Spójrzcie na to zdjęcie… Zupełnie normalny, grzeczny, młody człowiek. W Liverpoolu sponiewierany, opluty, tragiczny, dramatyczny i beznadziejny. We Włoszech witany co najmniej jak gwiazda europejskiego formatu, na pierwszych stronach gazet, z dopiskiem “Balo-day” i obszernymi relacjami z opisem każdej godziny, którą spędził w Mediolanie. Tak jest: król powrócił. Nie tyle król piłki, co kiczu, leserstwa i skandali. Będzie powołany już na najbliższy mecz z Empoli, gdzie w bramce stoi Łukasz Skorupski, a w pomocy biega Piotrek Zieliński. Nas zainteresowały jednak warunki, na jakich została zawarta umowa.
We Włoszech niektórzy piłkarze robili tyle głupot, że ich nieszablonowe wybryki doczekały się nazw własnych. I tak na przykład Antonio Cassano ma swoje “cassanate”, a Mario Balotelli – “balotellate”. Aneks do kontraktu z Milanem nazwany został właśnie “anti-balotellate”. Jak nie trudno się domyślić, jego zadaniem jest zapobieganie działaniom, które mogłyby negatywnie wpłynąć na wizerunek piłkarza, a przede wszystkim klubu. Milan wyciągnął do niego rękę, zaznaczając, że to ostatnia szansa na wygrzebanie się ze śmierdzącego, zalegającego na samym dnie mułu, ale pod jednym warunkiem: przyjmujesz nasze zasady. Zasady nie tyle piłkarskie, co żołnierskie. I to dosłownie, bo Adriano Galliani tworząc ten kodeks inspirował się tym, którego muszą przestrzegać włoscy piloci wojskowi. Czytamy.
Zasada numer jeden, najbardziej ogólna: Balotelli nie może szkodzić wizerunkowi klubu. Tym razem nie przejdą podśmiechujki w wywiadach, jak po finale Ligi Mistrzów z Interem czy osobliwe zabawy z chorągiewkami. Konieczna będzie też nauka korzystania ze znaczników treningowych. Mówiąc krótko: Mario nie może wychodzić na głupka. Czy to przed kamerami, czy na zdjęciach, czy w social mediach, które będą wnikliwie analizowane. Musi uważać na to, co ćwierka, czy wrzuca na Facebooka i Instagram.
Zasada numer dwa: normalny wygląd. Blond grzebienie, wzorki na głowie, zbroje rycerskie w stylu Gerarda Pique, rękawiczki zamiast czapki zimowej czy inne tego typu ekstrawaganckie dodatki tym razem odpadają. Balotelli ma wyglądać tak, jak każdy inny człowiek, bez odlotów w inne wymiary, bez manifestowania stanu konta, egocentryzmu i pokręconego charakteru.
I zasada numer trzy: zdrowy tryb życia. Naprawdę zdrowy, czyli taki, jak przystało na zawodowego piłkarza. Nie ma mowy o paleniu papierosów, dyskotekach, czy przekraczaniu pewnego ustalonego limitu spożycia alkoholu. Karane będzie też każde spóźnienie się na trening.
Nie mamy wątpliwości, że Włoch płakał, jak podpisywał. W tamtejszym internecie już krążą alternatywne dekalogi, które zawierają na przykład wykasowanie numeru telefonu do Antonio Cassano. Sam Balo zaczął nieźle, bo ani nie zareagował na jednego z kibiców, który nazwał go “pajacem”, ani nie wdał się w polemikę z dziennikarzami. Powiedział, że ma wielką motywację do gry, nie do peplania w mikrofon. Balotelli w koszarach. Tego jeszcze nie grali. Zobaczymy jak długo wytrzyma.
PB