Reklama

Miał być spacerek, była masakra. Legia zbiera baty od Rosenborga

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2015, 11:55 • 2 min czytania 0 komentarzy

Przed wylotem do Norwegii legioniści byli w świetnych nastrojach. Zajmowali drugie miejsce w swojej grupie Ligi Mistrzów, a do awansu wystarczył remis. Teren trudny, wiadomo, ale zadanie – wydawało się – jak najbardziej osiągalne. Niestety, lecieli jak po swoje, a spotkali się z pięciometrowym murem, który uniemożliwił cokolwiek. Zamiast radości była bolesna porażka. Dziś mija dokładnie 20 lat od wyjazdowej porażki z Rosenborgiem. I to aż 0:4. 

Miał być spacerek, była masakra. Legia zbiera baty od Rosenborga

Co działało na korzyść Legii? Właściwie wszystko. W pierwszym meczu, w Warszawie, było spokojne 3:1 dla Polaków. Poza tym Rosenborg miał naprawdę minimalne szanse na awans. Właściwie iluzoryczne, a żeby tego było mało, w mecuz z Legią nie mógł wystąpić największy gwiazdor Norwegów – Karl Petter Loeken. Czy może być łatwiej? – pytali siebie nawzajem kibice, niepotrzebnie obrastając w piórka. Piłkarze najwyraźniej mieli podobnie. Jedynym minusem była pogoda. Końcówka listopada na północy to już prawie jak środek zimy. Poza tym w Norwegii sezon już się skończył i piłkarze Rosenborga byli po 2-tygodniowym wypoczynku i zgrupowaniu w Holandii.

Legioniści, co ciekawe, otrzymali możliwość wzięcia ze sobą żon i narzeczonych. Skorzystało siedmiu. Trener Paweł Janas żonę zostawił w domu, ale w zamian zabrał… syna. Był to rzecz jasna Rafał Janas. Trener Rosenborga komplementował Legię, szczególnie defensywę. Do przeciwnika podszedł z wielkim szacunkiem. Niestety, to właśnie obrona okazała się wtedy formacją najsłabszą. Wystarczyło spojrzeć na wynik.

Zaczęło się fatalnie. W 14. minucie z boiska zniesiono kontuzjowanego Leszka Pisza. Niestety, po pierwszej połowie i błędzie Jacka Zielińskiego, było już 0:2. Trzeciego gola strzelił niziutki, bo mierzący ledwie 168 cm wzrostu Jakobsen, który przeskoczył wyższego o ponad 20 cm Marka Jóźwiaka. W 88. minucie Legia została dobita ostatecznie. Zero do czterech, masakra i pogrom. – Przed meczem uważaliśmy, że jesteśmy jedną nogą w ćwierćfinale. W Trondheim należało postawić kropkę nad ‘i’. Teraz od awansu dzielą nas tysiące mil – mówił Maciej Szczęsny.

Reklama

Mimo druzgocącej porażki nie stracili szans na awans. W ostatniej kolejce wystarczyło pokonać niepokonanego Spartaka Moskwa.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...