Gdyby jeden piłkarz miał odzwierciedlać to, co dzieje się z Chelsea w tym sezonie, tym piłkarzem byłby Eden Hazard. W ubiegłych rozgrywkach najlepszy gracz The Blues i całej Premier League, bez którego bramek i asyst nie byłoby mistrzostwa. Teraz z meczu na mecz niknie w oczach. Odpadnięcie Chelsea z Capital One Cup nie było już wielką sensacją, podobnie jak to, że decydującego karnego przestrzelił Hazard. W dzisiejszym meczu z Liverpoolem, przegranym przez The Blues z kretesem, Mourinho zdjął go już w sześćdziesiątej minucie. Brytyjska prasa podsumowała jego występ jednym zdaniem: kolejne sześćdziesiąt minut, podczas których Hazard zamienił się w ducha.
Jeśli chodzi o ofensywnych pomocników, w tym sezonie Premier League błyszczą inni. Kto? Riyada Mahreza (7 bramek i 4 asysty w 10 meczach) z Leicester, Dimitri Payeta (5 bramek i 3 asysty w 11 meczach) z West Hamu czy Georginio Winjaldum (6 bramek i asysta w 11 meczach) z Newcastle. Ich przewaga polega na tym, że w momencie, kiedy zacznie się ich zjazd, nikt nie uzna tego za zjawisko nadprzyrodzone. Ot spadek formy, nic szczególnego. A Hazard? Jeśli stworzylibyśmy jedenastkę największych rozczarowań, najlepszy piłkarz Premier League poprzedniego sezonu już teraz mógłby śmiało zakładać opaskę kapitana.
Dziwnym trafem jego upadek zbiegł się z momentem, w którym Mourinho powiedział, że jego piłkarz jest lepszy od Cristiano Ronaldo – zupełnie jakby tym jednym zdaniem wyciągnął mu wtyczkę, odcinając od prądu. Jak to wygląda w liczbach? Od lipca Belg nie trafił do siatki ani razu, tak w Anglii, jak i w Lidze Mistrzów. Zaliczył 3 asysty w Premier League i zmarnował 2 karne. W sumie z ostatnich 10 jedenastek dla klubu i reprezentacji przestrzelił 5. Porównywanie tego z osiągnięciami Ronaldo jest – delikatnie mówiąc – niezręczne i może wzbudzić jedną reakcję:
Since Mourinho said Hazard was better than Ronaldo: Games: 12 Goals: 1 Assists: 2 Penalty misses: 2 https://t.co/VQwbv6jJfS
— YNFA (@ynfa_thehub) 28 Ottobre 2015
Coś, co rzucało się w oczy przy tym karnym, który wyrzucił Chelsea z pucharu, to sposób, w jakim Hazard go wykonał. Ani na siłę, ani technicznie, blisko środka bramki. Bez czekania na ruch bramkarza, za to z nastawieniem, żeby mieć to już za sobą. Podobne szanse na bramkę miałby, gdyby strzelał z opaską na oczach. Trzeba mu oddać, że w meczu ze Stoke wyróżniał się w swoim zespole. Tyle tylko, że wyróżniać się teraz w „The Blues” nie jest rzeczą specjalnie trudną.
Mourinho jeszcze w październiku dał Hazardowi jasny sygnał, że oczekuje od niego czegoś zupełnie innego, sadzając go na ławce w meczu z Aston Villą. – Zrobiłem to, bo tracimy za dużo goli i musimy lepiej bronić. Kiedy nie masz piłki, jakość nie znaczy nic, a to, co się liczy, jest tutaj (mówiąc to sugestywnie wskazał na serce). Albo to masz, albo nie. Zostawiłem na ławce jakość, żeby wprowadzić do składu taktyczną dyscyplinę – mówił Mourinho po tamtym spotkaniu. Trudno powiedzieć, czy taka metoda zmotywuje tego piłkarza. Tony Evans, dziennikarz z ESPN FC zasugerował, że takie zachowanie trenera może minąć się z celem i tylko wyalienować Hazarda. – Gdyby Chelsea była w świetnej formie, mało kto by się przejmował tym, jak czuje się Hazard. Ale w tym momencie to jedyna wielka gwiazda Chelsea. Mimo swojego wieku przeżył już w karierze dużo, jest inteligentny i gotowy do słuchania rad. Nie chodzi o to, że nie znosi krytyki, ale żeby go zmotywować trzeba czegoś więcej niż mówienie, że brakuje mu serca – przyznał.
Jego zdanie w kwestii Hazarda jest proste – aby Chelsea wróciła na właściwe tory, musi korzystać ze swojej największej broni. A tą jest właśnie Hazard. Jeszcze kilka miesięcy temu był dynamiczny, niesamowicie zwrotny, brylował w indywidualnych statystykach. Wciąż kreuje i stwarza sytuacje, ale Chelsea jak tlenu potrzebuje jego goli. Sam potrafił ośmieszać całe defensywy rywali, strzelać i asystować. Teraz jest cieniem tamtego piłkarza. Nie wchodzi w tyle indywidualnych pojedynków, rzadziej uderza na bramkę, a kiedy już to robi, to dużo mniej strzałów trafia w cel. Na pierwszy plan przebija się brak dwóch rzeczy – pewności siebie i zwykłej, prostej radości z gry. Ale tylko w klubie. W reprezentacji Belgii jesienią zagrał w czterech meczach. W każdym z nich strzelał bramkę, a „Czerwone Diabły” gromiły wszystko, co stało na ich drodze. Jakaś subtelna różnica jednak tu jest. – Zachowanie Hazarda na boisku sugeruje, że nie chce grać cały czas tak samo. Mourinho wiele od niego wymaga, chce, by grał w defensywie, walczył o piłkę i przystosował się do gry z kontry – skomentował to Thierry Henry, który za czasów najlepszych lat u Arsene’a Wengera raczej nie był znany z harowania w tyłach.
Można zastanawiać się, na ile ta klubowa blokada Hazarda to „zasługa” Mourinho i trzeciego sezonu, na ile Belg wypalił się w „The Blues” i czy myśli o tym, jak ewakuować się ze Stamford Bridge. To wciąż wielki piłkarz, ale robi krok, może nawet dwa kroki w tył. I pokazuje, że kłopoty wcale nie chodzą parami. Chelsea ma ich teraz całe stado. Kilka miesięcy temu porównania do Messiego czy Ronaldo oczywiście były na wyrost, ale jednak potrafiły wywołać merytoryczną dyskusję. Dziś brzmi to tak niedorzecznie, że jedyną reakcją może być salwa śmiechu. Jeśli ktoś odnalazł w Hazardzie chociaż cząstkę piłkarskiego kosmity, to ta rzeczona cząstka właśnie z niego uleciała. Pytanie czy wróci.
Eden Hazard this season. pic.twitter.com/GHh79JAMLv
— Not Match of the Day (@NOT_MOTD) 27 Ottobre 2015
Paweł Słójkowski