Reklama

Chicharito. Wyrzut sumienia van Gaala robi furorę w Bundeslidze

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 stycznia 2016, 12:53 • 3 min czytania 0 komentarzy

By znaleźć swoje piłkarskie miejsce na ziemi, musiał przemierzyć tysiące kilometrów – przez Manchester, Madryt, aż do położonego na zachodzie Niemiec Leverkusen. Ktokolwiek stanie w jego obronie i wskaże na te kilkadziesiąt goli, które zdobył dla „Czerwonych Diabłów” i parę trafień w Hiszpanii, będzie miał rację: w dwóch czołowych ligach świata ładował regularnie. Jednak dopiero na BayArena, w wieku 27 lat, z niepozornego dżokera przekształcił się w postać wiodącą, bezwzględnego egzekutora na którego barkach spoczywa los całej drużyny. Javier Hernandez rozgrywa właśnie sezon życia, a łatwość z jaką radzi sobie w barwach Bayeru już wywołuje ogromne zainteresowanie ze strony najbardziej utytułowanych klubów Europy.

Chicharito. Wyrzut sumienia van Gaala robi furorę w Bundeslidze

Przez wiele lat czołową strzelbą „Aptekarzy” był Stefan Kiessling. Niemiec stanowił gwaranajcę kilkunastu trafień w sezonie, na nim opierała się ofensywna gra drużyny z Leverkusen. Włodarze klubu niemal co lato fundowali mu konkurenta do gry na szpicy, który – z uwagi na coraz bardziej zaawansowany wiek Stefana – miał spokojnie przygotowywać się u boku starszego kolegi do gry i być może w przyszłości wskoczyć w jego buty. Próbowano z Josipem Drmiciem, próbowano z Arkiem Milikiem – bezskutecznie. Gdy na BayArena zameldował się Meksykanin, szkoleniowiec Roger Schmidt postawił na grę dwoma napastnikami. Odciążył Kiesslinga, który przez długie lata musiał radzić sobie w pojedynkę z duetem stoperów i zestawił go w duecie z o wiele niższym i o zupełnie innym stylu gry Hernandezem. Stefan do swoich zadań boiskowych dołożył więc grę plecami do bramki i odbijanie piłek do ruchliwego Meksykanina. Tego, którego piłka szuka w polu karnym, który dla większości niemieckich kibiców był po prostu odpowiednikiem Pippo Inzaghiego, w zamieszaniu podbramkowym potrafi wcisnąć nogę i czeka przy bramkarzu jak sęp na choćby najdrobniejszy błąd.

W Leverkusen Chicharito rozwinął się jednak na każdej płaszczyźnie futbolowego rzemiosła. Strzelił co prawda kilka bramek ze swojej ulubionej dotąd strefy, czyli tej na kilka metrów przed linią bramkową, ale często wracał też po piłkę w głąb pola, napędzał akcje, rozpychał się między obrońcami, a jeśli było trzeba to uderzał też zza szesnastki. Jesienią we wszystkich rozgrywkach zdobył aż 19 bramek, a wiosną w dwóch pierwszych spotkaniach dołożył już dwa trafienia.

– Od zawsze ceniłem Bundesligę, a Bayer wybrałem dlatego, że chciałem spróbować nowej kultury, nowego stylu gry i pokazać się w Lidze Mistrzów. Nie mogłem wybrać lepiej – ocenił swoją decyzję w trakcie grudniowego wywiadu.

Reklama

– Kiedy latem rozmawiałem z Louisem van Gaalem, powiedział mi, że mam jeden procent szansy na grę. Dziękuję mu za te słowa – z ironią komentował decyzję Holendra o odstawieniu go na boczny tor. Gdzie dziś jest Manchester, a gdzie Chicharito? Wystarczy porównać prostą statystykę, a ta jest bezlitosna: MU w ostatnich 15 meczach ligowych zdobyło 16 bramek, czyli raptem trzy więcej niż sam Hernandez w tym samym czasie.

Dla Leverkusen pozyskanie Hernandeza to był nie tylko sportowy, ale także marketingowy strzał w dziesiątkę. W trakcie zimowego zgrupowania na Florydzie treningi „Aptekarzy” były oblegane przez meksykańskich kibiców, którzy paradowali w barwach niemieckiego klubu. Spotkania Bayeru notują w Ameryce ogromne wyniki oglądalności, a sam klub jest drugim pod względem popularności – za Bayernem – zespołem w tamtym regionie.

Nie ma więc nic dziwnego w tym, że zainteresowanie Javierem już teraz wyrażają marki zdecydowanie większe niż Bayer. Najczęściej nazwisko Meksykanina przewija się w kontekście przenosin do Liverpoolu. Sam zawodnik jest świadomy tego jak łakomym kąskiem na rynku będzie latem, jeśli wiosną utrzyma swoją obecną dyspozycję. Jestem szczęśliwy w Bayerze, ale nigdy nie wiesz co przyniesie przyszłość. W tym sporcie długość kontraktu ma drugorzędne znaczenie – odpowiada dość enigmatycznie, choć między wierszami możemy bez problemu wyczytać, że Hernandez chciałby jeszcze spróbować swoich sił w większym klubie. Tylko czy gdziekolwiek indziej może być mu lepiej? Może to właśnie zawodnik skrojony na kluby pokroju Leverkusen? Jedno jest pewne – jeśli zdecyduje się pozostać w Bayerze, Kiessling może odejść na emeryturę z czystym sumieniem.

Marcin Borzęcki

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
1
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Niemcy

Niemcy

Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Szymon Piórek
2
Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz
Niemcy

Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Patryk Stec
14
Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...