Zacznijmy od szybkiej wyliczanki. Manchester City gra z Liverpoolem, Schalke z Bayernem Monachium, Juventus z Milanem i – przede wszystkim – Real Madryt podejmuje na własnym stadionie FC Barcelonę. Do tego czeka nas kilkanaście innych w miarę interesujących spotkań w tych ligach, a zerkanie na wracającą do futbolowego życia Francję, również jest w pełni uzasadnione. Jezu, kochamy takie dni i jednocześnie nienawidzimy. Gdyby osiągnięto jakieś porozumienie ponad podziałami i rozsądnie ustawiono terminarz, siedzielibyśmy dziś przed szklanym ekranem od rana do wieczora, bo do tego dochodzi oczywiście jeszcze – wisienka na torcie! – nasza Ekstraklasa.
Dziś trzy spotkania. Na rozgrzewkę Jagiellonia gra z Koroną, później Legia podejmuje Śląsk, a w tym samym czasie Ruch jedzie do Łęcznej na potyczkę z Górnikiem. Też warto zerkać. Tym bardziej, że spotkanie w Białymstoku nie ma szczególnie dużej konkurencji z zagranicy. Z kolei to na stadionie przy Łazienkowskiej – jeśli mocno przymrużymy oczy na postawę Śląska w ostatnich tygodniach – można nawet rozpatrywać w kategoriach hitu.
Dobra, sprawdźmy dokładniej, z czym będziemy mieć dziś do czynienia.
Czy Jagiellonię stać na nowe otwarcie?
Ostatnia wygrana – 1-0 z Lechem, 20 września. Sześć spotkań od tego momentu – porażka, porażka, porażka, porażka, remis, porażka. Pięć bramek strzelonych, piętnaście straconych. Umówmy się – jeśli chcecie ilustrację do hasła „obraz nędzy i rozpaczy”, Jagiellonia z końcówki rundy jesiennej pasuje jak ulał.
– Postaramy się o nowe, lepsze otwarcie. Przerwa na kadrę nam za bardzo nie pomogła, ale część zawodników wraca do zdrowia, po innych widać, że odżyli, więc mamy coraz więcej optymizmu – mówi Michał Probierz.
Optymizm się przyda. Kto wie, czy właśnie takie nastawianie nie będzie największym atutem Jagi. Gdy patrzymy na nazwiska wygląda to blado. Szybka przebieżka? Drągowski – ostatnimi czasy mocno przeciętny, liczby go nie bronią. Martin Baran – zagra, bo nie ma kto grać. Madera – jak wyliczyli koledzy w ekstrastats.com, ścisła czołówka niechlubnej statystyki najczęściej popełnianych błędów przy bramkach. Wasiluk – od momentu powrotu do zdrowia zaliczył może trzy udane zagrania. Góralski – imponujący początek, ale z czasem popadł w przeciętność. Cernych – nie przypomina faceta, który szalał w Łęcznej. Vassiljev – reprezentacyjne wojaże pewnie zrobiły swoje.
Nie wymieniliśmy wszystkich podopiecznych Michała Probierza, ale reszta tez gra przeciętnie. Tak, optymizm się przyda. Tym bardziej, że…
Czy Korona dalej będzie dokonywać cudów na wyjazdach?
2-0 z Zagłębiem w Lubinie
0-0 z Lechem w Poznaniu
2-1 z Legią w Warszawie
0-0 z Lechią w Gdańsku
0-0 z Wisłą w Krakowie
1-0 ze Śląskiem we Wrocławiu
1-0 z Piastem w Gliwicach
1-0 z Górnikiem Zabrze
Jak inaczej to nazwać? Mówimy przecież o Koronie. Dalszy komentarz raczej zbędny.
*Ale koniec końców stawiamy na Jagę. To Ekstraklasa.
Dlaczego Nikolić nie przestanie strzelać?
OK, mam prośbę – uruchomcie wyobraźnię. Łatwo nie będzie, ale wyobraźcie sobie, że istnieje normalna, w miarę poważna drużyna piłkarska, w której w pierwszym składzie gra Tamas Kadar, minuty dostaje Gergo Lovrencsics, a Nemanja Nikolić robi w niej za gościa… od grzania łatwy. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Tak wygląda rzeczywistość reprezentacji Węgier. Ekipy, która jedzie na francuskie Euro. Jasne, takie prawo tamtejszego selekcjonera, ale z naszej perspektywy wygląda to oczywiście dość zabawnie.
Z jednej strony Nikolić opuścił tylko jeden mecz w eliminacjach, z drugiej – robił w nim głównie za zmiennika, a jego dorobek to ledwie jedna asysta, i to w meczu z Wyspami Owczymi. Pewnie dużo musiałoby się stać, by z kadry całkowicie wypadł, ale jeśli chce zaistnieć na francuskim turnieju, a nie udać się na niego tylko w roli turysty, nie może spuścić z tonu. Powinien być szczególnie zmotywowany, by wykręcić świetny bilans.
Dlaczego Ondrej Duda musi na stałe przypomnieć sobie, jak się gra w piłkę?
Z tego samego powodu co Nikolić – Euro 2016.
Czy za słowami ludzi Śląska pójdą czyny?
Jeśli Jagiellonia w końcówce rundy to ilustracja obrazu nędzy i rozpaczy, to Śląsk Wrocław jest nim od dłuższego czasu. Ta drużyna miewa w obecnym sezonie tylko momenty niezłej gry i to w dodatku coraz rzadziej. Tadeusz Pawłowski ciągle mruczy pod nosem o pucharowej czkawce, a piłkarze tylko wzruszają ramionami. Tragedia. Tak jak w Białymstoku, wszyscy w Śląsku liczą na nowe otwarcie. Zadanie mają trochę trudniejsze, z Legią łatwiej będzie o kolejnego gonga. Trener Pawłowski ma świadomość, jak ważna jest w tym wypadku psychika.
– Nie wolno się bać Legii. Nie możemy pojechać do Warszawy ze sraczką w spodniach. Fajnie przepracowaliśmy przerwę na reprezentację i wierzę, że będzie to widać w stolicy.
Też mamy nadzieję, że obejdzie się bez tzw. „ekstrementów”. I że będzie widać, iż Śląsk fajnie przepracował przerwę.
Odważną deklarację złożył też Flavio Paixao.
Flavio Paixao na konferencji: Po dwutygodniowej przerwie jestem w najlepszej formie w moim życiu! #LEGŚLĄ
— Mateusz Kondrat (@kondratmat) November 20, 2015
Może jednak powinniśmy darować sobie to całe El Clasico?
Kto górą: młodzi gniewni czy starzy wkurwieni wyjadacze?
Tak się złożyło, że w Łęcznej spotkają się dwie drużyny, których postawa bardzo mocno uzależniona jest od formy ofensywnych duetów. Górnik Łęczna jedzie na doświadczeniu, którego ciężko odmówić zarówno Grzegorzowi Boninowi, jak i Tomaszowi Nowakowi, a Ruch na młodzieńczej fantazji Patryka Lipskiego i Mariusza Stępińskiego. Łączny bilans tych duetów:
– Bonin-Nowak – 6 goli, 6 asyst, 2 kluczowe podania
– Lipski-Stępiński – 10 goli, 5 asyst, 4 kluczowe podania
Na papierze wygrywa młodość, ale różnie może być. Zewsząd śmierdzi nam to remisem – zarówno w tej małej rywalizacji, o której mówimy, jak i w całym meczu. Najważniejsze, że powinny być gole.
Ile osób obejrzy mecz Górnik-Ruch?
Trzy-cztery tysiące na żywo na stadionie, rodziny i znajomi piłkarzy, kilkanaście zbłąkanych dusz z pilotami w ręku. No i nasz człowiek.
Ten, który wyciągnął najkrótszą zapałkę.