Parę lat temu trzy czwarte ligowców w pytaniu na najbardziej niedocenianego piłkarza ligi wskazywało Łukasza Piątka. Utarło się to do tego stopnia, że Piątek przestał być niedoceniany, a stał się wręcz przeceniany. Dziś odpowiedzi na to pytanie byłyby zdecydowanie bardziej zróżnicowane, ale zastanówmy się – kto ogólnie jest najbardziej niedocenianym polskim piłkarzem, licząc nie tylko Ekstraklasę? Sprawa też jest niejednoznaczna, ale jednego kandydata już mamy. Nazywa się Rafał Gikiewicz i gra w Eintrachcie Brunszwik.
Dlaczego piszemy o tym akurat dzisiaj? Ano dlatego, że „Giki” tradycyjnie nie przestaje zadziwiać. O jego kapitalnych liczbach z tego sezonu wspominaliśmy już kilkukrotnie w podsumowaniach „stranierich”. Wczoraj były bramkarz Śląska po raz kolejny został bohaterem swojej drużyny. W ważnym meczu z VFL Bochum – rywalem w walce o awans do Bundesligi – zachował czyste konto i obronił karnego. Eintracht wygrał 1:0 i tymczasowo wskoczył na czwarte miejsce w tabeli, ale trzeba napisać to wprost – bez Gikiewicza w takiej formie ta lokata nie byłaby możliwa do osiągnięcia.
Dowody?
Po pierwsze – Brunszwik (obok St. Pauli) traci najmniej goli w lidze. 13 w 16 kolejkach.
Po drugie – Gikiewicz przez te 16 kolejek aż 9 razy zachował czyste konto. Jakkolwiek spojrzeć – kapitalna statystyka.
Po trzecie – w klasyfikacji not „Kickera” Rafał jest bezdyskusyjnie najlepszym piłkarzem swojej drużyny. W całej 2. Bundeslidze dziennikarze widzą od niego jedynie trzech lepszych zawodników – Emila Forsberga (Lipsk), Michaela Rensinga (Fortuna) i Vincenzo Grifo (Freiburg). „Giki” jest czwarty”, ex-aequo z Andreasem Luthe, bramkarzem Bochum.
Mówcie, co chcecie, ale to w ostatnich latach jedna z bardziej zaskakujących karier polskich piłkarzy za granicą. I nie dlatego, że 2. Bundesliga to nasze ulubione rozgrywki, a Brunszwik to marka rzuca na kolana. W dużej mierze dlatego, że na taką dyspozycję Gikiewicza nie stawiał chyba nawet sam Gikiewicz.
***
To nie koniec pozytywnych informacji z zaplecza Bundesligi. Wczoraj bohaterem Kaiserslautern został Kacper Przybyłko, który wbił dwie sztuki w wygranym 4:2 meczu z Greuther Furth. 22-latek czekał na gola od 28. sierpnia, ale trener nie przestawiał na niego stawiać i Kacper w końcu się przełamał. Ogółem w 16 meczach ma 5 goli i 1 asystę. Mateusz Klich – uzupełniając – spędził cały mecz tam, gdzie spędza 3/4 swojej kariery. Chyba nie musimy dodawać gdzie.