Reklama

Arsenal zatrzymany przez błękitną ścianę. Sunderland moralnym zwycięzcą.

redakcja

Autor:redakcja

20 maja 2015, 23:08 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wiecie co? Właście za to uwielbiamy Premier League. Za takie mecze, za takie emocje. Przeglądacie stronę z wynikami i widzicie bezbramkowy remis – myślicie: Boże, ale nuda. Szczególnie, kiedy jesteście przyzwyczajeni do meczów kalibru Podbeskidzia z Koroną Kielce. Założymy się, że skrót meczu Arsenalu z Sunderlandem jest dłuższy niż ten po dzisiejszym meczu Lecha ze Śląskiem. Bo w piłce, wbrew pozorom, nie zawsze liczą się wyłącznie bramki.

Arsenal zatrzymany przez błękitną ścianę. Sunderland moralnym zwycięzcą.

W angielskiej elicie lubimy też tą nielogiczną na pierwszy rzut oka przewidywalność. Arsenal podejmuje u siebie drużynę, która ciągle nie jest pewna utrzymania, a ty podskórnie masz wrażenie, że będą emocje. Ze różnice w klasie sportowej zostaną niemal wyrównane przy pomocy zapału i ambicji. Prawie nigdy nie zawodzi, nie zawiodło i tym razem. Piłkarze Dicka Advocaata zamurowali bramkę, a w niej samej postawili najwyższą ścianę w postaci Costela Pantilimona. Kiedy grał w Manchesterze City bywało, że narażał się na śmieszność i głupie docinki. W końcu nie każdy bramkarz ma ponad dwa metry wzrostu i prawie sto kilo wagi. Dziś pokazał, że nie bez powodu broni w klubie Premier League i być może to jego fantastyczna postawa zapewniła Sunderlandowi miliony funtów za utrzymanie.

Utrzymanie – podkreślmy – wywalczone na Emirates Stadium, przeciwko jednej z najefektowniej grających drużyn nie tylko na Wyspach, ale i w całej Europie. Fakt, wyjątkowo ostatnio nieskutecznej, ale wciąż pełnej wielkich piłkarzy. Techników pokroju Mesuta Oezila czy Alexisa Sancheza i zabijaki Oliviera Giroud na desancie, któremu jednak ostatnio trochę przyciął się karabin. Trochę – mało powiedziane. Po fantastycznej serii siedmiu bramek w sześciu kolejnych meczach, w sześciu następnych nie trafił ani razu. A okazji miał multum.

Oczywiście widać było w której z drużyn grają lepsi piłkarze. Robili co mogli. Próbowali z bliska, z dystansu, z ostrego kąta. Nic z tego. A przy okazji narażali się na naprawdę nieźle przeprowadzane kontrataki Sunderlandu, z których przynajmniej kilka mogło przesądzić o sensacyjnej porażce. Tempo było wysokie, ale w Anglii gwarantuje to przecież certyfikat jakości.

Szacunek dla chłopaków Advocaata, bo to oni są mentalnymi zwycięzcami. Szacunek również i dla samego trenera, który potwierdził solidność i wykonał zadanie, utrzymując tak naprawdę przeciętną drużynę w elicie. Arsenal zagra w Champions League, a my – chociaż do końca została jeszcze jedna kolejka – jakoś nie możemy doczekać się ich występów w następnym sezonie. Dlaczego? Ta radosna ekipa jest świetna, ale wymaga dopracowania, może jednego czy dwóch transferów. Może wtedy uda się wyregulować tę brutalną nieregularność i za ciekawym stylem pójdą także ciekawe wyniki.

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...