Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

15 września 2015, 15:32 • 7 min czytania 0 komentarzy

Lech Poznań jest jaki jest, ale do tej pory słynął z rozsądku. Ten rozsądek bywał dla kibiców irytujący, ponieważ oznaczał czasami sprzedaż czołowych zawodników lub też ostrożne stąpanie po transferowym rynku i zakupy dokonywane z taką pewną nieśmiałością.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Aż tu nagle grzmotnęła informacja – „Kolejorz” wstrzymuje wypłaty! Od wczoraj zastanawiam się, czy w Poznaniu zdurnieli do reszty, czy to może „Przegląd Sportowy” robi mnie w konia? Ale nie, chyba faktycznie zdurnieli, bo dementi ani widu, ani słychu. Zagrywka nie w stylu Rutkowskich, tylko raczej późnego Wojciechowskiego.

Przeanalizujmy ten pomysł, tak poważnie:
– Piłkarze w Lechu zarabiają bardzo dobrze, po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Od dawna dostawali wypłaty regularnie, co oznacza, że zapewne każdy z nich ma sporą „poduszkę finansową”. Mówiąc krótko – nawet gdyby nie płacono im przez cztery albo pięć miesięcy, to na pewno nie wpłynie to na jakość ich życia.
– Jeśli Lech nie będzie płacił dłużej niż przez dwa miesiące, to każdy piłkarz będzie miał prawo rozwiązać kontrakt z winy klubu (co może wiązać się z koniecznością zapłaty całej kwoty, jaką zawodnik zarobiłby do końca kontraktu). Zapewne zdecydowana większość się na to nie zdecyduje, bo gdzie im będzie lepiej, ale niech trafi się jeden gagatek i nagle miny prezesom zrzędną. Przecież gdyby Karol Linetty rozwiązał kontrakt z winy klubu, to Lech straciłby grubo ponad 10 milionów złotych. Te pieniądze – lub ich znaczna część – w ten czy inny sposób mogłyby trafić na konto zawodnika. Pokusa może więc zaistnieć. A może Linetty’emu będą płacić w ramach wyjątku?
– Prędzej czy później Lech i tak będzie musiał wypłacić wszystko i to co do grosza, bo w przeciwnym razie nie dostanie licencji, a jeśli zapłaci zbyt późno, otrzyma minusowe punkty. Piłkarze idiotami nie są i doskonale zdają sobie z tego sprawę. Dlatego straszenie Babą Jagą dorosłych ludzi to pomysł nieprzesadnie mądry.
– Zmiany regulaminu premiowania na pierwszy rzut oka nie są legalne (o ile podpisano regulamin premiowania), ale nawet jeśli udało się to pod względem prawnym spiąć, to są po prostu bez klasy. Zwłaszcza, że premie wypłacane są za osiągnięcie konkretnych celów. Jeśli więc cele nie zostałyby osiągnięte, to i premii brak. Zupełnie nie wiem, po co w tym gmerać. Jeśli ktoś w Poznaniu przekazuje piłkarzom informację w stylu: „pieniądze, które wywalczyliście za awans do LE, trafią do was tylko jeśli: a) w grudniu spadnie śnieg, b) Edyta Górniak nagra nową płytę, c) poprawicie swoją lokatę w innych rozgrywkach”, to moim zdaniem jest to oszustwo. Nie wiem, czy chciałbym grać w klubie, który mnie oszukuje.

Kij w postaci zamrożenia wypłat nie może poskutkować, bo co to za kara powiedzieć komuś, kto pieniędzy nie potrzebuje, że dostanie je trochę później? Jak mawiał Zbigniew Drzymała: – Im później ci zapłacę, tym dłużej będziesz miał. Z kolei kombinowanie z premiami jest pierwszym krokiem do tego, by zniszczyć nić zaufania pomiędzy działaczami a piłkarzami. Jeśli jakakolwiek obietnica – pisemna lub słowna – zostanie złamana, oznaczać to będzie, iż warto poszukać pracodawcy, który wie, czym jest honor.

Jeszcze dziwniejsze jest to, w jaki sposób w Poznaniu zdiagnozowano problem. Jak rozumiem, zaproponowane rozwiązania mają zmobilizować piłkarzy do gry. To by oznaczało, że regularne wywiązywanie się z finansowych zobowiązań przeszkadzało im w pracy. Zazwyczaj kluby powołują się na rozwiązania z zachodu – że zawodnik ma się skupić tylko na grze i na niczym innym – ale jak przychodzi godzina próby, to okazuje się, że jednak wschód, a nie zachód.

Reklama

Nie wydaje mi się, by Lech grał słabo, ponieważ piłkarze otrzymują pensje. Gdyby być konsekwentnym i wychodzić z założenia, że zawodnicy zawodzą ponieważ mają za dobrze, należałoby kazać im prać sprzęt w domu, dać stare, dziurawe getry, a na mecze wyjazdowe posłać PKS-em. Tego rodzaju szykany można byłoby stosować tak długo, aż w końcu uda się zwyciężyć. Brzmi absurdalnie, ale ja przecież wspominam o najzwyklejszych kolejnych krokach, jeśli wstrzymanie wypłat nie poskutkuje.

Rozumiem, że poniekąd całą tę burzę sprowadzili na siebie sami zawodnicy, opowiadający idiotyzmy – jak np. Dariusz Dudka, który zasugerował, że drużyna nie mobilizuje się na mecze ligowe. Jednak tak naprawdę nie daję wiary, że Lech przegrał ostatnie spotkania, ponieważ zawodnikom nie chciało się grać. Raczej odwrotnie – przegrał, bo za bardzo chciał wygrać. Przegrał, bo wizja kolejnej porażki pętała nogi. Rzut oka na tabelę wystarczy, by zrozumieć, że zawodnicy są pod presją. Wydawałoby się, że klub pomoże im się wyswobodzić, ale nie: jeszcze dosypał kilka kamieni do i tak ciężkiego plecaka. Jestem ciekaw, czy wstrzymanie wypłat:

a) dotyczy także sztabu szkoleniowego, który jest przecież równie odpowiedzialny za wyniki
b) dotyczy także pionu sportowego w klubie, między innymi ludzi, którzy podejmowali decyzję w sprawie sprowadzenia takich, a nie innych zawodników (czyli wliczam Piotra Rutkowskiego oraz Karola Klimczaka)

Oczywistym jest, że Lech za moment zacznie wygrywać i oczywistym jest, że skończy ligę w pierwszej trójce, a zapewne w pierwszej dwójce. Najgorsze jest to, iż wówczas znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że to dzięki stanowczej reakcji i wstrzymaniu wypłat. Jakoś rok temu nikt nie wstrzymywał wypłat w Borussii Dortmund (a przecież Poznań taki zapatrzony na Bundesligę), tak jak teraz nikt nie wstrzymuje ich w Juventusie czy Chelsea.

Aktualnie Legia ma 12 punktów, a Lech 4 – czyli osiem punktów różnicy. Rok temu po dziewięciu seriach spotkań było podobnie (sześć punktów na korzyść Legii). Mimo to, pamiętamy jak się sezon skończył. Gdyby dzisiaj dzielić punkty, warszawski zespół miałby tylko cztery oczka przewagi nad „Kolejorzem” – a przed nami trzy bezpośrednie spotkania pomiędzy tymi zespołami. W tamtym sezonie dwa z nich wygrał Lech, a jedno zakończyło się remisem.

* * *

Reklama

Przed tygodniem wyjaśniłem swoje stanowisko w sprawie uchodźców (TUTAJ). Jak wielu z was pamięta, nie jest jednoznaczne. Od tamtej pory z zainteresowaniem przyglądam się dyskusjom polityków i jestem nimi szczerze zażenowany. Krótkowzroczność, prognozy, które tracą na aktualności następnego dnia, emocjonalne (i niestety nie tylko emocjonalne) szantaże, scenariusze zmieniające się tak dynamiczne, że media nie nadążają z relacjami. Dopiero co Europa była taka otwarta, teraz nagle zamyka się na cztery spusty, bo zadławiła się nadmiarem imigrantów.

A przecież wiadomo, że to dopiero pierwsza fala.

Premier Polski mówi coś a to o dwóch, a to o dwunastu tysiącach, a nikt jej nie pyta: – A co z kolejnymi dwustoma tysiącami? Bo przecież nie o najbliższy miesiąc chodzi, ale o najbliższą dekadę. Niemcom zrzedły miny, gdy zorientowali się, że jeszcze moment, a każdy obywatel będzie miał na utrzymaniu jednego uchodźcę, liczącego na pomoc socjalną. Polityka miłości za moment zamieni się w politykę drutów kolczastych, a fruwające w obłokach autorytety zostaną sprowadzone na ziemię.

Jednocześnie nie słyszę o żadnych rozwiązaniach, mających na celu zaprowadzenie pokoju w Syrii. Mocniej zaangażowała się Australia, ale o Unii Europejskiej w mediach cisza. Nie trzeba być więc specjalnie bystrym, by zrozumieć, że w takich okolicznościach kurek z uchodźcami pozostanie odkręcony, a dzisiejszy kryzys to jedynie preludium.

Ja jestem małym żuczkiem, z małym rozumkiem, ale myślę sobie tak: jeśli Europa chce zatamować napływ nielegalnych imigrantów, to musi działać tam na miejscu. I jeśli chce przyjmować uchodźców, to powinna brać ich właśnie stamtąd, bezpośrednio. Wyobraziłem sobie następujący scenariusz: obóz dla uchodźców, a tam… zapisy. Klarowna informacja: Niemcy dają takie i takie warunki, transport w takimi takim terminie, kraj ma taką powierzchnię, leży tu, możliwe umieszczenie tu i tam; Polska daje tyle i tyle, transport wtedy i wtedy, zakwaterowanie tu i tam. I tak dalej. Uchodźca może złożyć aplikację do jednego kraju. Liczba miejsc ograniczona. Możesz pchać się do Niemiec, ale mogą cię nie wylosować. Więc może lepiej do Polski. Albo do Czech. Gdziekolwiek, w końcu uciekasz przed wojną, prawda?

Co oznacza takie rozwiązanie? Że pomaga się faktycznych uchodźcom – to po pierwsze. Że zabiera się bezpiecznie całe rodziny – to po drugie. Że nikt nie trafia do jakiegoś kraju wbrew własnej woli – to po trzecie. Że na przemycie ludzi nie zarabiają terroryści albo mafia – to po czwarte. Że wysyła się jasny komunikat – jedyna droga do Europy to droga przez obóz dla uchodźców – to po piąte.

Być może jest to plan bardzo głupi i ma milion wad, o których mnie zaraz uświadomicie. Zgadzam się, że lepiej, by plany opracowali ludzie kompetentni i rozeznani w temacie. Jednakże mam wrażenie, że – może mylne – że nic takiego się nie dzieje.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...