Reklama

Sześćdziesiątka Tadeusza Pawłowskiego. Bez Mili jest gorzej

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 września 2015, 16:48 • 4 min czytania 0 komentarzy

Śląsk Wrocław w bardzo słabym stylu przerżnął wczoraj mecz z Górnikiem Zabrze, kończąc tym samym czarną serię przeciwników – aż dwunastu spotkań bez zwycięstwa w lidze. Przy okazji piłkarze z Dolnego Śląska popsuli swojemu trenerowi mały jubileusz – piątkowe stracie było bowiem jego sześćdziesiątym spotkaniem Ekstraklasy na ławce wrocławian. W dawnym systemie można by więc powiedzieć, że Pawłowski zaliczył już dwa pełne sezony w roli szkoleniowca. Jak wiemy w naszych realiach to nielichy wyczyn. Z tej okazji postanowiliśmy pokusić się o krótkie podsumowanie. 

Sześćdziesiątka Tadeusza Pawłowskiego. Bez Mili jest gorzej

Przychodząc był niewiadomą, wszyscy kojarzyli go przecież głównie z pracy z młodzieżą. Rozpoczął jednak imponująco i wcale nie chodzi nam tu o striptiz na konferencji prasowej. Przejął drużynę znajdującą się w ciężkim położeniu (13. miejsce, 3 punkty przewagi nad strefą spadkową), zszokował wszystkich zabierając opaskę kapitana Sebastianowi Mili, a powierzając ją Marco Paixao, a w lidze na dzień dobry wygrał z Cracovią, zremisował z Legią, a także z Zagłębiem Lubin w derbach regionu. Co prawda nie zdążył już wprowadzić swojej drużyny nad kreskę, ale o utrzymanie w Śląsku nikt martwić się nie musiał. Pierwszy z postawionych przed nim celów został zrealizowany. Przy okazji dał się poznać jako rozsądny facet, który – poza nielicznymi wyjątkami jak np. sprawa Plaku – ciągle ma kontakt z rzeczywistością.

Kolejny cel również udało się osiągnąć. Przy osłabieniach kadrowych, nieudanych transferach (to również kamyczek do jego ogródka) i ogólnie niewesołej sytuacji wokół klubu, udało mu się skończyć ligę zaraz za podium i awansować do europejskich pucharów. Ciężko mówić tu o wyniku ponad stan, ale też naprawdę nie ma się czego wstydzić. Przygoda w Europie skończyła się szybko, już po czterech randkach, w szwedzkim Goeteborgu, ale powiedzmy sobie szczerze – ewentualny awans Śląska do fazy grupowej trzeba by było rozpatrywać w kategorii niemałej sensacji.

Całościowo bilans Pawłowskiego w lidze jest przyzwoity, co widać poniżej – w okresie jego pracy tylko Legia i Lech zdobyły więcej punktów.

Pawłowski90minut.pl

Reklama

Również w porównaniu ze wcześniejszymi szkoleniowcami Śląska Pawłowski wypada nie najgorzej. Wprawdzie dużo słabiej od Oresta Lenczyka, który doprowadził klub do mistrzostwa, ale za to lepiej od Ryszarda Tarasiewicza i Stanislava Levy’ego.

Pawłowski: 60 spotkań – 97 punktów – bilans: 25-22-13 – bramki: 83-67 – średnia: 1,62 pkt na mecz
Levy: 50 spotkań – 65 punktów – bilans: 16-17-17 – bramki: 69-72 – średnia: 1,30 pkt na mecz
Lenczyk: 56 spotkań – 107 punktów – bilans: 31-14-11 – bramki: 90-53 – średnia: 1,91 pkt na mecz
Tarasiewicz: 66 spotkań – 85 punktów – bilans: 20-25-21 – bramki: 78-79 – średnia: 1,29 pkt na mecz*

*uwzględniliśmy tylko okres pracy w Ekstraklasie

Niby wszystko ładnie-pięknie, ale jednak gołym okiem widać, że od pewnego czasu w Śląsku nie dzieje się najlepiej. Nie musimy pisać, że nie można zauważyć w drużynie postępu w stosunku do początków pracy Pawłowskiego, bo to chyba oczywiste. Pojawił się marazm, co oczywiście nie jest tylko i wyłącznie winą trenera, ale pewien współudział należy mu przypisać.

Żeby nie być gołosłownymi, postanowiliśmy podzielić czas Pawłowskiego w Śląsku na dwa okresy. Granicę zdecydowaliśmy się postawić w momencie, gdy z klubem żegnał się Sebastian Mila. Dlaczego? Jakkolwiek patrzeć, był to kluczowy zawodnik drużyny za kadencji obecnego trenera. Początki współpracy były ciężkie, o czym już wspominaliśmy, ale ostatecznie przyniosła ona wiele dobrego – zarówno trenerowi, jak i piłkarzowi. Pierwszy miał na boisku lidera – odchudzonego, mobilnego i w formie, a drugi – kolejną młodość, powrót do reprezentacji i naprawdę piękne chwilę w jej barwach.

No więc mówimy: sprawdzam.

Reklama

Śląsk Pawłowskiego z Milą: 33 spotkania – 62 pkt – 17-11-5 – bramki: 51-30 – średnia: 1,88 pkt
Śląsk Pawłowskiego bez Mili: 27 spotkań – 35 pkt – 8-11-8 – bramki: 32-37 – średnia: 1,30 pkt

Jak widzicie, różnica jest znacząca. Jednak chcemy podkreślić jedno – w tym porównaniu nie chodzi nawet personalnie o samego Milę – w obecnej formie Śląska by nie zbawił – a o funkcję, którą pełnił w zespole. Śląskowi brakuje dziś lidera, Pawłowskiemu nie udało się go jeszcze wykreować. A kandydatów zbyt wielu nie ma, chyba najpoważniejszy gra już dla Kaiserslautern.

Niemniej nie mamy większych wątpliwości co do tego, że trener Śląska dostanie czas, by go poszukać.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...