Przed wylotem do Norwegii legioniści byli w świetnych nastrojach. Zajmowali drugie miejsce w swojej grupie Ligi Mistrzów, a do awansu wystarczył remis. Teren trudny, wiadomo, ale zadanie – wydawało się – jak najbardziej osiągalne. Niestety, lecieli jak po swoje, a spotkali się z pięciometrowym murem, który uniemożliwił cokolwiek. Zamiast radości była bolesna porażka. Dziś mija dokładnie 20 lat od wyjazdowej porażki z Rosenborgiem. I to aż 0:4.
Co działało na korzyść Legii? Właściwie wszystko. W pierwszym meczu, w Warszawie, było spokojne 3:1 dla Polaków. Poza tym Rosenborg miał naprawdę minimalne szanse na awans. Właściwie iluzoryczne, a żeby tego było mało, w mecuz z Legią nie mógł wystąpić największy gwiazdor Norwegów – Karl Petter Loeken. Czy może być łatwiej? – pytali siebie nawzajem kibice, niepotrzebnie obrastając w piórka. Piłkarze najwyraźniej mieli podobnie. Jedynym minusem była pogoda. Końcówka listopada na północy to już prawie jak środek zimy. Poza tym w Norwegii sezon już się skończył i piłkarze Rosenborga byli po 2-tygodniowym wypoczynku i zgrupowaniu w Holandii.
Legioniści, co ciekawe, otrzymali możliwość wzięcia ze sobą żon i narzeczonych. Skorzystało siedmiu. Trener Paweł Janas żonę zostawił w domu, ale w zamian zabrał… syna. Był to rzecz jasna Rafał Janas. Trener Rosenborga komplementował Legię, szczególnie defensywę. Do przeciwnika podszedł z wielkim szacunkiem. Niestety, to właśnie obrona okazała się wtedy formacją najsłabszą. Wystarczyło spojrzeć na wynik.
Zaczęło się fatalnie. W 14. minucie z boiska zniesiono kontuzjowanego Leszka Pisza. Niestety, po pierwszej połowie i błędzie Jacka Zielińskiego, było już 0:2. Trzeciego gola strzelił niziutki, bo mierzący ledwie 168 cm wzrostu Jakobsen, który przeskoczył wyższego o ponad 20 cm Marka Jóźwiaka. W 88. minucie Legia została dobita ostatecznie. Zero do czterech, masakra i pogrom. – Przed meczem uważaliśmy, że jesteśmy jedną nogą w ćwierćfinale. W Trondheim należało postawić kropkę nad ‘i’. Teraz od awansu dzielą nas tysiące mil – mówił Maciej Szczęsny.
Mimo druzgocącej porażki nie stracili szans na awans. W ostatniej kolejce wystarczyło pokonać niepokonanego Spartaka Moskwa.