Reklama

Kiler Vardy uśpił Liverpool. Arsenal już trzeci mecz bez gola

redakcja

Autor:redakcja

03 lutego 2016, 00:05 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jamie Vardy. Nazwisko, które po wtorkowej serii gier Premier League będzie odmieniane przez wszystkie przypadki. To w sumie żadna nowość, że gość umie strzelać, bo od sierpnia praktycznie co tydzień o tym przekonywał. Teraz poczęstował dwukrotnie Liverpool, w tym raz tak spektakularnie, iż – i tutaj chyba nie przesadzimy – mamy kandydata do bramki sezonu. Dla formalności dodajmy tylko, że Leicester dopisał do swojego salda kolejny komplet punktów i umocnił się na fotelu lidera.

Kiler Vardy uśpił Liverpool. Arsenal już trzeci mecz bez gola

No to patrzmy:

 

W ten sposób Vardy rozdziewiczył bramkę Simona Mignoleta. Żadnych kalkulacji, żadnych chytrych pomysłów, by jeszcze próbować okiwać obrońcę i w ten sposób utorować sobie drogę, zbliżyć się do Belga. Dostał długą piłkę od Riyada Mahreza i – jak gdyby nigdy nic – grzmotnął wprost w światło bramki. Po raz 22 w Premier League i – uwaga – po raz pierwszy zza pola karnego. Jedenaście minut później, w 71. minucie ukłuł po raz drugi, a pomógł mu w tym nieco Mamadou Sakho, który dopuścił się haniebnego błędu. Francuz nieudolnie wybijał piłkę sprzed pola karnego, a ta trafiła pod nogi Okazakiego. Japończyk sam chciał pokusić się o dobicie „The Reds”, ale z fatalnego strzału powstała kapitalna asysta do Vardy’ego. Tutaj wyszły jego spryt i instynkt snajperski, bo po pierwsze musiał pilnować pozycji (stał w linii z Lovrenem), a po drugie wyprzedzić Chorwata. Trzeba przyznać – wszystko to zrobił idealnie, a na końcu tylko dziubnął piłkę. Na jego koncie w tym sezonie widnieje już 18 goli.

Reklama

A co o samym meczu?  Trzeba przyznać, że oglądało się to całkiem dobrze, choć było to… dość dziwne spotkanie. Liverpool prowadził grę, miał przewagę w posiadaniu piłki, jednak wszystko, co najciekawsze, wychodziło od graczy Ranieriego, którzy przy odrobinie szczęścia mogli wygrać nawet 4:0. Tak się nie stało tylko dlatego, że między słupkami stał niezwykle efektowny Mignolet i bronił w sytuacjach – wydawałoby się – nie do obrony (vide Okazaki w 8. minucie albo Mahrez w 35.).

***

Sergio Aguero znów uratował punkty City. Argentyńczyk, który w ostatnich tygodniach naprawdę solidnie się rozhuśtał i – gdy trzeba było – to trafiał dwa razy w meczu, teraz strzelił parafkę w protokole meczowym tylko raz. Piłka zagrana z prawej strony boiska swobodnie przeszyła pole karne, zanim trafiła pod jego nogi, bo żaden z obrońców Sunderlandu się nią nie zainteresował. A kto, jak kto, ale „El Kun” takie sytuacje potrafi kończyć z zimną krwią. Tak samo zrobił i tym razem.

Wygrana wygraną, ale oczywiście nie można powiedzieć, że „The Citizens” mieli wszystko pod kontrolą, bo byłaby to wierutna bzdura. Raczej należałoby to określić stąpaniem bo cienkiej linii, bo momentami „Czarne Koty” panoszyły się na połowie rywala i było blisko, by chociaż raz trafiły do siatki. Jednak zarówno Defoe, jak i Lens mieli lekko rozregulowane celowniki.


***

Reklama

Co się dzieje z Arsenalem? Wszyscy wokół wygrywają, a tymczasem „Kanonierzy” już w trzecim meczu w z rzędu w Premier League nie potrafią strzelić gola. W tym akurat duża zasługa bramkarza Southampton, Frasera Forstera, który zebrał fantastyczne recenzje za to, co wyprawiał między słupkami.

Zakończyło się na 0-0, jednak mimo to na brak ciekawych zwrotów akcji nie można było narzekać. Złe wieści dla Arsene’a Wengera i spółki? W tabeli wyprzedza ich już Tottenham, lider z Leicester odskakuje na pięć punktów, a City na dwa.

***

Louis van Gaal może znów odetchnąć, bo jego Manchester United lekko, łatwo i przyjemnie puknął Stoke City 3:0. Ostatni raz z takiego zwycięstwa „Czerwone Diabły” cieszyły się w październiku, gdy pokonały Everton. W rolach głównych tego wieczoru Anthony Martial i Wayne Rooney. Obaj panowie wzajemnie asystowali sobie przy trafieniach, z których szczególnie mogło się podobać to autorstwa Francuza. Przed nimi na listę strzelców wpisał się Jesse Lingard, który wykorzystał dośrodkowanie nieokrzesanego jeszcze Camerona Borthwicka – Jacksona.

 

***

A co słychać u naszych reprezentacyjnych bramkarzy? Artur Boruc i jego kumple niespodziewanie – by nie powiedzieć sensacyjnie – zdołali odwrócić losy meczu z Crystal Palace. Zaczęło się od prowadzenia londyńczyków po golu, przy którym Boruc nie miał najmniejszych szans. Potem, przy lekkiej nieporadności defensywy CP, wzięli się za odrabianie strat i skończyło się na 2:1.

Łukasz Fabiański przez długi czas mógł liczyć na zachowanie czystego konta. Jego Swansea prowadziło z WBA od 64. minuty po golu Sigurdssona, ale w doliczonym czasie świętowanie spieprzył mu Salomon Rondon.

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
1
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...