Pierwsza połowa wczorajszego spotkania na Estadio Sanchez Pizjuan. Kontratak Realu Madryt. W środku pola, ramię w ramię, biegli Grzegorz Krychowiak i Cristiano Ronaldo. Obaj panowie znajdowali się daleko od piłki. Polak, który chciał uprzedzić swojego rywala, wparował przed Portugalczyka, przecinając mu w ten sposób linię biegu. Pozornie – zwykła meczowa sytuacja, jakich wiele. Normalka. Ale reakcja CR7 sprawiła, że mówi o niej teraz cały piłkarski świat, mimo że nie miała żadnego wpływu na losy meczu. Powód: chwilowe odcięcie prądu w jego mózgu. Rozzłoszczony Ronaldo zbliżył się do Krychowiaka i zamachnął się na jego twarz. Inaczej mówiąc: chciał mu grzmotnąć, ale szczęście nie trafił. Tak jak w wielu sytuacjach podbramkowych z tego sezonu.
Głupota. Bezsilność. Irytacja. Zachowanie Ronaldo jest w pewien sposób symboliczne. To przejaw frustracji i niemocy, która nasila się z każdym kolejnym spotkaniem. Krychowiak był tylko przypadkową ofiarą. Na jego miejscu mógłby znaleźć się dowolny zawodnik z dowolnego zespołu. To nie miało znaczenia. Gdyby arbiter albo któryś z jego asystentów zauważył zamysł Portugalczyka, jeszcze przed przerwą udałby się pod prysznic. I niewykluczone, że nawet z takiej decyzji by się ucieszył. Miałby przynajmniej święty spokój. Nie musiałby się męczyć przez następne kilkadziesiąt minut na boisku.
Bo dla niego ostatnie miesiące to nieustanne męczarnie. Droga pełna wybojów. Portugalczyk obecnie to cień piłkarza, który jeszcze niedawno czarował wszystkich swoimi akcjami. Wydaje się, że gra w piłkę przestała sprawiać mu przyjemność. Cytując Mirosława Trzeciaka – wygląda na zawodnika wypalonego. Za mecz z Sevillą otrzymał od Marki „4”, co było niemal najsłabszą notą w całym zespole. Dziennikarze tej gazety jego występ skomentowali jednym bardzo wymownym słowem: „odłączony”. W meczu z drużyną, przeciwko której w 13 poprzednich meczach zdobył 21 goli. Ale nie wczoraj. Wczoraj, poza tą jedną sytuacją, nie dał znaku życia, a przecież wcześniej – jeszcze przed równie mizernym starciem z Manchesterem City – średnio oddawał 10 strzałów na mecz.
Dodajmy, że dla Portugalczyka takie zachowanie to już recydywa. Aby znaleźć inny przykład jego głupoty, nie musimy wcale sięgać głęboko pamięcią. Wystarczy, że przypomnimy sobie poprzednią kolejkę. Mecz z Las Palmas. Wynik – 3:1 dla Realu. Pozamiatane. Ale Cristiano postanawia dodatkowo uatrakcyjnić ten wieczór swoją bezmyślnością i bez żadnego powodu kopie jednego ze swoich rywali w nogi. Analogia do spotkania z Sevillą aż nadto widoczna.
Hiszpańskie media donoszą, że Ronaldo mogą spotkać poważne konsekwencje. Portugalczyk może zostać zawieszony. Za taką decyzją władz hiszpańskiej piłki optują – co zupełnie zrozumiałe – katalońscy dziennikarze. To dlatego, że już w najbliższej kolejce Primera Division dojdzie do pojedynku na szczycie – Realu z Barceloną. I wprawdzie w taką przymusową pauzę poza owymi dziennikarzami nikt nie wierzy, to jednak… wcale nie musiałaby ona oznaczać osłabienia „Królewskich”.
I to jest dla Realu najgorsze.