Xherdan Shaqiri, człowiek zagadka europejskiej piłki. Podobno supertalent, ale jak na supertalent rozegrał bardzo mało supermeczów. Potrafi błysnąć oszałamiającym blaskiem, a potem skryć się w cieniu na długie minuty, rozrastające się w kwadranse, a potem całe mecze. Ostatnie lata to mniejsze bądź większe rozczarowania, a zarazem paradoksalnie jego wartość wciąż rośnie – do Bayernu przechodził za 11 milionów euro, do Interu za 15, do Stoke już za blisko 20, co jest klubowym rekordem. W Stoke świętują jego przybycie, koszulki już podobno wyprzedane. Transfer opatrzono mianem “superokazji” i “wielkiej zdobyczy”.
Problem jest tylko jeden: przed chwilą tak samo zachwalano jego przybycie do Interu.
Tam też na lotnisko w Mediolanie przybyła rzesza fanów, tam też podpisał kilkuletni kontrakt (na 4,5 roku, w Stoke ma grać pięć), wreszcie tam też miał być jednym z tych, którzy pomogą klubowi dokonać jakościowego skoku. Więcej – mówiono nawet, że to jeden z ciekawszych transferów, jakich dokonała cała Serie A w ostatnich latach! Wreszcie nie jakiś odpad czy inny grajek jadący na opinii, a młody, błyskotliwy, głodny wielkości. Obiecywano sobie naprawdę wiele.
Momenty były, ale za rzadko
W tym kontekście trzeba powiedzieć, że Stoke bije klubowy rekord transferowy zawodnikiem po beznadziejnym sezonie. Więcej – beznadziejnym sezonie w Serie A, lidze o tempo wolniejszej i mniej wymagającej od Premier League. Stracić miejsce w Interze, biorąc po uwagę to, gdzie dziś jest Inter – no, to jednak sztuka, szczególnie, że była presja, by w Xherdana inwestować. Miał dobry tylko początek, ale potem katastrofalne występy przeplatał ze słabymi, w najlepszym wypadku przeciętnymi. W remisie ze zbankrutowaną Parmą był najgorszy na boisku, zanotował 23 straty (!) i dostał notę 4.5 od La Gazetta. Po tym meczu Mancini ostatecznie stracił do Szwajcara zaufanie, zrobił z niego rezerwowego, pojawiły się nawet zarzuty o nadwagę.
I teraz ktoś taki ma pozamiatać Premier League? Ktoś, kto ostatni raz przyzwoity sezon miał trzy lata temu 12/13, ale nawet wtedy przecież przegrał w Bayernie rywalizację, a parę bramek i asyst też traci na wymowie, skoro był to Bayern, który wygrał ligę z blisko 30 punktami przewagi – maszyna, gdzie polski przeciętny ligowiec też zrobiłby tu asystę, tam bramkę.
“Legs days are overrated” zażartował już na Twitterze Peter Crouch
To, że trafił do Bayernu, że przylepiono mu łatkę wielkiego talentu (zaskakująco trudno taką oderwać!), że jest jeszcze relatywnie młody, że czasem jak błyśnie, to pokażą go w powtórkach na całym świecie – w dużej mierze naszym zdaniem takie są przyczyny tego, że do dziś Shaqiri ma taką reputację, choć w rzeczywistości ostatni raz zadowoleni byli z niego cztery lata temu w Basel.
A wiecie, czym są cztery lata w futbolu? Cztery lata to prawie jak wieczność.