Nic bardziej nie zdefiniowało słowa „zbędny”, jak ostatnia statystyka wykazująca, ile jest zasługi Manuela Neuera w tym, że Bayern Monachium lideruje w Bundeslidze. Uwaga: gdyby WSZYSTKIE strzały oddane w tym sezonie w światło bramki Bayernu wylądowały w siatce, monachijczycy dalej byliby liderami i mieli tylko sześć punktów mniej niż obecnie.
Mówiąc krótko – liderem byliby nie tylko wówczas, gdyby na bramce stanął Wojciech Pawłowski i bronił jak potrafi, czyli proste strzały odbijał, a co trudniejsze puszczał. Bayern byłby liderem nawet wówczas, gdyby między słupki wstawił 62-letniego Tadeusza Pawłowskiego, Ryszarda Petru, Barbarę Nowacką czy Tomasza Kammela. Albo inaczej – byłby liderem, gdyby na bramce nie stał nikt. A dodatkowy zawodnik zawsze przydałby się w ataku (dobra, tak naprawdę wiemy, że ktoś tam stanąć musi, żeby przeciwnika nie kusiło strzelanie ze środka boiska).
Bayern na rynku niemieckim jest więc absolutnym potworem, ligę wygrał, zanim na dobre się rozpoczęła – bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że dystans pomiędzy nim a Borussią z czasem będzie się tylko powiększał (a już jest spory, osiem punktów). Traci bramki od święta – 5 w 13 spotkaniach, druga w tabeli Borussia straciła 18. Albo raczej Bayern od święta pozwala przeciwnikom na zbliżenie się do pola karnego i oddanie strzału. Neuer zapewne jeszcze będzie miał okazję się w tym sezonie wykazać, na przykład wiosną w Lidze Mistrzów. Póki co ogląda mecze kolegów przez lornetkę, czasami z nudów samemu wcielając się w rolę zawodnika z pola.
Cztery tytuły mistrza Niemiec z rzędu – bo do tego wszystko zmierza – to będzie nowy rekord w historii Bawarczyków.