
— Marco Messina (@Marcocalcio22) February 6, 2016
Tak, półtora tygodnia przed 1/8 finału Ligi Mistrzów Allegri dostał porządny materiał do analizy. Jeśli wcześniej był zaniepokojony – dziś poprawił mu się humor. Nie chodzi o to, że Bayern stracił punkty. Chodzi o styl, po jakim ten remis padł.
***
Ale jeszcze przed meczem Bayeru z Bayernem sporo działo się w Bundeslidze. Przede wszystkim Schalke podejmowało Wolfsburg, a dodatkowym smaczkiem był Julian Draxler, który latem przeszedł do VfL. I choć „Wilki” pod kątem kibicowskich antypatii to wciąż nie ta sama półka co Bayern czy Borussia, to jednak już przed meczem kibice gospodarzy zapowiedzieli, że każdy kontakt z piłką Niemca będzie kwitowany buczeniem. Fanatycy z Zagłębia Ruhry dopięli swego, bo wyraźnie przytłoczony regularną porcją gwizdów Draxler zaliczył zupełnie bezbarwny występ.
Jakiejkolwiek jakości w ofensywie nie wnosił jednak żaden z zawodników VfL. W pierwszych minutach strzałem z dystansu postraszył co prawda Caligiuri, ale… to by było na tyle. Gospodarze nie forsowali tempa, a cierpliwe oczekiwanie na swoją okazję opłaciło się gdy w środku pola urwał się Huntelaar i strzałem zza szesnastki dał prowadzenie. Wyjątkowo elektryczny dziś Naldo notorycznie popełniał faule, a jeden z nich zakończył się precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego Geisa.
Po zmianie stron ani Wolfsburg, ani też Schalke nie kwapiło się specjalnie do ataków. Swoje show znowu dawał za to Leroy Sane, który z nadzwyczajną łatwością dryblował przed rywalami i coraz częściej zastanawiamy się, czy ten gość nie ma korzeni brazylijskich. Luz, finezja i polot jakie prezentuje w swoich solowych rajdach w żaden sposób nie przypominają nam niemieckiego wyrachowania, precyzji i solidności. Na kilka minut przed końcem gwóźdź do trumny „Wilków” wbił jeszcze debiutujący przed publicznością z Veltins-Arena Alessandro Schöpf i tym samym Schalke przesunęło się na czwartą pozycję w tabeli. W Wolfsburgu natomiast mają nad czym myśleć – już za kilkanaście dni zmierzą się w Lidze Mistrzów z belgijskim Gent, a po formie choćby z początku jesieni nie ma nawet śladu. Przed Heckingiem ciężkie dni, bo ani płynności w grze ofensywnej nie poprawiło posadzenie na ławce Schürrle, ani też skuteczności w tyłach nie zmieniło zamienienie chimerycznego Dante na młodego Robina Knoche.
***
Co poza tym w Bundeslidze? Czwarty mecz z rzędu wygrali piłkarze Stuttgartu i może być to o tyle zaskakujące, że w tym sezonie mają łącznie siedem zwycięstw. Jeszcze niedawno byli z nożem na gardle, krążyli w strefie spadkowej, a dziś mają nad nią dziesięć „oczek” przewagi. Tradycyjnie przegrał Hannover, tym razem 0:1 z Mainz, a nie pomogła mu nawet gra przez pół godziny trzema napastnikami.
Cudownego gola zaprezentował też Kostas Stafylidis z Augsburga.
Le superbe but de Kostas Stafylidis (Augsburg) à Ingolstadt (2-1) cet après-midi. #FCIFCA https://t.co/Kie824vvU4
— France Fußball (@francefussball) February 6, 2016
Bayern, mimo remisu w Leverkusen, zachował osiem punktów przewagi nad Borussią. Dortmundczycy jechali do Berlina grać z Herthą, ale zamiast zrobić show – rozczarowali. Bezbramkowy remis, niewiele sytuacji podbramkowych, no i kolejny niedosyt sędziowski. I znów na korzyść BVB, tym razem za nieodgwizdany w polu karnym faul Sokratisa na Daridzie.