Reklama

Strzelili nam gola i przegraliśmy – van Gaal odkrył Amerykę

redakcja

Autor:redakcja

23 stycznia 2016, 21:45 • 5 min czytania 0 komentarzy

Leicester na pozycji lidera, męczarnie Manchesteru United, bramki Vardy’ego i Ighalo, kolejny magiczny występ 19-latka z Tottenhamu – ten sezon uczy angielskich kibiców nowych prawidłowości. Co prawda niektórzy bardziej wrażliwi po meczu Liverpoolu nie włączali już telewizora, jednak w kolejnych sobotnich spotkaniach Premier League było na co popatrzeć.

Strzelili nam gola i przegraliśmy – van Gaal odkrył Amerykę

Screen Shot 01-23-16 at 09.43 PM

1). Mecze Manchesteru wymuszają pewne sytuacje na operatorach kamer, a jedną z nich jest szukanie na stadionie czegokolwiek bardziej atrakcyjnego od gry zawodników van Gaala. Tym razem padło na mysz, która biegała po murawie Old Trafford – nie jest to miłe, ale jej oglądanie było momentem ulgi.

Ile takich meczów jeszcze czeka kibiców? Mamy nadzieję, że niewiele, bo nikomu nie życzymy przeżywania tego, z czym muszą radzić sobie w ostatnich sezonach fani „Czerwonych Diabłów”. Ale jeśli ktoś liczył na formę Holendra na pomeczowej konferencji, to zawodu nie przeżył. Została zachowana.

Chcieliśmy wygrać ten mecz, ale oni strzelili bramkę i przegraliśmy – w takich słowach przedstawił opis 0:1 z Southampton u siebie van Gaal, geniusz logiki, wizjoner i wielki mówca.

Reklama

Plusem meczu na pewno powrót Charliego Austina do Premier League. Pozostanie w QPR po degradacji było niewytłumaczalne, a w pierwszym meczu w barwach Southampton wystarczyło mu niecałe 10 minut, by strzałem głową dać Świętym zwycięstwo. 5 milionów funtów za gościa, który wydaje się gwarancją dwucyfrowej liczby bramek w sezonie? W Premier League to prawdziwa promocja.

2.) Mecz ze Stoke miał być trudny dla Leicester? Mogło się wydawać, że Lisy tracą impet i to kwestia czasu, kiedy zaczną gubić punkty. Takie opinie pojawiają się co tydzień, więc zrobimy z nimi to, co w ostatnich dziesięciu przypadkach – odkładamy na półkę. Leicester imponuje tym, jak wiele różnych atutów potrafi wyłożyć na stół, a 3:0 to najniższy wymiar kary dla gości ze Stoke-on-Trent. Jeśli odgrażali się, że chcą zbliżyć się do czołówki, to mogą już szykować kibiców na to, do czego przyzwyczaili od lat. Środek tabeli znów przyciąga ich jak magnes, choć przez chwilę można było łudzić się, że będzie inaczej.

3.) Bez względu na to, jak zakończy się sezon dla Tottenhamu, te dwadzieścia trzy kolejki to najlepszy okres dla Kogutów od lat. Pochettino zrobił drużynę, która imponuje konsekwencją i bez względu na to, co dzieje się na boisku, cały czas gra swoje. Samobój Vertonghena? Nieważne, londyńczycy najwyraźniej mają takie wpadki gdzieś. Przeważają właściwie w każdym meczu, z Crystal Palace było podobnie. Po średniej pierwszej połowie w drugiej nie zostawili złudzeń rywalom. Trzy bramki i komplet punktów pojechał na White Hart Lane.

Harry Kane w tym sezonie pracuje na swoje nazwisko rzetelnie, ale oklaski na stojąco znów idą na konto Delle Allego. 19 lat, pierwszy sezon w Premier League, a chłopak sprawia wrażenie weterana. Bramka z tego spotkania będzie wśród goli sezonu, technika użytkowa w tym przypadku wyszła poza skalę. Do tego dzieciak dołożył jeszcze dwie asysty.

Czwarte miejsce, które obecnie zajmują zawodnicy Pochettino, to cel minimum. Walka o mistrzostwo? Niedawno można by się z tego śmiać, bo w końcu to tylko Tottenham. W tym sezonie jednak po meczu z nimi mało kto ma okazję do tego, by schodzić z boiska w dobrych humorach.

Reklama

4.) Aston Villa mocno pracuje na to, by jako pierwsza zlecieć w tym sezonie z Premier League. Trudno wyobrazić sobie, że w najbliższym czasie zobaczymy jakiś przełom. Jeśli się utrzymają, będziemy mogli mówić o cudzie, choć w sobotnim starciu z WBA zespół z Birmingham mógł wygrać. Mógł, ale zdecydował się przyjąć warunki narzucone przez Tony’ego Pulisa, składając hołd  starej, miło wspominanej angielskiej piłkce. Lagi na napastników, walka, dużo fauli i 0:0 po ostatnim gwizdku. Momentami oprócz kości na boisku trzeszczały też zaciskane zęby kibiców, ale przecież nikt nie mówił, że będzie pięknie.

5.) Boruc? Puścił bramkę w krótki róg w meczu z Sunderlandem, ale Bournemouth może mieć pretensje głównie do napastników. Z kilku kapitalnych sytuacji wykorzystali tylko jedną i wracają do domu z punktem. To powinno być zwycięstwo i jednocześnie przybliżenie rywala do Championship. Nie zmienia to faktu, że Borneumouth da się oglądać bez większego bólu.

6.) Po 4. kolejnych porażkach przyszło przełamanie dla Watford. Ighalo strzelił? Tak. Deeney asystował? Tak. Takiej pary w ofensywie jakiegokolwiek zespołu Premier League można szukać ze świecą, podobnie jak drużyny, która dysponowałaby podobnymi pieniędzmi, graczami i ambicjami jak Newcastle, i która tak regularnie upadałaby na twarz. Prognozy dla Srok są marne, bo kiedy w 2009 roku spadali z ligi, mieli lepszą jedenastkę niż obecnie. Ważne, że udało się kupić Jonjo Shelveya za 12 milionów funtów. Sukces gwarantowany.

7.) Lubicie kuriozalne bramki? Obrona Manchesteru City poleca swój dzisiejszy mecz z West Hamem. Otamendi zostawił większość swoich atutów w Valencii, a w Manchesterze zajął się bardziej działalnością kabaretową, połączoną z liczeniem pieniędzy w wolnych chwilach. Przy drugiej bramce dla Młotów zaskoczył go rzut z autu na jakieś 30 metrów i Enner Valencia, który znalazł się za jego plecami.

Widowisko w Londynie było kapitalne, bramki, sytuację, słupki, poprzeczki ale to, że wicemistrz Anglii znów zgubił punkty, tylko potwierdza to, że droga do mistrzostwa przypomina bardziej wleczenie za samochodem niż to, kiedy zespół idzie po swoje.

A West Ham? W tym sezonie ograł już Arsenal, Liverpool, Manchester City (we wrześniu) i Chelsea. Jeśli Manuel Pellegrini będzie chciał zrozumieć przynajmniej jeden z powodów sobotniego remisu, może zerknąć na zawodników ze środka pola z tego meczu. W pomocy biegali obok siebie Dimitri Payet i Fabian Delph. I to Obywatele mają Delpha, a kibice z Londynu oglądają jednego z najbardziej kreatywnych zawodników całej ligi. Na jego występy można by sprzedawać osobne bilety.

Snajperski pojedynek Aguero i Valencii, kreatywność i zwykła radość z gry Payeta, ambicja Młotów i niewykorzystane piłki meczowe po obu stronach – może nie zobaczyliśmy 9 bramek, ale zdecydowanie był to mocny akcent na zakończenie soboty w Anglii.

W niedzielę Łukasz Fabiański wybierze się na Goodison Park, więc przewidujemy pracowity dzień. W wieczornym hicie Chelsea będzie starała się oddalić od strefy spadkowej, a Arsenal powalczy o powrót na pozycję lidera rozgrywek. „Strefa spadkowa” i „hit” w jednym zdaniu? Cóż, tak to teraz wygląda, ale zdążyliśmy się już oswoić.

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
3
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...