Trzy razy Górnik Łęczna, po dwa – Korona Kielce, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Ruch Chorzów i Górnik Zabrze. Po jednym meczu Piasta, Termaliki, Pogoni, Zagłębia i Wisły. Zaczęliśmy od wyliczanki, w której zawarliśmy wszystkie drużyny, mające już za sobą w tym sezonie granie w poniedziałek. Jak widzicie, szału nie ma. Kolejkę zazwyczaj kończy największy paździerz. Ale nie dziś, przynajmniej teoretycznie. Tym razem Europa – za sprawą transmisji Eurosportu – powinna zobaczyć, że w naszej lidze prócz wygłupów, gra się również w piłkę.
Pogoń Szczecin – Jagiellonia Białystok. Ktoś się pomylił, ten mecz mógłby lecieć w ekstraklasowym prime-time. Ale nie mamy zamiaru narzekać, po regularnym przyjmowaniu dawki wyrobu piłkopodobnego w poniedziałek, po prostu nie wypada.
Jest kilka powodów, dla których dzisiejszy mecz zapowiada się naprawdę nieźle.
Po pierwsze: pojedynek trenerski Michniewicz-Probierz. Będzie się działo przy ławkach rezerwowych – potencjalny hit dla twórców „Ligi od kuchni”. Polski Guardiola i polski Mourinho – śmiejemy się z tych określeń, ale fakty są takie, że będzie to spotkanie dwóch zdolnych trenerów, którzy w dodatku znają się bardzo dobrze, więc ciekawi jesteśmy, czym spróbują się zaskoczyć.
Po drugie: Pogoń ma rachunki do wyrównania. Mowa o rozgrywkach Pucharu Polski, przed którymi w Szczecinie panowała pełna mobilizacja, a z których szybko zostali wyeliminowani właśnie przez Jagiellonię.
Po trzecie: szczecińska drużyna wciąż zostaje jedyną niepokonaną w tym sezonie Ekstraklasy. Dziesiąty przeciwnik wydaje się jednak jedną z najtrudniejszych z dotychczasowych przepraw.
Po czwarte: stawką pojedynku będzie awans na pozycję wicelidera Ekstraklasy.
Po piąte: Patryk Małecki spróbuje wziąć udział w meczu.
Po piąte: czeka nas szereg ciekawych starć indywidualnych. W środku pola powinny trzeszczeć kości, Zwoliński zagra przeciwko bardzo solidnej parze stoperów, Grzelczak podejmie – teoretycznie skazaną na porażkę – próbę wygrania pojedynku główkowego z Fojutem, a Mackiewicz będzie starał się zabiegać Frączczaka, co nie jest łatwym zadaniem.
Po szóste: obie drużyny potrafią grać atrakcyjną dla widzów piłkę. Tylko tyle? Nie, aż tyle.
Wypada mieć tylko nadzieję, że nie będzie to jedno z tych widowisk z kategorii „oczekiwania versus rzeczywistość”, w których te pierwsze są brutalnie miażdżone.
Fot. FotoPyK