Czy Ekstraklasa stoi na wyższym poziomie, niż jeszcze w poprzednim sezonie – ciężko stwierdzić. A czy czuć jakiś powiew świeżości? Tutaj nie mamy już żadnych wątpliwości. Po dziesięciu kolejkach ligi sytuacja wygląda tak: najlepszym obrońcą jest Jarosław Fojut, najlepszym pomocnikiem Jacek Góralski, a najlepszym napastnikiem Nemanja Nikolić. Trzej nowi zdominowali trzy boiskowe pozycje, a w klasyfikacji generalnej zajmują trzy czołowe miejsca. A przecież na czwartej pozycji znajduje się też nowy Jakub Czerwiński, a siódmy jest nowy-stary Maciej Dąbrowski. Innymi słowy, piłkarze, których wiosną nie było w naszej lidze, dziś decydują o jej obliczu.
Z pewnością jest to swego rodzaju sensacja, chociaż z pewnością nie mniej szokująca, niż pozycja numer jeden wśród bramkarzy, którą okupuje Grzegorz Kasprzik, bohater niedawnego starcia z Lechem Poznań. Przed tygodniem przedstawiliśmy wam badziewiaków pierwszej części sezonu i tam pozycję numer jeden zajmował Sebastian Przyrowski. Tak się akurat złożyło, że po dziesięciu kolejkach obaj panowie zebrali po pięć wymaganych występów. Jakkolwiek patrzeć, zmiany między słupkami Górnika Zabrze w najbliższym czasie raczej nie należy się spodziewać.
W zestawieniu golkiperów wciąż wysoką czwartą pozycję zajmuje Marko Marić, który przy okazji jest też liderem wśród piłkarzy U-21, czyli urodzonych w 1994 roku i młodszych. Szczęśliwie Chorwat swój najsłabszy występ zanotował w pucharowym starciu z Legią, które z oczywistych względów nie może być tu uwzględnione. Inna sprawa, że w lidze Marić nie zdążył jeszcze niczego aż tak spektakularnie w lidze zawalić i życzymy mu podtrzymania tej passy.
Nie ulega jednak wątpliwości, że największym zaskoczeniem in plus są wspomniani Góralski i Czerwiński, czyli piłkarze, którzy w zeszłym sezonie występowali na zapleczu naszej Ekstraklasy. Obaj grają niezwykle pewnie i czynią błyskawiczne postępy, co jasno pokazuje, że w pierwszej lidze spokojnie można wyszukać perełkę, która z miejsca wzmocni zespół. Ich nazwiska powinny zostać wyryte w gabinetach kilku ligowych dyrektorów sportowych, którzy potrafią prowadzić poszukiwania nowych piłkarzy wszędzie, tylko nie w Polsce.
Fot. FotoPyk