Reklama

Odion Ighalo – złoty chłopak z ubogiej Maracany

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2016, 14:01 • 5 min czytania 0 komentarzy

Palące słońce pada na zieloną trawę. „Okocha! Okocha!” słychać gdzieś z boku, gdy 12-letni czarnoskóry chłopiec z gracją mija starszych od siebie rywali i pędzi w kierunku dwóch dużych kamieni wyznaczających bramkę. Nagle słychać strzały. Wszyscy padają przerażeni na ziemię, choć powinni byli dawno do tego przywyknąć. To właśnie na „Maracanie” w nigeryjskim Ajegunle – w miejscu, gdzie futbol i handel narkotykami spotykają się na jednym boisku – swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał Odion Ighalo. Najlepszy strzelec rewelacyjnego beniaminka z Watfordu.

Odion Ighalo – złoty chłopak z ubogiej Maracany

– Bardzo się tego baliśmy. Wiedzieliśmy, że to policjanci przyszli po ludzi handlujących w narożniku boiska narkotykami, że to w ich kierunku strzelają. Ale pociski nie rozróżniają dobrych od złych ludzi – wspominał w rozmowie z Mike’m Waltersem z “Daily Mirror” zawodnik Szerszeni.

Nigeryjczyk to piłkarz, jakiego uwielbiają kibice. Waleczny, nieustępliwy, zostawiający serducho na boisku. Pewny swoich umiejętności, ale przy tym bardzo religijny i pełen pokory. Bramki w pięciu kolejnych meczach angielskiej ekstraklasy? Widocznie Bóg tak chciał. Perspektywa podpisania kontraktu życia w ciągu kilku najbliższych miesięcy? Dziękuję Bogu, że dał mi wytrwałość i właśnie tak pokierował moimi losami. Rady dla dzieciaków chcących podążyć jego śladami? Trenuj ciężko i módl się jak najwięcej. Tych małych marzycieli Ighalo wspiera nie tylko dobrym słowem, ale i finansując boiska i szkoły w swojej ojczyźnie, a także mając w planach budowę sierocińca w rodzinnym Lagos. No bo skoro Bóg pozwolił mu odnieść sukces…

Spokojny, ułożony chłopak na boisku zmienia się nie do poznania. W bezlitosnego łowcę goli, przestawiającego najlepszych defensorów na świecie. Tylko Jamie Vardy i Romelu Lukaku mogą się pochwalić większą liczbą strzelonych bramek w tym sezonie. W całym 2015 roku na czterech najwyższych poziomach rozgrywkowych w Anglii nie było drugiego tak skutecznego zawodnika. 26-latek szturmem wziął Premier League, której najtwardsi obrońcy nie potrafią dać sobie rady z szybkim, zwinnym Nigeryjczykiem. Wraz z Troyem Deeneyem przywrócił wiarę w to, że duety napastników rozumiejących się bez słów wciąż mają rację bytu. Zapracował też na nowy kontrakt, choć umowę życia mógł podpisać już w lipcu.

Wtedy to po zawodnika Watfordu zgłosił się chiński Hebei China Fortune. Azjaci mają to do siebie, że z pieniędzmi szczególnie się nie liczą. Gdy na stole pojawiło się 10 milionów funtów za zawodnika, ze strony klubu szybko zapadła zgoda na negocjacje kontraktowe. Wtedy jego przydatność pod kątem Premier League stawiano pod dużym znakiem zapytania. Ku niezadowoleniu księgowych Szerszeni, zamiast wypowiedzieć sakramentalne „tak”, Ighalo uciekł sprzed ołtarza. Czuł, że skoro strzelał bramkę za bramką w Championship, to i po awansie nie będzie źle. Postawił osobiste ambicje ponad pieniędzmi i zyskał rozgłos, o jakim pewnie nie śmiał marzyć.

Reklama

Bournemouth-vs-Watford

Nim jednak Ighalo stał się czołowym napastnikiem Premier League i jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym, bynajmniej nie zdradzał wielkiego talentu w każdym kolejnym miejscu, w którym się pojawiał. W Udinese, które było trampoliną wielu wielkich karier, Nigeryjczyk nigdy nie przebił się do podstawowego składu. Miał trochę pecha. Trafił na okres, kiedy atak Udine był obsadzony naprawdę mocno – Antonio Di Natale z Fabio Quagliarellą tworzyli jeden z najbardziej drapieżnych duetów w lidze, a w odwodzie pozostawał jeszcze przecież Antonio Floro Flores.

Okazało się, że bycie gwiazdą Lyn Oslo, a przebicie się przez taką konkurencję to dwie różne sprawy. I to mimo renomy, którą Lyn jako kuźni afrykańskich talentów wyrobił John Obi Mikel. Rezygnacja to jednak wyraz, którego próżno szukać w słowniku Ighalo. – Już w Norwegii, gdy wraz z dwoma innymi Nigeryjczykami trafiliśmy do Oslo, było nam ciężko. Jeden z nas szybko spakował się i wrócił do domu, bo nie potrafił wytrzymać panujących tam niskich temperatur. Mogłem zrobić dokładnie to samo, ale gdy przypomniałem sobie, jak wiele wyrzeczeń kosztowała rodziców moja kariera, porzuciłem tę myśl i zabrałem się do roboty.

W Oslo Ighalo nie tylko po raz pierwszy posmakował europejskiej piłki, ale również… śniegu. – Gdy pierwszy raz zobaczyłem ulice przykryte puchem, byłem zachwycony. Jadłem go, nacierałem się nim, podrzucałem jak konfetti.

Przede wszystkim jednak dał się zapamiętać jako waleczny, skupiony na celu i piekielnie utalentowany nastolatek. Nie miał zbyt wielu okazji by udowodnić to w Udinese, ale to właśnie tam poznał Giampaolo Pozzo – człowieka, który miał ogromny wpływ na całą jego dalszą karierę.

Pozzo, który od ponad dwudziestu lat był właścicielem klubu z Udine, w 2009 roku postanowił poszerzyć swoje imperium i pomóc Granadzie – klubowi, który nie potrafił wygrzebać się z Tercera Division mimo wielu prób, a którego prezesem był jego przyjaciel. Zastosował tam model, który po kilku latach miał mu dać kluby w trzech ligach zaliczających się do europejskiej czołówki. Wypożyczał graczy, których wyłapał skauting Udinese, a którzy chwilowo nie mieli najmniejszych szans na regularną grę w Serie A i z nimi zdobywał kolejne szczeble w Hiszpanii.

Reklama

Jak łatwo się domyślić, jednym z wysłanych do Granady piłkarzy był właśnie Ighalo. To tam zdradził rzadką umiejętność zdobywania najważniejszych bramek. Jego trafienie w barażowym meczu z Elche dało długo wyczekiwany awans El Grana do La Liga. Tam występował ze zmiennym szczęściem, swój najlepszy sezon kończąc z sześcioma bramkami na koncie.

W tym samym czasie Pozzo pozyskał do swojej stajni kolejny klub, który miał stać się jego najambitniejszym projektem, a który ludzie złośliwie zwykli nazywać Udinese C. Marzeniem Włocha, wybranego swego czasu najlepszym prezesem w Serie A, stało się wprowadzenie Watfordu do finansowego raju Premier League. Jego bramy udało się sforsować po czterech latach usilnych prób. Nie mogło się to udać bez udziału naczelnego specjalisty od ważnych trafień. Po niezbyt obiecującej końcówce roku 2014, w pierwszym półroczu 2015, Ighalo ukłuł boleśnie wielu bezpośrednich rywali w walce o awans.

Kto wie, czy w tej chwili ten spokojny chłopak z Lagos nie jest najbardziej wartościowym graczem w całej rozległej stajni rodziny Pozzo. Włosi jednak ani myślą pozbywać się Nigeryjczyka, co ostatnio niezwykle trafnie uzasadnił partner z ataku, Troy Deeney. – Po co teraz brać za Odiona 20, czy nawet 25 milionów funtów, skoro taki napastnik to gwarancja pozostania w Premier League i 200 milionów za prawa telewizyjne?

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
2
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
4
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...