Reklama

Na Żylecie najdrożej, w Krakowie za półdarmo. Sprawdzamy ceny karnetów

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 lipca 2015, 17:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiele da się powiedzieć o naszej Ekstraklasie – czasem bawi, czasem nudzi, czasem można stracić na mrozie albo w deszczu dwie godziny z życia. Generalnie, jest jak pudełko wielosmakowych czekoladek, ale trudno stwierdzić, że jest dla kibica produktem bardzo drogim. Wiadomo, kwestia gustu i wyboru miejsca, temat jakości też odstawiamy na bok. Zrobiliśmy jednak szybki przegląd cen karnetów na najbliższą rundę i wynika z niego dosyć jasno – w wielu miastach pół roku oglądania swojej drużyny da się opędzić za 100 – 150 złotych.

Na Żylecie najdrożej, w Krakowie za półdarmo. Sprawdzamy ceny karnetów

Rzućcie okiem na grafikę, bo ona jest tu najważniejsza. Oto kwoty, za jakie w poszczególnych miastach zakupicie karnet na rundę jesienną. Dla ujednolicenia, bierzemy pod uwagę ceny w sektorach zajmowanych przez najzagorzalszych fanów, bez zniżek dla stałych karnetowiczów. Pakiety obowiązują na dziesięć lub jedenaście meczów oraz możliwe spotkanie w ramach Pucharu Polski.

QRJpVhk

Aktualnych cen nie podały jeszcze Górnik (czekając jak rozwiną się pracę wykończeniowe na trybunie zajmowanej przez Torcidę) i Nieciecza, która sezon rozpocznie na stadionie zastępczym w Mielcu.

Zarówno ogólną tendencję, jak i sytuację w poszczególnych klubach da się dość łatwo wytłumaczyć. Nabudowaliśmy stadionów – od Krakowa, przez Lubin, Gliwice, po Białystok – prawie wszędzie na kibiców czeka kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt tysięcy krzesełek, których na ogół nie ma kto zapełniać. Nie chodzimy stadnie na mecze ligowe, poza nielicznymi szlagierami. Długo by teraz dyskutować, czym to jest spowodowane, ale nie ma sensu – takie fakty, z których wszyscy zdajemy sobie sprawę. I kluby też, wychodząc z założenia, że lepiej sprzedać bilet taniej niż nie sprzedać wcale.

Reklama

Najtaniej ma Cracovia. 80 złotych za rundowy karnet – śmieszna suma. Wystarczy pójść do kina, kupić dwa bilety, duży popcorn, średnią colę i 80 złotych nie ma. Tyle że w Cracovii dobrze wiedzą, że o kibica muszą walczyć. Mają po drugiej stronie Błoń klub, który od lat elektryzuje większe rzesze ludzi i zwłaszcza napływowi – na przykład studenci, niezwiązani z miastem – częściej za obiekt zainteresowania obierają Wisłę. Tak przynajmniej bywało w tłustych czasach.

Gliwice, Chorzów – też nie dziwią. Na Śląsku, gdzie pstrykniesz w palce i  po minucie jesteś w innym mieście, który również ma swój zespół, szczególnie mocno muszą walczyć o kibica. Znając przy tym zasobność portfeli mieszkańców – co się zresztą tyczy również Łęcznej i okolic Lubelszczyzny.

Słupki najwyraźniej skaczą w Poznaniu i w Warszawie, gdzie od lat jest moda na „Żyletę”, a do tego zarobki większości sympatyków wyższe od przeciętnego Kowalskiego z Łęcznej czy Chorzowa. Wciąż ceni się Wisła, chociaż ona w ostatnich latach liczby sprzedanych karnetów ma słabiutkie.

Generalnie, podejrzewamy, że większość fanów kupuje je głównie z wygody – raz i z głowy, a nie z racji wyraźnej oszczędności (na pojedyncze mecze też można „złapać” dobre ceny). A już zupełnie nie z obawy, że miejsc może nie wystarczyć i trzeba je sobie zarezerwować z wyprzedzeniem. Sytuacja dobrze znana z Zachodu, ale u nas możemy jej jeszcze długo nie doczekać.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...